Na prośbę
Immenseness i kilku innych osób, żebym podzieliła się z Wami obszerną relacją na temat moich kotów i dużą ilością ich zdjęć, dzisiaj spełniam obietnicę :)
Może na początku zacznę od tego, jak to się stało, że obie dziewczyny znalazły się u mnie w domu. Z pierwszym kotem sprawa była prosta, od kilku lat (konkretnie od śmierci Kubusia - papużki falistej) w moim domu nie było zwierzaka. Jako, że dom bez zwierząt osobiście uważam za martwy, wierciłam rodzicom dziurę w brzuchu, że chciałabym mieć psa. Rodzice na psa się nie zgodzili, więc drogą kompromisu padło na kota. Któregoś dnia przeglądając ogłoszenia w Internecie, znalazłam przepiękne kocie dziecko u pewnych Państwa, którzy zapewnili swoim nowo narodzonym kociakom wręcz królewskie warunki egzystencji - byłam pod ogromnym wrażeniem (przepiękny dom z bardzo zadbanym ogródkiem, gdzie kotki mogły się do woli bawić, pierwsze wizyty u weta, odrobaczenie, porządna karma itp) i tym oto sposobem Misieńka dokładnie na samym początku kwietnia 2011 r. znalazła się u nas w domu :)
Jeden z pierwszych dni Misi już u nas:
Z czasem zaczęłam poznawać jej charakter, który okazał się być bardzo zrównoważony i spokojny, ale też i uparty. Misia również bardzo chętnie nauczyła się psich tricków takich jak "poproś", "podaj łapkę", czy "piątka". Bestia jest inteligentna :D Dla niedowiarków filmik na youtube >>>
TUTAJ<<<. Ponad to reaguje na swoje imię i przychodzi na zawołanie, nie reaguje za to na "kici, kici". Lubiła się bawić jako kociak, jednak teraz po skończeniu roku już zdecydowanie mniej i aktualnie jej ulubionym zajęciem jest spanie ;)
Tutaj w trakcie nauki postępowania cywilnego. Miśka odpadła pierwsza, a ja zaraz za nią :P
Taka jej codzienność:
Kajusia z kolei trafiła do nas w lipcu 2011 r. z wioski, gdzie prawdopodobnie czekałby ją nieciekawy los, bo wiadomo, jak to jest na wsi - kot żyje w stodole i ma łowić myszy. Nikt się nim nie przejmuje. Aż żal było by patrzeć na to jej cudne trójkolorowe futerko, które z czasem na pewno stało by się brudne, niezadbane i po prostu brzydkie, więc ta bieda trafiła do nas (razem z lokatorami w postaci zaawansowanego świerzba usznego, który tępiliśmy następne 3 tygodnie - ile to kociątko w tamtym czasie się namordowało to głowa mała).
Kaja ma charakter bardzo zróżnicowany. Przy obcych jest bojaźliwa i potrzebuje dużo czasu, by przekonać się do danej osoby. Mimo to nie daje się im zbytnio głaskać, ani brać na ręce. Z kolei przy domownikach jest bardzo rozbrykanym, wesołym i absorbującym kotkiem, który uwielbia noszenie na rękach (jak dziecko ;)) i zabawę swoją ulubioną zabawką - myszką. Ponad to uwielbia skupiać na sobie uwagę i głośno się dopominać np o jedzonko, zabawę, czy wypuszczenie na balkon. Jest niezwykle ciekawska i przylepna oraz bardzo zwinna (
TUTAJ filmik). Są takie dni, że całymi dniami chodzi i miauczy, żeby się z nią bawić, nosi w zębach myszkę i nie daje żyć człowiekowi (
TUTAJ filmik). Mimo to na prawdę nie da się jej nie lubić :)
Dzięki moim kociakom zaczęłam fantastyczną przygodę w głąb ich kociej natury. Są to niesamowite stworzenia, które dają człowiekowi masę radości i satysfakcji. Kot bowiem nie zaprzyjaźnia się z każdym, ale jeśli już to uczyni, potrafi być niemal tak wierny jak pies. To dzięki nim zaczęłam udzielać się charytatywnie oraz wspomagać różne organizacje zajmujące się kotami, a także pomagać kotom bezdomnym, czy pokrzywdzonym przez los (mam jeszcze dochodząco 3 kocie biedy na utrzymaniu). W końcu kto ma się nimi zająć, jeśli nie my - ludzie? Obcowanie z tymi fantastyczymi istotami jest zdecydowanie czymś, co mogę polecić każdemu z czystym sumieniem :)