piątek, 29 czerwca 2012

Paczki, paczuszki :D

Nareszcie mogę poinformować, że moja praca magisterska została w całości ukończona! :D Uff... nawet nie macie pojęcia jaki odczuwam chwilowo spokój. Pozostało mi tylko czekać na akceptację promotora i pomału przygotowywać się do obrony :D

W międzyczasie otrzymałam dzisiaj aż 3 paczki. Jedną wymiankową z Ilonką, a dwie w ramach współpracy z firmą Igruszka oraz Quiz Cosmetics. A oto moje wspaniałości:


Od Ilony otrzymałam pomadkę Celia Esencja kobiecości nr 1, paletkę poczwórnych cieni w odcieniach różu - Avon Pink Sands, pomadkę Vipera Just Lips nr 16 (cudowna jest!) i złoty pigment Avon Color Trend. Dziękuję Ci Kochana za udaną wymianę, rzeczy są wspaniałe i w 100% zgodne z opisem :)



Od Igruszki dostałam do przetestowania mascarę wydłużającą rzęsy i liner w pisaku firmy Grashka. Oczywiście, jak to ja musiałam od razu wypróbować i na razie powiem jedynie tyle, że jestem zachwycona, ale dlaczego to dowiecie się w następnym odcinku ;)




Od Quiza z kolei otrzymałam 2 lakiery Safari, błyszczyk Glance Shine i seledynową kredkę do oczu - testy wkrótce, ale już teraz Wam powiem, że błyszczyk, który miałam przyjemność już raz użyć jest świetny, a baza bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła!


Ale jestem przeszczęśliwa z tych moich dzisiejszych łupów. Z tej strony bardzo chciałam jeszcze raz podziękować Ilonie za wymianę, a firmom za udostępnienie mi produktów do testów. Recenzje pojawią się niebawem :D

czwartek, 28 czerwca 2012

Makijaż w stylu indyjskich kobiet

Hello :) Ale mi się nie chce już pracować nad tą magisterką, no nie macie nawet pojęcia ;/ Zrobiłam sobie przerwę i postanowiłam dodać "słocza" makijażu, który charakteryzuje się kolorystyką nawiązującą do klimatu Indii. Jest tu dużo złota, miedzi, brązu i czerni. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu :)





Cienie których użyłam to:
złoto i brąz - paleta cieni Peggy Sage
miedź - paleta Sleek Monaco
czerń - paleta Sleek Original

Rzęsy wytuszowałam mascarą Estee Lauder Sumptuous oraz użyłam czarnej kredki na linii wodnej również Estee Lauder.

Chcecie stepik? :)

środa, 27 czerwca 2012

Recenzja Beauty Blender - hit czy kit?

Hej Dziewczyny :) Mam teraz chwilkę czasu, więc postanowiłam napisać zapowiedzianą jakiś czas temu recenzję osławionego z każdej strony Beauty Blendera. Używałam go codziennie od ok tygodnia na różnych podkładach płynnych i sypkich, dlatego myślę, że wyrobiłam już sobie o nim odpowiednie zdanie i nie sądzę, by mogło ono ulec zmianie, a więc zaczynamy.

Jak wiadomo BB ma kształt jaja, a konkretnie ślicznego, różowego jajeczka, które gdy zmoczymy przed aplikacją pęcznieje nabierając większych rozmiarów. Tzw. "dupka" jajka ma nam ułatwić stemplowanie dużych partii twarzy np policzków, natomiast węższa trudniej dostępne miejsca np. pod oczami, czy okolice płatków nosa.

Na pierwszy ogień poszedł podkład Dream Satin Liquid


Ma on płynną, lekką formułę i tutaj BB poradził sobie znakomicie. Pięknie wygładził twarz dając efekt średnio mocnego krycia, a jednocześnie podkład niemal w ogóle nie był zauważalny na twarzy i nie ścierał się w ciągu dnia. Pomyślałam "faktycznie czyni cuda!" i zachwycona przystąpiłam do kolejnego testu.

Kolejny był podkład mineralny Annabelle Minerals, odcień Golden Light w formule rozświetlającej


Tutaj zawiodłam się na nim bardzo ;/ Różnica między nakładaniem tego podkładu pędzlem kabuki, a BB jest kolosalna!!! Tak, jak pędzel pięknie zrównał mi koloryt twarzy z szyją (odcień Golden Light jest minimalnie dla mnie za ciemny), tak BB utworzył skuteczną, odcinającą się linię, ponieważ wzmocnił jeszcze dodatkowo odcień podkładu i nałożył go zdecydowanie za dużo (tworząc gdzieniegdzie małe grudki!), przez co zatarcie różnicy było niemal niewykonalne (może to sprawka tego, że nasze jajo zawsze jest lekko wilgotne podczas aplikacji). Ponad to przez to, że podkład jest z kategorii rozświetlających, dzięki BB w sztucznym świetle świeciłam się jakby ktoś dosłownie posypał mi całą twarz brokatem ;/
Drobinki w podkładach rozświetlających Annabelle Minerals są na prawdę drobniusieńko zmielone, więc nie może być mowy o tym, że jest to wina podkładu, tylko ewidentnie BB! Dokładnie ten sam podkład nałożony pędzlem dawał efekt subtelnego rozświetlenia, a nie błyszczącej z każdej strony choinki. Wkurzyłam się strasznie, ale nic, z płonną nadzieją przeszłam do kolejnego testu.

Na ostatni rzut poszedł Revlon Colorstay


Tutaj zdanie mam po prostu nijakie. BB nałożył go dokładnie tak samo, jak pędzel do podkładu, którego używam na codzień. Zdecydowanie żadnego przełomu nie zauważyłam :( Ścierać się nie ścierał, ponieważ akurat te z serii Colorstay same z siebie ciężko schodzą z twarzy, więc dokładnie taka sama reakcja była w przypadku nałożenia go pędzlem, lub chociażby palcami.

Jeśli chodzi o mycie, to po Dream Satin Liquid i Golden Light jajeczko doczyściłam w 100%, natomiast po Revlonie nie ma o tym nawet mowy. Próbowałam szamponem, mydłem, mleczkiem do demakijażu i nic. Nadal pozostały brzydkie plamy na "dupce" i czubku jaja, jednak mnie to osobiście nie przeszkadza. Zapomniałabym dodać, że po tygodniu codziennego używania i mycia, w jednym miejscu (dokładnie na boku jaja) zostało ono delikatnie naderwane, bo jest to gąbeczka nad wyraz wrażliwa na wszelkie mechaniczne urazy np. paznokcie, więc trzeba obchodzić się z nią, no właśnie... jak z jajkiem :) Ponad to widzę, że już solidnie straciła kolor, bo na początku była typowym neonkiem, a jak kolor wygląda teraz to widać na zdjęciach.

Moja ocena 0-10 to 5
Moje Drogie nie wierzcie w cuda, które obiecuje producent! Jak czytam te wszystkie ochy i achy blogowiczek na temat tej gąbki to pierwsza myśl, jaka mi przychodzi do głowy, to albo taka, że albo ktoś po prostu nie jest wprawiony w nakładaniu podkładów i miał z tym do tej pory ciągłe problemy, dlatego widzi w jaju "rewolucję", albo dostał za darmo i najzwyczajniej wypada napisać mu coś miłego, lub przynajmniej nie pokazywać samych wad, lecz jakieś tam zalety też.
Ja jaja za darmo nie dostałam, niemniej nawet gdyby tak się stało, moja opinia byłaby dokładnie taka sama. Nie ma co ściemniać, uważam, że czytelnik zawsze pozna gdzie leży prawda, a gdzie czuć nutkę przesady. Wg mnie jajo nie jest warte absolutnie swojej ceny. Osobiście mogłabym dać za nie góra 20 zł - nie więcej. Makijaż HD? Można to włożyć między bajki. Przyznam, że identyczne efekty, a w niektórych przypadkach nawet lepsze otrzymywałam za pomocą palców, lub pędzli, dlatego jeśli macie kasę na zbyciu to pewnie - można spróbować, żeby na własnej skórze się przekonać jak ono działa. Jeśli jednak ktoś zamierza specjalnie oszczędzać, by sobie je kupić to z góry mówię, że nie warto, ale oczywiście jest to wyłącznie moje zdanie. Ja jaju mówię bye bye :)

Ps. Z tej strony chciałam Wam bardzo, ale to bardzo podziękować za życzenia i trzymanie kciuków na mojej obronie, na pewno o wiele łatwiej będzie mi przejść ten stres wiedząc, że myślicie o mnie i czekacie, aż do Was wrócę. Zaraz siadam do poprawek, których muszę jeszcze dokonać przed całkowitym złożeniem pracy, a później jeszcze pisanie wstępu i zakończenia. Pozdrawiam Was serdecznie :*

wtorek, 26 czerwca 2012

Informacja, czyli ogłoszenia parafialne :)

Cześć! Dzisiaj jestem tylko na chwilkę. Byłam właśnie u promotora i dowiedziałam się, że termin obrony mam wyznaczony na 16-go lipca, dlatego od dziś, do tego dnia włącznie będę bywała w blogosferze sporadycznie, co nie znaczy, że notki nie będą się pojawiać, bo będą tyle że po prostu rzadziej. Teraz magisterka jest dla mnie priorytetem, na tym muszę się skupić, dlatego musicie wybaczyć mi tę dwutygodniową nieobecność, ale później wrócę do Was ze zdwojoną siłą i masą nowych postów! Oczywiście w miarę możliwości będę Was odwiedzała i starała się być na bieżąco. Trzymajcie za mnie kciuki i do ponownego usłyszenia, nie zapominajcie o mnie! :*

niedziela, 24 czerwca 2012

Obślizgłe coś, czyli gąbka KONJAC

Moje Drogie, udało mi się jakiś czas temu dorwać w Rossmannie osławioną na wszelkich blogach gąbeczkę do mycia twarzy, szyi i dekoltu - Konjac. Jestem już po pierwszych testach, dlatego spokojnie mogę wystawić jej recenzję.

Prezentuje się następująco:



Oto co pisze producent:

Gąbka Konjac to produkt naturalny uzyskiwany z drzewa azjatyckiego o nazwie konjac. Początkowo do zabiegów kosmetycznych stosowano proszek pochodzący z korzenia tego drzewa. Miał on zdolności magazynowania dużej ilości wody, dlatego był idealny do zabiegów pielęgnacyjnych twarzy i oczyszczania ciała. Gąbka konjac jest w 100% biodegradowalna. Zawiera naturalny środek myjący, który pomaga wyrównać odczyn pH skóry i posiada właściwości nawilżające.

Zalety gąbki konjac:
- wykonana w 100% z włókna naturalnego
- nie zawiera barwników i sztucznych dodatków
- włókna cieńsze niż u gąbek syntetycznych i frotte
- przeznaczona dla wszystkich typów cery, idealna dla cery trądzikowej i z problemami dermatologicznymi
- nie podrażnia skóry w trakcie oczyszczania
- nawilża w sposób naturalny, czyni skórę miękką i elastyczną
- pobudza krążenie krwi
- zapobiega zanieczyszczeniom skóry
- można ją prać mechanicznie w delikatnym cyklu do 60 st.C bez środka zmiękczającego
- produkt biodegradowalny

Moja ocena 0-10 to 8
Gdy tylko wyjęłam gąbkę z opakowania była taka galaretowato obślizgła, ciężko opisać to uczucie, kto ją ma - ten wie. Od początku wiedziałam, że jest nasączona jakimś płynem, który utrzymuje ją w wilgoci, jednak pierwsze dotknięcie jej i tak troszkę mnie zaskoczyło. Jakbym dotykała żywych alg (miałam kiedyś takowe, hodowałam dawno temu w słoiku, ale to już zamierzchłe czasy). W każdym razie nasze pierwsze spotkanie było po prostu dziwne. Gdy próbowałam umyć nią samoczynnie twarz, okazało się to awykonalne. Miałam jedynie lekki podkład mineralny na sobie, a gąbeczka mimo to nie była sobie w stanie z nim poradzić, dlatego kolejną rzeczą którą zrobiłam, było wyciśnięcie na gąbkę troszkę kremu do mycia twarzy Alterra. Wtedy już zadziałała znakomicie! Ma porowatą strukturę, przez co umyła doskonale buźkę, troszkę może nawet nawilżyła, jednak nie był to efekt WOW, aczkolwiek ja oczekuję jedynie, aby po prostu dobrze myła i oczyszczała. Nie zauważyłam również dobroczynnych właściwości o jakich zapewnia producent, skóra nie zrobiła się milsza w dotyku (jest po prostu taka sama), a syfki jak się gdzieniegdzie robiły, tak się robią nadal, chociaż jak wiecie nie mam problemowej skóry, więc w sumie dla mnie nie jest to problem. Gąbka posiada również sznureczek, dzięki czemu możemy ją po użyciu odwiesić i poczekać jak wyschnie (trwa to dość długo). Gąbka wtedy twardnieje, ale tylko do następnego użycia, bo gdy ponownie ją zmoczymy, robi się na nowo mięciutka :)
Podsumowując: Myślę, że mogę polecić tą gąbkę, jednak nie oczekiwałabym od niej cudów. Jest to bardziej kosmetyczny gadżet, a że ja gadżeciarą jestem, to lubię testować tego rodzaju wynalazki :) Dobrze oczyszcza, fajnie się nią myje buzię, jest to bardzo przyjemny rytuał, który uprzyjemnia codzienną pielęgnację cery, ale niestety jak dla mnie nie jest w stanie zrobić nic więcej i nie spełnia w całości obietnic producenta.

Aaaa, zapomniałabym, dzisiaj jest ostatni dzień w którym można ją dorwać w promocji za 8.99 zł :)

sobota, 23 czerwca 2012

Step by step: Turquoise

Cześć! Dzisiaj mam dla Was stepik, którego motywem przewodnim jest, jak sama nazwa wskazuje turkus. Uwielbiam wszelkie niebieskości i zielenie na oczach, jednak mnie, jako zielonookiej średnio pasują te barwy i tutaj pierwszeństwo należy oddać dziewczynom o brązowych oczach, które w takich kolorach wyglądają wprost fenomenalnie. Dzisiejsza propozycja jest skierowana właśnie do Was :)



Na początek, nałożyłam na oko bazę Quiz, którą dostałam dzięki współpracy z firmą Quiz Cosmetics i pomalowałam powiekę od zew. kącika do mniej więcej połowy, zielonym cieniem z paletki Sleek Original (dla dziewczyn, które ją mają - ostatnim w pierwszym rzędzie)


Następnie zapełniłam resztę powieki morskim cieniem znajdującym się obok wspomnianej wyżej zieleni


Kolejnym krokiem było dodanie brzoskwiniowego cienia (Washed Ashore) z paletki Sleek Monaco dokładnie na załamanie powieki wyciągając go ku górze (konieczny krok przy opadających powiekach, żeby cokolwiek z naszego makijażu było widać) oraz położenie turkusowej kreski (Miss Sporty - Mini Me) tuż przy linii  rzęs


Na sam koniec dokładnie tuszujemy rzęsy (w moim wypadku mascarą Estee Lauder Sumptuous) oraz podkreślamy brwi (ja to zrobiłam czarnym, matowym cieniem ze Sleek Original) i make up'ik gotowy :)


A teraz pytanko do Was, jakie propozycje makijaży w moim wykonaniu chciałybyście zobaczyć, czy są to konkretne zestawienia kolorystyczne, a może makijaże okazyjne? Bardzo czekam na Wasze sugestie :)

piątek, 22 czerwca 2012

Zapowiedź recenzji - Beauty Blender

Witam Was! Dzisiaj na szybko, w sumie miałam przygotowany dla Was stepik, ale na zdjęciach nie podobał mi się efekt końcowy, więc olałam temat i postanowiłam w zamian za to zapowiedzieć recenzję, która pojawi się wkrótce. Będą to moje przemyślenia na temat osławionego Beauty Blendera, który śnił mi się po nocach. Niedawno dotarło moje małe, różowiutkie, okrąglutkie cudo, więc za kilka dni wydam mu opinię, ponieważ przyznam Wam się, że jestem już po pierwszych próbach, ale póki co, nic nie zdradzę :P




U Was też tak paskudnie na dworze? :(

czwartek, 21 czerwca 2012

Farmona Magic Spa - Czekolada do kąpieli

Hej laleczki :) Dzisiaj mam dla Was recenzję czekolady do kąpieli od Farmony, którą otrzymałam od Biogalerii. Owa czekolada do nic innego, jak płyn do kąpieli zamknięty w szklanym, na prawdę stylowym, choć ciężkim opakowaniu.


Oto co pisze producent:


W tej szklanej buteleczce znajdziemy aż 500 ml produktu, co powinno nam starczyć na dość długo. Kąpałam się z tym płynem już kilka razy, a ubytek jest niemalże znikomy. Jest on bardzo gęsty, dlatego też wydajny i jest to jego duża zaleta. Zapach jest obłędny, mocno czekoladowy, dlatego fanki tego aromatu powinny być zachwycone. Rozpuszczalność jest bardzo dobra, piana obfita i nie znika po kilku minutach tylko utrzymuje niemal przez całą kąpiel (a zazwyczaj kąpię się ok godziny). Nie ma mowy o jakimkolwiek wysuszeniu skóry, wygładzenie owszem - zauważyłam, co prawda niewielkie, jednak nie tego oczekuję od płynu. Od tego mam balsamy i masełka :) Płyn ma się pienić i uprzyjemniać kąpiel. To zadanie spełnia w 200%.

Moja ocena 0-10 to 9
Używanie czekolady to sama przyjemność. Do samego produktu nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń, jednak do opakowania owszem. Zgadzam się, że pięknie wygląda w łazience i na pewno jest jej dużą ozdobą, jednak jest bardzo nieporęczne, ponieważ z uwagi, że jest to szkło, do tego dość ciężkie, bardzo łatwo o wyślizgnięcie z ręki i rozbicie o posadzkę. Tylko z uwagi na ten fakt, stosownie obniżyłam swoją ocenę. Ogólnie polecam bardzo! Czekolada, faktycznie przypomina, pachnie i wygląda jak czekolada, a kąpiel z nią jest świetnym relaksem.
Gdzie kupić? Biogaleria.
Cena - 22.29 zł
  
Ps. Współpraca z firmą Biogaleria,, która przesłała mi produkty do testów w żaden sposób nie wpływa na moją subiektywną opinię wyrażoną w poście. Zawarłam tu jedynie swoje przemyślenia, Wasze zdanie może oczywiście być odmienne.

środa, 20 czerwca 2012

Krem do mycia twarzy Alterra z wyciągiem z dzikiej róży

Cześć! Dzisiaj kilka słów o produkcie, który od jakiegoś czasu stał się  niezbędnikiem w moim codziennym rytuale oczyszczania twarzy. Chyba już każdy przynajmniej raz słyszał o Alterze. Kremik zamknięty jest w takim oto przyjemnym opakowaniu:


A tutaj co mówi o nim producent:


Moja ocena 0-10 to 9
Używam tego kremu od jakiegoś czasu, mam już drugie opakowanie i muszę przyznać, że jestem nim dosłownie zachwycona! Ma kremową konsystencję (jakże by inaczej) w kolorze 100% bieli. Pięknie oczyszcza buzię, nie powoduje świecenia się, po umyciu twarz jest wygładzona i wyraźnie milsza w dotyku. Krem nie powoduje ściągnięcia, nie uczula, ma naturalny skład, czyli zawiera wszystkie cechy, które doceniam w tego typu produktach. Kosztuje 8.99 zł. i jest dostępny wyłącznie w Rossmannie, ponieważ jest to marka która powstała wyłącznie dla tej drogerii. Nigdy nie myślałam, że rzeczy produkowane typowo pod określony sklep, bądź drogerię mogą być aż tak dobre. Ten krem mnie zachwycił, jednak jak to ja - musiałam się dopatrzyć również jakichś minusów :)
Dla mnie jest to przede wszystkim zapach. Krem po prostu śmierdzi wysuszonymi kwiatami z domieszką nuty winogron, sama nie wiem jak go mam określić, ale kojarzy mi się właśnie z tym. Jest straszny! Bardzo mi to przeszkadza podczas mycia, ale jestem w stanie mu to wybaczyć za cuda jakie robi z moją przesuszoną dotychczas buzią. Druga sprawa to wydajność. Przy codziennym stosowaniu rano i wieczorem krem starcza na ok 2 tygodnie używania. Trochę słabo w stosunku do ceny, bo nie wyobrażam sobie wydawać co miesiąc 18 zł by móc umyć twarz :) Przy tym opakowaniu będę się go starała aplikować minimalnie i może zużycie zwiększy się do 3 tygodni. Producent powinien pomyśleć o nieco większym formacie w tej samej cenie i byłoby wtedy idealnie.

Podsumowując: Polecam każdemu, choć domyślam się, że nie wszyscy będą nim tak zachwyceni jak ja. Krem jest na pewno wart chociażby jednorazowego przetestowania, bo może przekonacie się do niego w równym stopniu jak ja :)

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Jak zrobić kameleona na paznokciach + obiecane fotki

Dzisiaj przedstawię Wam mój sposób na to, aby paznokcie po pomalowaniu zwykłym lakierem, zaczęły opalizować na inny - wybrany przez nas odcień.

Potrzebne nam będą:



1) Srebrny pigment Kobo - ja mam w odcieniu 504 Mint Cream (połyskuje na zielono, widziałam jeszcze połyskujące na różowo, niebiesko i fioletowo)
2) Dowolnie wybrany lakier - ja wybrałam lakier Wibo z serii Amazing Amazone nr 1

I teraz co robimy po kolei:

1) Malujemy paznokcie lakierem, jedną, lub dwiema warstwami i czekamy, aż lakier delikatnie przyschnie na paznokciach


2) Następnie bierzemy nasz pigment, nabieramy odrobinę na palec i bardzo delikatnie wklepujemy w pomalowany pazurek, nie musimy być dokładni, jednak oczywiście uważamy aby nie uszkodzić emalii, odczekujemy jakieś 2-3 minutki


3) Myjemy ręce i oto efekt końcowy - nasz lakier zyskał opalizujący shimmerek


A tutaj przykład z różowym (Virtual Fashion Street - odcień Lavender) - dwie warstwy samego lakieru


A tutaj już po tunningu :)


I jak Wam się podoba?

Obiecałam Wam też fotki z niedzielnego wypadu - było cudownie, 100% nicnierobienia i słodkiego lenistwa :D

Pola, łąki, lasy (żeby Wam pokazać jakie mam widoki, weszłam na dach i nie spadłam!)


Kilka kwiatów z mojego ogrodu...

 



Nasz zmordowany upałem psiak...


... i sierściuch sąsiada :D


niedziela, 17 czerwca 2012

What a hot sunday!

Hej, hej Dziewczynki! Dzisiaj tak wyjątkowo miał być post bezzdjęciowy, bo zaraz wyjeżdżam, ale nie mogłam się opanować i jednak jedna fotka się znalazła :) Na zegarku dopiero 7:20 a słoneczko już daje o sobie znać. To będzie upalny dzień! Jedziemy dzisiaj z Siostrą i siostrzeńcem na wieś poodpoczywać i naładować akumulatory na kolejny tydzień. Uwielbiam takie weekendowe wypady za miasto. Ostatnio zapomniałam aparatu, ale dziś jest już spakowany do mojego plecaczka, wraz z wodą termalną i kilkoma innymi drobiazgami, więc po wieczornym powrocie na pewno uraczę Was fotkami natury :) Przypominam, że do dziś do 23:59 można zgłaszać się w konkursie, który organizuję wraz z Annabelle Minerals. Wyniki postaram się podać jak najprędzej. Trzymajcie się dziewuszki i pamiętajcie o odpowiedniej ochronie zanim wyjdziecie na słońce, które już z samego rana daje popalić. Krem z filtrem i czapka (bądź chusta) na głowie to dzisiaj nasz niezbędnik :)

zdjęcie pochodzi ze strony http://www.gibraltarproducts.com/tanning-lotion-indoor-outdoor.htm

piątek, 15 czerwca 2012

Mani na dziś: Nud(e)no mi :)

Dzisiaj post z serii "zapchaj dziura". Jestem mega śpiąca i nic mi się nie chce. Byłam dzisiaj w Ustroniu i oczywiście nie mogłam ominąć mojej ukochanej drogerii, gdzie połasiłam się na lakier Golden Rose Paris w odcieniu 232, czyli typowa brzoskwinka z delikatnym shimmerem (tak, tak, pamiętam o akcji Przeżyć za 50 zł - nic się nie obawiajcie, to dopiero mój pierwszy zakup w tym miesiącu). Na pytanie czy lakier dobrze kryje, od Pani w drogerii usłyszałam, że raczej tak, więc wzięłam go naiwnie wierząc, że faktycznie tak będzie. Mhm... akurat! Dopiero 3 warstwy dają zadowalające krycie, a i nie pogardziłabym czterema, bo nadal gdzieniegdzie widać prześwity białych końcówek. Jednak jestem w stanie wybaczyć mu to krycie, bo kolor jest pięęękny! Takiego jeszcze nie miałam :)

Ps. Lakier nałożyłam tylko na kciuk i palec serdeczny, które następnie urozmaiciłam zeberką ze zwierzęcej płytki do stempli Essence. Pozostałe pomalowane są kolorem 050 Moulin Rouge Light serii Ultimate Nudes od Catrice :)



Niby świeci słoneczko, a ja jestem nie do życia, zatem idę spać - dobranoc :*

czwartek, 14 czerwca 2012

Paczka w ramach współpracy + 2 paczki wymiankowe

Hej Dziewczynki! Dzisiaj zbiorczy post o wymianach sprzed ostatnich kilku dni, jak również dzisiaj niespodziewanie dotarła do mnie paczka w ramach współpracy z Biogalerią. Zobaczcie co otrzymałam, bo jak zapewne zauważycie, są to same wspaniałości. Chwalę się:

Od Biogalerii otrzymałam "czarną skrzynkę" hehe (zwróćcie uwagę na to skupienie mojej Kajusi):


Gdy już się dokopałam do dna (wszystko było mega dokładnie zapakowane), oczy niemal wyszły mi z orbit:


1) Farmona - Blue Lagoon, Ekskluzywny żel do mycia ciała
2) Farmona - Magic Spa, Aromaterapia - Czekolada do kąpieli
3) Delia Water Line - Poziomkowa Fantazja, relaksująca sól do kąpieli
4) AA - Krem przeciwzmarszczkowy na dzień skóra sucha(tak, tak Kochane pierwsze zmarszczki pod oczami już mam)
5) Dax Perfecta - Cera Mieszana, Maseczka oczyszczająca z glinką termalną
5) Soraya - Zielona Oliwka, pielęgnacyjny krem do rąk
6) Dax Perfecta - Oczyszczanie, Peeling drobnoziarnisty z drobinkami krzemionki organicznej
7) Barwa - Siarkowa Moc, Mydło siarkowe antybakteryjne

Biogaleria sprawiła mi wspaniały prezent! Dziękuję! Już się nie mogę doczekać testów!

Obiecałam Wam również, że pokażę na co wymieniłam się z Gosią z bloga Barwne życie moje. Jak już wiecie wykonywałam Smokey Eye paletką, którą dostałam właśnie od Gosi i co jeszcze otrzymałam?

Paczuszka przyszła uroczo zapakowana :D


I skarby w środku :D


1) Oriflame Smoky Collection - paletka trzech cieni do smokey eye
2) e.l.f. Corrective Concealer - zestaw czterech korektorów do twarzy

oraz różne próbeczki :)



Z kolei od Agnieszki z bloga Misz masz kosmetyczny dostałam BB krem Garniera w odcieniu medium :D


Jestem właśnie po pierwszym użyciu i muszę przyznać, że świetnie wyrównał mi koloryt cery oraz przyzwoicie ją nawilżył :)

Jestem tak zadowolona, że nie macie pojęcia. Humoru nie zepsuje mi nawet ulewa za oknem i świadomość, że w taką pogodę muszę jechać do centrum miasta załatwić pewną sprawę, a później jeszcze jechać na jazdy.

Na koniec pazurki z dziś, czyli odżywka Eveline z diamentami oraz biały lakier Konad do stempelków. Średnio dokładny, bo się spieszyłam, gdyż akurat zadzwonił kurier, że za kilka minut u mnie będzie z paczką od Biogalerii :P


Pozdrawiam!

środa, 13 czerwca 2012

Podkład, korektor, róż - Annabelle Minerals

Cześć Dziewczyny! U Was też tak pada? Na południu istne ulewy! Dzisiaj mam pierwszą jazdę Yariską i trochę się boję, bo na pierwszy raz taka pogoda mi się trafiła ;/

No nic - wiem, że miałam dodać post o wymiankach, ale czekam jeszcze na drugą z nich, żeby zrobić notkę zbiorczą, przy czym Pan listonosz dzisiaj nie raczył mnie odwiedzić, zatem post się przesunie, jak podejrzewam do jutra. Niemniej dzisiaj przygotowałam dla Was kolejną porcję recenzji produktów mineralnych marki Annabelle Minerals. Rozsiądźcie się wygodnie, bo zapowiada się długa notka z masą zdjęć.

Dzisiaj wzięłam na ruszt m.in drugi z podkładów jakie otrzymałam, mianowicie Beige Light. Podkład dostałam w formie testera, jednak jest on na tyle wydajny, że spokojnie starczy mi na kilkanaście użyć. Podkład ten jest również rozświetlający, podobnie jak jego poprzednik Golden Light, który prezentowałam kilka postów temu i równie drobniusieńko zmielony. Prezentuje się tak:


Starałam się, abyście mogli dostrzec rozświetlające drobinki w nim zawarte. Uwielbiam te podkłady, zwłaszcza dzięki temu, że są tak świetnie pomyślane. Nie ma mowy o grudach, zbijaniu itp. Za każdym razem kiedy odkręcam słoiczek widzę strukturę bez zmian i to jest super. Na buźce wygląda następująco:

Cera bez podkładu


I z rozświetlającym podkładem w odcieniu Beige Light


Podkład ten podobnie jak Golden Light wspaniale rozprowadza się na skórze, cera wygląda na zdrowszą i bardziej zadbaną, ogólnie nie będę się już powtarzać, myślę, że wszystko zostało już powiedziane TUTAJ. Dodam jeszcze tylko, że pomimo iż nakładam te podkłady niemal codziennie nie zapchały mojej cery, co jest na ogromny plus!
Beige Light jest troszkę dla mnie za jasny, wolę mimo wszystko podkłady, które subtelnie przyciemnią moją cerę, dlatego wybrałabym coś pomiędzy Beige Light, a Golden Light. Firma Annabelle Minerals ma w swojej ofercie duży wybór odcieni, także myślę, że każdy znajdzie odpowiedni pod swój naturalny koloryt twarzy.

Na odpowiednio nałożony podkład dodałam oczywiście róż. Tym razem uznałam, że najlepszy będzie Sunrise, który nada nieco mocniejszego kolorytu policzkom i stosunkowo jasnej cerze. Nałożyłam ociupinkę za dużo na pędzelek i niestety początkowo wyszedł mi efekt matrioszki ;/ Po roztarciu paluchami efekt prezentuje się jak widać:


Jak dla mnie kolor jest nieco za cegłowaty. Wiem, że to odcień Sunrise, ale fajnie by było, gdyby był minimalnie mniej napigmentowany. Wcześniej próbowałam go nałożyć na podkład Revlon Color Stay, ale efekt był zdecydowanie za mocny - po prostu cegła. Coś jest w tym, że róże sypkie najlepiej nakładać na nałożone wcześniej sypkie podkłady. Wiem jednak, że są osoby, które lubią wyrazisty efekt na policzkach, więc do tych dziewczyn - ten odcień to coś dla Was.

Jeszcze przed nałożeniem podkładu użyłam korektora, który miał za zadanie zakryć moje niedoskonałości, które stosunkowo rzadko pojawiają się na mojej twarz, jednak dzisiaj, jak za moment zobaczycie nadażyła się idealna okazja, by wreszcie je wypróbować. O korektorach tej firmy jeszcze Wam nie opowiadałam, ale myślę, że przekonacie się do nich tak samo jak ja.

Tak wygląda syf, który wyskoczył mi na brodzie (w rzeczywistości jest znacznie mniejszy, zdjęcie robiłam na maksymalnym zoomie)


Odcień, który wybrałam, aby go zakryć to korektor Light. Jak przestrzega producent na stronie - należy pamiętać, że korektor którego zamierzamy użyć powinien być o ton jaśniejszy od koloru podkładu.
Korektor Light jest niemal biały, z delikatnymi zielonkawymi tonami, które pomagają ukryć zaczerwienienia.

Tutaj po zasypaniu niespodzianki...


... i po przypruszeniu jej podkładem


Jak widzicie korektor pięknie ukrył moją niedoskonałość i dzięki temu stała się ona niemalże niewidoczna. Korektor ten jest lekki i oczywiście sypki, jak reszta produktów Annabelle Minerals. Myślę, że dla osób z bardzo jasną karnacją ten odcień sprawdzi się idealnie, jednak dla mnie zdecydowanie lepszy jest kolor Medium.

Korektory prezentują się następująco:




Korektory te są zapewne warte uwagi i myślę, że warto je wypróbować, bo jak widać kryją rewelacyjnie. Myślę, że próbki, które dostałam starczą mi na dobre kilka miesięcy (jak nie lat) używania, bo wystarczy odrobina, by niedoskonałość przestała rzucać się w oczy.

To tyle na dzisiaj. Mam nadzieję, że Was nie zamęczyłam tak długą notką, ale chociaż będziecie mialy co czytać, zwłaszcza, że pogoda nie dopisuje :(

Ściskam Was i pozdrawiam!
  
Ps. Współpraca z firmą Annabelle Minerals, która przesłała mi kosmetyki do testów w żaden sposób nie wpływa na moją subiektywną opinię wyrażoną w poście. Zawarłam tu jedynie swoje przemyślenia, Wasze zdanie może oczywiście być odmienne.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...