środa, 29 sierpnia 2012

Serum wyszczuplająco - ujędrniające Slim Extreme 4D od Eveline

Hej Słoneczka! Wiem, wiem... pewnie myślicie, że totalnie o Was zapomniałam i wyrolowałam mówiąc, że wezmę komputer na urlop, aby dodawać nowe notki. Nigdy w życiu! Komputer wraz z moim WiFi zabrałam, jednak pośród pól i łąk o zasięg nieco trudno czego oczywiście nie przewidziałam, także zostałam bez możliwości jakiegokolwiek kontaktowania się z Wami (cudem udało mi się wysłać jednego e-maila z zapytaniem, czy moja paczka wymiankowa dotarła). Na szczęście wróciłam już do swojego miasta (niestety, gdyż wszystko co dobre szybko się kończy), stąd pełna sił, niemal od razu biorę się za dodawanie zaległych postów.

Dzisiaj (nieco późno) mam dla Was recenzję serum intensywnie wyszczuplająco - ujędrniającego od Eveline, otrzymane za pośrednictwem Urody i Zdrowia, które ma nam pomóc modelować i rzeźbić sylwetkę.


Co o produkcie mówi producent (można powiększyć):


Konsystencja:



Moja ocena 0-10 to 7
Serum stosowałam przez jakiś czas (ok 3 tygodnie) i mogę powiedzieć tyle - działa! Jednakże działanie określiłabym wyłącznie w kategorii ujędrnienia, ponieważ z natury jestem szczuplutką osóbką, więc spalać nie ma za bardzo czego :) Konsystencja produktu jest kremowa, dobrze rozprowadza się i wchłania. Po użyciu mamy wrażenie chłodzenia, jednakże nie jest ono silne, jak w przypadku innych tego typu kosmetyków. Produkt dobrze nawilża i napina skórę dzięki czemu staje się ona bardziej sprężysta, ale aby osiągnąć taki efekt stosowanie wymaga systematyczności. Zapach jest miły dla nosa - typowo mentolowy. Co do opakowania, wyróżnia się ono na sklepowych półkach i ciężko je przegapić, jednak jak dla mnie jest nieco zbyt kolorowe, wolę jednak kiedy kosmetyki do pielęgnacji mają bardziej stonowaną szatę graficzną. Cena - stosowna do jakości, ok 18 zł za 250 ml kosmetyku.

Ps. Współpraca z portalem Uroda i Zdrowie, który przesłał mi produkty do testów w żaden sposób nie wpływa na moją subiektywną opinię wyrażoną w poście. Zawarłam tu jedynie swoje przemyślenia, Wasze zdanie może oczywiście być odmienne.

No to od teraz dziewczynki zaczynamy nadrabiać zaległości. Od jutra wybieram się na wycieczkę po Waszych blogach :)

czwartek, 23 sierpnia 2012

Fresh & Soft Oczyszczający płyn micelarny od Eveline oraz paczka wymiankowa od Shoegirl

Witam Was Kochane! Dzisiaj post z serii dłuuuuugich, ale mam nadzieję, że nie nudnych i dotrwacie do jego końca :) Na początek trochę prywaty, otóż moje Drogie już jutro wyjeżdżam na jakiś czas na wieś, prawdopodobnie do wtorku, ale pewności nie mam, bo może spodoba mi się tak bardzo, że zostanę dłużej ;) Zabieram ze sobą swojego netbooczka, który już wrócił z naprawy, żebym mogła dodawać dla Was na bieżąco najświeższe recenzje produktów jednak, jak wiadomo - czas spędzony z rodzinką i przyjaciółmi na ogniskach, wypadach i pogaduchach do białego rana nie sprzyja siedzeniu na kompie, więc w blogosferze będzie mnie bardzo mało, niemniej jak tylko wrócę ponadrabiam zaległości na Waszych blogach i odpowiem na maile od Was (których ostatnio jest coraz więcej!!! :*)

A ja sobie będę spędzać czas o tutaj:


Nie, nie na łące (chociaż to pewnie poniekąd też) :) Tylko w okolicach, gdzie jak widać pola, łąki, lasy, rzeki, jeziora, zwierzątka i przede wszystkim święty spokój. Oj mam nadzieję, że będzie to udany urlop :D.


Nie przedłużając przechodzę od razu do recenzji płynu micelarnego Eveline, jaki otrzymałam (tak, zgadłyście) za pośrednictwem portalu Uroda i Zdrowie.


Co o produkcie mówi producent:


Ja otrzymałam wersję do skóry wrażliwej. Płyn całkiem nieźle zmywa makijaż i u mnie najlepiej sprawdził się przy zmywaniu podkładu, pudru, różu itp, natomiast nieco gorzej oczu, gdyż nie do końca radził sobie z cieniami nałożonymi na bazę i tuszem do rzęs, ponieważ nieco go rozmazywał wokół oczu. Nie powodował żadnego łzawienia, nie ściągał skóry i nie przesuszał. Bardzo fajnie nawilżał, więc w większości obietnice producenta zostały spełnione. Ja jednak używam go tylko do oczyszczania twarzy, z którym radzi sobie świetnie, a oczy pozostawiam niezawodnej dwufazówce. Produkt ten sprawdza się również bardzo dobrze jako tonik, więc za to ma ode mnie dodatkowy plus!

Moja ocena 0-10 to 8
Spokojnie mogę polecić ten kosmetyk osobom posiadającym wrażliwą cerę i ze skłonnościami do przesuszania, ponieważ płyn nie spowoduje dodatkowych dolegliwości, a wręcz przeciwnie - przesuszoną buzię nawilży, a wrażliwej cery nie podrażni. Ogólnie podsumowując - dobra rzecz w dobrej cenie, dlatego warto spróbować!

Ps. Współpraca z portalem Uroda i Zdrowie, który przesłał mi produkty do testów w żaden sposób nie wpływa na moją subiektywną opinię wyrażoną w poście. Zawarłam tu jedynie swoje przemyślenia, Wasze zdanie może oczywiście być odmienne.


Na koniec chciałam się Wam pochwalić przepiękną paczką, jaka przyszła do mnie w ramach wymiany z Shoegirl z bloga www.milionail.blogspot.com
Aż mi dech zaparło, gdy zobaczyłam jak dziewczyna się postarała, począwszy od pięknego zapakowania, po samą zawartość. Dodam, że miałam otrzymać tylko rozświetlacz Vampire's Love i róż Essence.




Dziękuję Martuś raz jeszcze i mam nadzieję, że po moim powrocie poznamy się wreszcie "na żywo" :* Serdecznie polecam wymianę z tą przemiłą osóbką! :)

Uciekam, do usłyszenia! :*

środa, 22 sierpnia 2012

Swatch: Make up a'la papużka falista

Witam Was moje Drogie :D Wczoraj otrzymałam od jednej z blogerek paczkę z odkupioną przeze mnie paletką Sleek Ultra Mattes Brights V1 (dziękuję Kochana). Pomimo faktycznie dość słabej pigmentacji jestem z tych cieni bardzo zadowolona tak że po pierwszych swatchach wszystkich kolorów postanowiłam od razu coś zmalować i oto co mi wyszło:




Wybaczcie mi tą zabawną nazwę, ale pierwsza myśl, jaka mi przyszła do głowy po wykonaniu tego make up'u to właśnie papużka falista (i mój świętej pamięci Kubuś, który przeżył ze mną całe 9 lat).

Cienie których użyłam to:
* żółty - Bamm!
* miętowy - Chill
* zielony - Cricket

+ dodatkowo wytuszowałam rzęsy mascarą Eveline Volumix Fiberlast oraz zrobiłam kreskę czarnym eyelinerem od Wibo.

Jak Wam się podoba? Uważam, że pomimo dosyć słabej pigmentacji kolorystyka jest rewelacyjna i na pewno będzie to jedna z moich ulubionych paletek (w sumie jak każda Sleek'owa).

Mani na dziś: Motylem jestem :)

Dzisiaj na wesoło, ostatnio wzięło mnie na zabawę z kolorami, bo i pogoda dopisuje i lato w pełni, cieplutko na dworze, więc i ja jestem zadowolona :) Wspomogłam się nieco stemplami, bo mój motyl przypominałby raczej kreskę i 4 kółka, więc wolałam nie ryzykować :D




wtorek, 21 sierpnia 2012

Kompleksowy krem BB od Eveline

Witajcie moje Drogie. Jak dobrze znowu być w blogosferze :D Mam nadzieję, że choć troszkę tęskniłyście za mną, bo ja za Wami bardzo!
Przed nami w najbliższym czasie sporo recenzji i nowych makijaży (nie próżnowałam nawet podczas przerwy), więc serdecznie zapraszam do obserwacji bloga :) Nie przedłużając, zaczynamy!

Dzisiaj opowiem Wam co nieco kremie BB, jaki miałam przyjemność przetestować dzięki portalowi Uroda i Zdrowie oraz marce Eveline.

Kremik zamknięty jest w takim oto przyjemnym dla oka opakowaniu:



Na swoje szczęście otrzymałam odcień do cery śniadej, ponieważ nawet pomimo faktu, że w lato celowo nie opalam twarzy, żeby na stare lata nie mieć zmarszczek, moja skóra sama z siebie nabiera ciemniejszego kolorytu, więc wersja dla bladziochów aktualnie u mnie się nie sprawdza :)

Źródło Uroda i Zdrowie:

"Niedoskonała skóra
Każda z nas ma pewne niedoskonałości cery, przebarwienia, nierówności. Przy cerze naczyniowej mamy popękane naczynka i zaczerwienienia. Przy cerze trądzikowej, często widoczne są blizny po trądzikowe, skazy na skórze. Wielokrotnie staramy się to wszystko ukryć pod dużo ilością różnych podkładów, fluidów. Zwłaszcza latem ciężkie kosmetyki korygujące koloryt nie pozwalają skórze oddychać, zatykając pory i dodatkowo osłabiając jej strukturę.

Idealne rozwiązanie na lato
Kompleksowy krem BB efekt BABY FACE ™ z pigmentami mineralnymi firmy Eveline Cosmetics to lekki krem nawilżający, który dodatkow idealnie wyrównuje koloryt skóry. Maskuje niedoskonałości i przebarwienia jednocześnie doskonale nawilżając, odżywiając i chroniąc skórę. Łatwo i równomiernie rozprowadza się na skórze, zapewniając jej natychmiastowy efekt BABY FACE™ – doskonale wygładzonej skóry.

Dlaczego krem BB Eveline?
Odżywcza formuła z bioHYALURON PLUS COMPLEX™, koktajlem witamin (A, C, E, F), kofeiną i proteinami jedwabiu intensywnie i długotrwale nawilża, rozświetla
i wygładza cerę. Minerały morskie oraz AQUAPHYLINE® nawilżają oraz chronią skórę przed nadmierną utratą wody.  BioKolagen i Pro-Elastyna zapewniają jędrność, gładkość
i elastyczność. Wysoki filtr SPF 15 chroni przed UVA/UVB oraz wolnymi rodnikami.

Jeden kosmetyk zamiast sześciu w wakacyjnej kosmetyczce!
Kompleksowy krem BB 6 w 1 Blemish Base Cream Eveline Cosmetics

Zastępuje 6 kosmetyków do codziennej pielęgnacji:

  • krem nawilżający,
  • krem odżywczy,
  • bazę pod makijaż,
  • korektor,
  • podkład pod makijaż,
  • emulsję ochronną SPF 15
Cena: 50 ml ok. 14,99 zł (dla cery jasnej lub śniadej)"



Moja ocena 0-10 to 6

Konsystencja kremu jest powiedziałabym, jak dla mnie dość tępa. Ciężko go rozprowadzić nie pozostawiając brzydkich smug, dlatego przed jego nałożeniem polecam zrobić dokładny peeling. Po wypeelingowaniu buźki, krem ładnie stapia się z cerą nadając zdrowy, subtelny odcień opalenizny. Koloryt jest zrównany, jednocześnie dając przy tym efekt nie pomalowanej twarzy. Co do nawilżenia, faktycznie ono występuje i nie ma mowy o jakimkolwiek przesuszeniu.



Tak prezentuje się moja "naga" cera:



A tutaj z kremem BB od Eveline:


Ogólnie za tą cenę polecam przetestować, bo może akurat komuś przypasuje, czytałam że jest wiele zwolenniczek tego produktu, więc myślę, iż warto spróbować. Ja przyznam, że dopiero przy trzecim podejściu znalazłam sposób na pozbycie się smug (aplikacja Beauty Blenderem sprawdza się tutaj idealnie!) i teraz ten krem dość często gości na mojej twarzy. Nie jest to może szczyt moich marzeń (mimo wszystko wolę produkty nieco mocniej kryjące), ale źle nie ma i na codzień sprawdza się przyzwoicie.

Ps. Współpraca z portalem Uroda i Zdrowie, który przesłał mi produkty do testów w żaden sposób nie wpływa na moją subiektywną opinię wyrażoną w poście. Zawarłam tu jedynie swoje przemyślenia, Wasze zdanie może oczywiście być odmienne.

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Z powrotem!

O rany! Witajcie moje Kochane, nie było mnie tutaj tydzień, bez uprzedzenia i bez wyjaśnień. Tak to jest kiedy oba komputery w domu popsują się niemal w tym samym czasie ;/ Zostałam odcięta od świata. Najpierw padł mi laptop (pewnie ze starości, bo staruszek ma już ok 6 lat), później popsuł się netbook na którym pisałam dla Was ostatnie recenzje (siadła głowica dysku głównego), więc nie miałam wyboru i musiałam zaopatrzyć się w nowy sprzęt. Mam nowego laptopa i liczę, że posłuży mi równie dobrze jak ten stary i nie będzie przez niego żadnych nieprzewidzianych niespodzianek. W każdym razie wróciłam na co prawda niedługi czas, ale jednak. Spodziewajcie się natłoku nowych recenzji! :) Pozdrawiam :*

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Professional Mascara Big Volume Lash 100% Black Lashes od Eveline

Przyszła pora na kolejną odsłonę recenzji kosmetyków od Eveline. Dzisiaj mam przyjemność zaprezentować Wam mascarę, która wzbudziła mój największy entuzjazm nie licząc balsamu sprzed kilku postów.

Mascara zamknięta jest w przyjemnym, czerwonym opakowaniu i już sama jej nazwa sugeruje nam, że możemy spodziewać się sporego pogrubienia naszych rzęs. Czy tak jest rzeczywiście? O tym w dalszej części postu.


Źródło Uroda i Zdrowie:

"100% PROFESJONALISTA DLA RZĘS Z CHARAKTEREM
Tusz Big Volume Lash 100% Black Lashes to prawdziwy profesjonalista w tworzeniu niepowtarzalnego makijażu
oczu. Dzięki specjalnie zaprojektowanej szczoteczce oraz unikalnej formule maksymalnie zwiększa objętość rzęs i nadaje spojrzeniu wyjątkowo intrygującego charakteru.


Idealna kompozycja prowitaminy B5, protein oraz naturalnego wosku carnauba niesamowicie wydłuża rzęsy i zalotnie je podkręca. Opatentowana, niezwykle giętka i elastyczna szczoteczka BUBBLE FLEXY BRUSH TM doskonale dopasowuje się do rzęs, dodając im megagęstości. Już za pierwszym pociągnięciem rzęsy pokryte są warstwą intensywnie czarnego tuszu, który ekstremalnie długo się utrzymuje. Kolejne aplikacje potęgują efekt precyzyjnie rozdzielonych i pogrubionych rzęs, bez grudek i sklejania. Krótsze włoski szczoteczki nanoszą tusz na pojedyncze rzęsy, a dłuższe idealnie je rozczesują i unoszą do góry.
Rzęsy są profesjonalnie podkreślone, a Twoje spojrzenie przykuwa uwagę jak nigdy dotąd!


Efekty:
- głęboki kolor czerni
- równomierne rozprowadzenie tuszu od nasady aż po końce
- dokładne rozdzielenie bez grudek i osypywania się
- widowiskowo zwiększona objętość rzęs"




Przyznam się Wam, że chyba pierwszy raz niemal bez żadnych zarzutów (poza jednym, o czym niżej) podpisuję się pod tym co sugeruje producent! Mascara ta wywarła na mnie ogromne wrażenie. Rzeczywiście ciekawym rozwiązaniem jest tutaj szczoteczka, która bardzo precyzyjnie rozdziela rzęsy, nie tworzy żadnych grudek (może bardzo minimalne) i dobrze się nią manewruje podczas makijażu oczu.


Mascara przepięknie podkręca rzęsy i unosi je ku górze, dzięki czemu możemy cieszyć się spektakularną "firanką". Jest mocno napigmentowana, dzięki czemu nadaje naszemu spojrzeniu teatralny look, jednak w moim wypadku jest to na duży plus, ponieważ uwielbiam mieć mocno podkreślone rzęsy.

Dla porównania, na poniższym zdjęciu widzicie moje "nagie" rzęsy:


A tutaj po nałożeniu dwóch warstw tuszu, bez rozdzielenia grzebyczkiem:


Mascara Eveline oprócz pięknej, głębokiej czerni, jest ponad to bardzo wytrzymała i nawet podczas upałów nie tworzy na dolnych powiekach "efektu pandy". Pomimo tych wszystkich zalet jest jeszcze jedna. Otóż jej zmywanie jest dziecinnie proste! Mimo, że jest bardzo trwała, to przy tym nie wodoodporna, dzięki czemu możemy ją zmyć praktycznie każdym płynem do demakijażu.

Moja ocena 0-10 to 9.5

Tak, tak, tak!!! Chyba wreszcie znalazłam idealną mascarę dla siebie. Używałam ich już na prawdę bardzo wielu, kilka było nawet wysokopółkowych, jak Lancome, czy Estee Lauder, jednak w przypadku Eveline cena w stosunku do jakości jest śmiesznie niska, ponieważ to cudo kosztuje zaledwie ok 13.50 zł, a efekty są jak widać. Jeden mały minusik jaki zauważyłam to ten, że mascara ta delikatnie skleja niektóre rzęsy, niemniej jednak wystarczy użyć grzebyka do rozdzielania i problem znika :) Na pewno jeszcze nie raz po nią sięgnę, bo aktualnie jest to mój numer jeden! :)
 
Ps. Współpraca z portalem Uroda i Zdrowie, który przesłał mi produkty do testów w żaden sposób nie wpływa na moją subiektywną opinię wyrażoną w poście. Zawarłam tu jedynie swoje przemyślenia, Wasze zdanie może oczywiście być odmienne.

piątek, 10 sierpnia 2012

Wieczorowy make up (turkusowo po raz kolejny)

Jako, że prawdopodobnie wybieram się ze znajomymi w sobotę do klubu (o ile ekipa dopisze) postanowiłam trochę poeksperymentować z makijażem i przedstawić Wam swoją propozycję na tę okazję.
Jak już z pewnością wiecie, preferuję dość mocne podkreślenie oczu nawet na codzień, ponieważ podoba mi się zestawienie pt. "ciemne oczy - jasne usta" i w sumie nie umiem się zbytnio przestawić na inną kombinację. Mimo to, aby pomimo ciemności i jaskrawych świateł w klubie mój makijaż był widoczny, a przy tym nie nachalny, postanowiłam użyć cieni których nawet ja w trakcie dnia nie odważyłabym się użyć :)

Oto moja propozycja, wg mnie pasuje do brunetek i czarnowłosych dziewczyn, ponieważ dla eterycznych blondynek może się okazać zwyczajnie "za ciężki". Na żywo kolory są znacznie bardziej intensywne (o ok 2 tony ciemniejsze) niż widać na zdjęciach, ale niestety mój aparat nie był w stanie tego uchwycić, a szkoda :(





Nie dodawałam krechy na górną powiekę, bo wg mnie efekt byłby przesadzony i po prostu "przemalowany".

Cienie jakich użyłam to:
* jasno niebieski - My Secret trio nr 303
* morski - Catrice nr 190 Petrol Keeps Me Running

Rzęsy wytuszowałam mascarą Eveline Big Volume Lash.

Ps. DUŻA DOKŁADKA DO WYMIANY, SUPER PRODUKTY, ZAPRASZAM!

czwartek, 9 sierpnia 2012

Zlot śląskich bloggerek w Katowicach!

Kochane moje, kompletnie zapomniałam poinformować Was, jako moje czytelniczki, że dnia 9.09.2012 r o godzinie 14.00 w pubie Kredens w Katowicach odbędzie się spotkanie śląskich bloggerek, na które wszystkie Was serdecznie zapraszam. Ilość miejsc jest ograniczona tak że spieszcie się! Ja będę na pewno. Po wszelkie informacje odsyłam Was do którejś z 4 organizatorek, czyli RedheadCraving for beautyiwillbethereonly4u, a więcej o spotkaniu przeczytacie na blogu jednej z nich, czyli Matleny. To co? Mam nadzieję do zobaczenia! :D


Kolorowo mi :)

Witajcie! Dzisiaj kolejna odsłona wyprzedaży. W ostatnim czasie oprócz kilku ubrań i butów (jeśli chcecie to zaprezentuje co dorwałam) udało mi się zakupić również moje ukochane cienie do powiek, których jak już wiecie sprzed kilku postów mam masę i ani mi w głowie odwyk :D
Tym razem wyczaiłam cień na który od dość dawna miałam ochotę, jednak niestety jako limitowanki nie było go nigdzie w sprzedaży. Mam tu na myśli edycję Catrice - Out of Space i cień o nazwie Back to Pandora, czyli przecudny granat z mieniącymi się brokatowymi drobinkami. Cudem dorwałam go na wyprzedaży w mojej Naturze, podobnie jak inny cień, którego już nie ma w regularnej sprzedaży, czyli Catrice nr 190 Petrol Keeps me Running (jeden i drugi były przy mnie wystawiane na półkę, więc mam pewność, że nikt w nich nie grzebał). Oprócz tego zahaczyłam o Rossmana i tam znalazłam cień z różanej kolekcji w barwach które uwielbiam, czyli odcieniach niebieskiego i morskiej zieleni. Jakość co prawda pozostawia wiele do życzenia, ale pomalować się tym da, zwłaszcza że za 1,29 aż żal było przejść obok tego obojętnie :D



Tak cienie wyglądają na ręce bez użycia bazy!


Ceny tych cieni to Wibo, różana kolekcja - 1,29 zł, Catrice Petrol Keeps Me Running - 8,99 zł, Catrice Back To Pandora - 11,99 zł.

No i jak? Podobają Wam się, macie je może w Waszych zbiorach? Miłego dnia Kochane! :*

środa, 8 sierpnia 2012

Body Glam - Luksusowy jedwab do ciała od Eveline

Witam Was moje Kochane! Dziś będzie recenzja produktu, który ostatnimi dniami bardzo, ale to bardzo przypadł mi do gustu, a to wszystko dzięki uprzejmości portalu Uroda i Zdrowie oraz marki Eveline. Oto i on (tam ta da dammm):


Źródło Uroda i Zdrowie:


"Głęboko nawilżona i jedwabiście gładka skóra 48h!

Przeznaczony do skóry suchej, bardzo suchej i wrażliwej.
Ekskluzywny ekstrakt z czystego jedwabiu – maksymalnie wygładza skórę, sprawia że staje się ona miękka i wyjątkowo sprężysta.
VitalSkin™ – naturalne źródło witamin z grupy B, pomaga skórze zachować fizjologiczną równowagę.
Kwas hialuronowy – intensywnie i długotrwale nawilża, zapewnia spektakularne wygładzenie naskórka.
Hydromanil™ – polisacharydy pozyskiwane z drzewa tara, które tworzą na powierzchni skóry delikatny film chroniący przed utratą wody.
Koktajl witamin A, E, F – odżywia i regeneruje, przywraca młodzieńczy blask.
Naturalna betaina – zapewnia prawidłowy poziom nawilżenia nawet najgłębszych warstw naskórka.
D-panthenol i alantoina - łagodzą i koją podrażnienia, przywracają komfort suchej i szorstkiej skórze."

Moja ocena 0-10 to 10

Wg mnie największą zaletą tego jedwabiu jest jego zapach (do działania zaraz przejdę). Wprost obłędny! Nie jestem w stanie go do niczego porównać, ale pachnie po prostu ekstremalną czystością, nawet perfumy mogłyby mieć zbliżone do niego nuty zapachowe i na pewno często bym po nie sięgała :).
Opakowanie jest pojemne, zawiera fajną pompkę, dzięki której możemy dozować sobie ilość kosmetyku, która będzie dla nas wystarczająca.


Jako posiadaczka skóry normalnej, nie przesuszonej muszę przyznać, że obawiałam się, iż ten produkt będzie miał o wiele bardziej treściwszą konsystencję i krótko mówiąc będę się po nim lepić, jednak nic z tych rzeczy. Jedwab jest lekki, doskonale się rozprowadza oraz wchłania, pozostawiając na skórze ochronny film (nie tłusty!), dzięki któremu skóra jest znacznie milsza w dotyku, gładsza i cudownie pachnąca. Jest również bardzo wydajny. Opakowanie zawiera aż 245 ml które starczą na bardzo, bardzo długo.
Nie mam pojęcia jak sprawi się na skórze mocno przesuszonej, jednak nawet dla mojej normalnej jest w sam raz, więc myślę że jest to kosmetyk wielofunkcyjny. Ogólnie jestem z niego bardzo zadowolona i nawet w kąt poszły moje ukochane masła z Joanny. POLECAM!!!

 Ps. Współpraca z portalem Uroda i Zdrowie, który przesłał mi produkty do testów w żaden sposób nie wpływa na moją subiektywną opinię wyrażoną w poście. Zawarłam tu jedynie swoje przemyślenia, Wasze zdanie może oczywiście być odmienne.

A tak odpoczywają sobie moje dziewczyny :D

Misia :*



Kajusia :*

niedziela, 5 sierpnia 2012

Au Naturel make up

Pierwszy makijaż wykonany paletką Au Naturel Sleek'a.




Powiem Wam, że ta paletka jest genialna!!! Żałuję, że tak późno się na nią zdecydowałam, bo cienie są na prawdę przepiękne! No nie mogę wyjść z zachwytu odkąd ją mam w swoich łapkach.

Cienie jakich użyłam to:
* wew. kącik - Toast
* środek powieki - Taupe
* zew. kącik - Mineral Earth i Noir
* kreska na górnej i dolnej powiece -  Noir

Rzęsy wytuszowane mascarą Eveline Volume Fiberlast.

sobota, 4 sierpnia 2012

Zbiorczy misz-masz :)

Hej Laleczki! Dziś będzie zbiorczo o wszystkim. Przede wszystkim chciałam Wam na początku pokazać, jak mieszkają sobie moje kosmetyki (te najpodręczniejsze), czyli przede wszystkim te których używam na codzień, tzn głównie cienie, pomadki, tusze, lakiery do paznokci, część mojej biżuterii i perfumy, nie licząc kompletnie kosmetyków do pielęgnacji (jeśli będziecie chciały o tym w innym poście). Otóż moje rzeczy zajmują dwie sporej wielkości szuflady i jedną bardzo dużą kosmetyczkę. Prezentuje się to mniej więcej tak:

Jako, że jestem dumną posiadaczką kilkunastu cieni do powiek, pierwszą szufladę poświęciłam głównie im. W większości są to zestawy różnych palet (prawy dolny róg), przez co nie zajmują mi jakoś nazbyt dużo miejsca i kilka cieni pojedynczych widocznych na końcu szuflady po lewej stronie. Dodatkowo trzymam w niej kosmetyki, które otrzymałam od firmy Annabelle Minerals, próbki z różnych sklepów (no i od Was oczywiście) oraz korektory E.L.F.a :)



Druga szuflada jest jak widać o wiele bardziej zapełniona. W największej części zajmują ją jak widać lakiery, obok są gumki do włosów oraz żółty koszyczek, który zajmują gadżety do paznokci (stemple, płytki, naklejki itp). Trochę niżej trzymam metalowe pudełeczko (po herbacie!) wypełnione moimi kolczykami, obok znajdują się perfumy, których aktualnie mam 4 rodzaje. Dalej jest srebrna dłoń, która co prawda powinna stać na wierzchu na szufladzie, jednak przy moich kotach jest to awykonalne, która mieści moje wszystkie pierścionki, srebrny łańcuszek i dwie bransoletki. Jak się mocno wpatrzycie dostrzeżecie jeszcze moją pęsetę i kilka spinek które nie wiem jakim cudem znalazły się nie na swoim stałym miejscu, kolczyki-piórka, które mimo usilnych chęci zmuszona jestem trzymać poza puzderkiem na kolczyki, gdyż są za duże i się zwyczajnie nie mieszczą oraz kilka płatków kosmetycznych, które z wygody lubię mieć pod ręką :) Różowy koszyczek natomiast wypełniają rzeczy na wymianę (zaglądajcie do zakładki :))


No i na końcu moja kosmetyczka, tutaj opis jest zbędny:


Teraz pochwalę się Wam moją czwartą (i zapewne ostatnią przynajmniej na razie) paletką Sleek, mianowicie Au Naturel, której chyba nikomu już przedstawiać nie trzeba. Brązów było mi zdecydowanie brak, więc koniecznie musiałam nadrobić zaległości:


A tutaj łup z którego jestem najbardziej zadowolona, czyli Celia Nude!!!!!!!!!! (Katowice - Skarbek, dla wtajemniczonych ;))


Miłego dzionka, ja zaraz mykam na spotkanie z kumplem :)

czwartek, 2 sierpnia 2012

Pielęgnacja, pielęgnacja... - uwaga, długi post :)

Dzisiaj przedstawię Wam dwa kosmetyki z którymi w ostatnim czasie bardzo się polubiłam. W sumie błąd - ja polubiłam się z jednym, a moja mama z drugim.

Nie wiem jak Wy, ale ja sporadycznie używam kremów do rąk, głównie ze względu na klimat w jakim mieszkamy. Wiosną, latem i jesienią jest to niemal całkowicie zbędny dla mnie kosmetyk, ponieważ na ogół nie mam problemu z przesuszoną skórą dłoni (chociaż ostatnio różnie z tym bywa). Natomiast kiedy przychodzi zima, ooooo tak, wtedy zdecydowanie staje się potrzebny, gdyż moje wrażliwe łapki mocno cierpią w tym czasie. Do tej pory moim faworytem było Kozie Mleko z Ziaji, jednak od kilkunastu dni ma ogromną konkurencję w postaci tego oto kremiku:


Oto co pisze producent:


Krem ten otrzymałam do testów od Biogalerii, celem wyrażenia swojej opinii. Jak już otrzymałam, to mówię - poużywam trochę i zobaczymy jak się sprawdzi, no i moje drogie powiem Wam, że przepadłam bez reszty :)

Moja ocena 0-10 to 10

Krem ten ma nadawać miękkość naszym dłoniom (w końcu jest przeznaczony dla dłoni suchych), sprawiać, że będą na nowo odżywione i wzmocnione oraz ochronione przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych. Jak już wspomniałam, nie jestem posiadaczką problematycznych dłoni, jednak po stosowaniu kremu i tak odczuwam wyraźną różnicę, mianowicie faktycznie są zdecydowanie gładsze i przede wszystkim krem ten nie pozostawia na nich tłustej warstwy! Ręce nie kleją się i nie mamy wrażenia jakbyśmy przed chwilą włożyły je do oleju. Oczywiście, jeśli nałożymy go za dużo, wtedy będzie to wyczuwalne, jak w każdym kremie, jednak przy kropce wielkości dwóch ziarenek grochu nie ma prawa się się to zdarzyć. Dzięki temu również, krem staje się bardzo wydajny! Poza tym PRZEPIĘKNIE pachnie!!! Nie wiem, jak określić ten zapach, ale jest on przede wszystkim świeży i pachnie po prostu czystością. Często kładę sobie ten krem na dłonie tylko po to, by go po prostu sobie powdychać :) Jak dla mnie może on spokojnie stanąć przy kózce z Ziaji, gdyż od niedawna oba te kremy są moimi zdecydowanymi faworytami i jeszcze póki co lepszych nie znalazłam :)



Kolejnym produktem, który miała tym razem przyjemność testować moja mama, jako posiadaczka skóry suchej, to krem AA Naturalna Stymulacja, krem przeciwzmarszczkowo wygładzający na dzień do cery suchej i normalnej:


Co pisze producent:


Kremik zamknięty jest w małym, bardzo poręcznym ze względu na kształt słoiczku:


Oto opinia mojej mamy:

" Krem ma bardzo przyjemną konsystencję, bardzo łatwo rozprowadza się na twarzy i wklepuje. Ma miły zapach oraz rzeczywiście świetnie wygładza cerę zwłaszcza po myciu w twardej wodzie. Skóra jest faktycznie zdecydowanie bardziej wygładzona i tym samym bardziej sprężysta. Wygląda na zdrowszą. Wszelkie podrażnienia również zostały zredukowane. Po użyciu kremu cera nie świeciła się, krem bardzo dobrze się wchłaniał i nie powodował przetłuszczania cery. Krem nadaje się również pod makijaż, gdyż dość dobrze się na nim trzyma. Zmarszczki, które już są, zostały może minimalnie zredukowane, jednak nie był to mocno widoczny efekt. Gdybym miała polecić poleciłabym głównie Paniom w przedziale wiekowym zawartym na opakowaniu."

Ocena mamy 0-10 to 9

Jeśli nie macie pomysłu na prezent dla kogoś starszego, myślę, że taki krem będzie fajnym rozwiązaniem. Moja mama go bardzo polubiła i stwierdziła, że jeszcze nie raz go na pewno kupi.

Ps. Współpraca z drogerią Biogaleria, która przesłał mi produkty do testów w żaden sposób nie wpływa na moją subiektywną opinię wyrażoną w poście. Zawarłam tu jedynie swoje przemyślenia, Wasze zdanie może oczywiście być odmienne.

środa, 1 sierpnia 2012

Mani na dziś: Kolorowa zebra

Cześć Słoneczka! :) Pisałyście ostatnio, że dawno już nie było notki lakierowej. Wszystko się zgadza, ale już tłumaczę dlaczego. Otóż jakiś czas temu pękł mi w połowie paznokieć (auuuu!!!), a ja już mam tak, że jak muszę obciąć z jakiegoś powodu jeden, to ścinam od razu wszystkie (jak gdzieś ktoś ładnie napisał - taka zbiorowa solidarność). Zanim jako takie mi wyrosły,aby można je było ludziom pokazać, musiało trochę czasu upłynąć. Nie chciałam Was straszyć ogryzkami ściętymi na zero i stąd właśnie wynikał brak notek, ale nie martwcie się - już pomału zaczynam nadrabiać :)
Dziś idzie na obstrzał kolorowa zebra, czyli taka moja kolejna wariacja. Do jej zrobienia użyłam miętowego lakieru z Wibo z serii Amazing Amazone nr 3 oraz lekko podeschniętego lakieru Essence Colour&Go i oczywiście płytki zwierzęcej z Essence. Całość prezentuje się jak widać:





Uwierzycie, że mam go na sobie bez żadnego topa już 3 dzień? Nawet nie starły się końcówki! Czasem tanie, nie znaczy złe, pozdrawiam Was, a tymczasem wybywam na słoneczko :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...