Hello! Tytułem wstępu, chciałam podziękować Wam za rady pod poprzednim postem w kwestii ubogacenia wpisów na moim blogu. Lubicie przerywniki, więc oprócz recenzji kosmetyków, których jest tu zdecydowanie najwięcej, postaram się zamieszczać więcej postów odnośnie książek które czytam, przeczytałam, lub zamierzam i więcej outfitów :). Czasem także podzielę się z Wami swoimi rysunkami, które wytrwale tworzę :). Miło mi, że się Wam podobają i zostały ciepło przyjęte, chociaż wiem, że jeszcze masa pracy przede mną, zanim dojdę do w pełni zadowalającego rezultatu :).
Przechodząc do meritum - dzisiaj mam dla Was niedawno zapowiadaną recenzję suchych szamponów Batiste, które szturmem podbiły blogosferę. Osobiście byłam do nich nastawiona z solidną rezerwą po przygodach z Syossem, który co prawda nie był zły, ale wyczesanie go stanowiło koszmar, przez co na bardzo długi czas (ponad rok) zraziłam się do tego typu produktów. Jednak po tylu pochwałach czytanych na blogach i oglądanych na YouTube, a już zwłaszcza u mojej blogowej koleżanki Marty, znanej szerzej, jako Shoegirl, postanowiłam dać im szansę i wiecie co? Był to strzał w dyszkę! :)
Zasada działania suchych szamponów jest prosta. Jeśli brakuje nam czasu, by umyć głowę, sięgamy po taki szampon i rozpylamy zawartość z odległości ok 30 cm, jednak nie mniej niż 25 cm, chwilkę odczekujemy, aby kosmetyk mógł wchłonąć nadmiar sebum z włosów, masujemy skórę głowy, ewentualnie wyczesujemy pozostałości szczotką i voila! Włosy wyglądają na zdecydowanie świeższe, są uniesione u nasady i nabierają objętości. Żeby zobrazować efekt, postanowiłam przeprowadzić naoczny test, który ujęłam na poniższych zdjęciach.
Posiadam dwie wersje szamponów Batiste - Dark & Deep Brown do włosów od czarnych, po głęboki brąz, która charakteryzuje się tym, że pyłek który rozpylamy jest w ciemnej tonacji kolorystycznej, przez co nie odznacza się na moich włosach i wersję XXL Volume, która ma na celu nadać włosom objętość (tutaj pyłek jest koloru białego). Do testu wykorzystałam właśnie wersję Volume jako, że rano moje włosy mają czasem tendencję do przyklapnięcia.
Wybaczcie zamazaną twarz i dresik, ale wyglądam wybitnie niewyjściowo, gdyż przeziębienie wciąż mnie trzyma (brak makijażu, czerwony nos, błyszczące oczy i wory pod oczami, to na pewno nie jest widok, który chce się oglądać) i jedyne o czym marzę to leżeć sobie pod kocykiem z kubkiem gorącej herbaty. Te drobne fale widoczne na zdjęciach to efekt zaplatania warkoczyków na noc, by włosy się nie plątały ;).
Stan przed - jak widać na załączonym obrazku, włosy są oklapnięte, lekko przetłuszczone, tuż przed myciem.
Po rozpyleniu szamponu XXL Volume zostaje na włosach wspomniany biały pyłek, którego pozbywamy się przez masaż opuszkami palców i wyczesanie szczotką.
I efekt po - jak widać włosy zdecydowanie zostały odświeżone i nabrały objętości.
Zauważyłam jedną różnicę w stosowaniu obu produktów. Mianowicie, używając wersji XXL Volume włosy są co prawda mocniej uniesione, ale też i sztywniejsze, niż podczas używania Dark & Deep Brown. W dotyku są, jak po użyciu lakieru do włosów. Co do przedłużenia świeżości, sprawa wygląda identycznie w obu przypadkach, aczkolwiek zauważyłam, że zależy to również od stopnia przetłuszczenia włosów. Przy mocnych tłuściochach, efekt utrzymuje się zaledwie kilka godzin, natomiast przy lekkim - nawet od rana do wieczora :).
Podsumowując:
ZALETY:
+ łatwe rozpylanie
+ łatwe wyczesywanie
+ kosmetyk rzeczywiście działa i to rewelacyjnie!
+ miły dla nosa zapach (w obu wersjach mam bardzo zbliżony, jednak wiem, że dostępne są różne zapachy)
+ cena - 15 zł za takie cudo, zdecydowanie warto!
+ wydajność - użyłam już ok 5 razy zarówno jednej, jak i drugiej wersji i wciąż jest jeszcze sporo w środku
+ nie brudzi odzieży, a w przypadku zaplamienia, łatwo się usuwa - wystarczy zamoczyć w wodzie z mydłem
WADY:
- raz zdarzyło mi się, że rozpyliłam za dużo kosmetyku i później odczuwałam lekkie swędzenie głowy
- dostępność - Internet, ale podobno mają być w Hebe, jednak ostatnio ich tam nie widziałam.
Zapamiętajcie Kochane te opakowania, gdyż na prawdę warto wypróbować szampony Batiste, ponieważ w awaryjnych sytuacjach niejednokrotnie mogą uratować wygląd naszych włosów i tym samym poprawić samopoczucie :).
Ja wracam pod kocyk, życząc Wam sympatycznego dnia, bo chociaż pogoda za oknem jest fatalna, ważna jest pogoda ducha :).