Cześć! To, że jestem wielbicielką wszelkiego rodzaju kolorówki wiadomo nie od dziś. Kosmetyki do pielęgnacji nigdy specjalnie mnie nie fascynowały, choć oczywiście zdaję sobie sprawę, jak wielki wpływ mają na nasz finalny wygląd. W końcu nawet najlepszy i najdroższy podkład nie będzie ładnie wyglądał na zaniedbanej cerze. Mimo wszystko, to właśnie produkty do makijażu zdecydowanie zdominowały mój kosmetyczny świat, szafki w moim pokoju oraz oczywiście tego bloga, dlatego też w dzisiejszej notce to właśnie na nich postanowiłam się w głównej mierze skupić i przedstawić Wam swoich ulubieńców.
Poznajcie zatem złotą dziesiątkę (kolejność całkowicie przypadkowa):
1) Szampon BabyDream ułatwiający rozczesywanie włosów z ekstraktem z kiełków pszenicy.
Miała być sama kolorówka, ale jak widać zdarzył się wyjątek ;). Szampon ten jest nowszą wersją standardowego BabyDream, dostępnego w Rossmannie. Rzeczywiście, zgodnie z obietnicami producenta świetnie radzi sobie zarówno z rozczesywaniem włosów, ale też genialnie zmiękcza włosie pędzli, jeśli akurat zamierzamy używać go do ich mycia. Do tego nie szczypie w oczy i bez problemu nada się dla także dla delikatnych włosków dzieci, którym w założeniu jest dedykowany. Na razie mój niekwestionowany hit z racji swojej wielofunkcyjności.
Już dwa razy zachwycałam się nim na blogu, pozachwycam i trzeci ;). Jest to zdecydowanie najlepszy rozświetlacz z jakim w życiu miałam do czynienia, tworzący piękną, jednolitą taflę błysku, bez paskudnych drobin brokatu. Polecam go każdemu, bez względu na rodzaj cery i jej koloryt, gdyż nie spotkałam dotychczas osoby której by on nie pasował. Jeśli jednak jakimś cudem dana osoba źle czułaby się z nim w roli rozświetlacza, bez problemu może posłużyć także jako cień do powiek. Ideał i ulubieniec w jednym!
3) Podkład Lancome Miracle Air de Teint
Moje niedawne odkrycie, zgodnie z obietnicami producenta - 25 razy lżejszy od standardowego podkładu. Ma bardzo leistą konsystencję, jest w zasadzie jak woda, a przy tym zaskakuje w miarę niezłym kryciem od lekkiego w stronę średniego. Zachwycił mnie przede wszystkim tym, jak wygląda na mojej twarzy (a wygląda przepięknie!), trwałością i meeega wydajnością. Czas na osobną recenzję przyjdzie niebawem, ale na razie mogę powiedzieć tyle, że póki co jestem nim zafascynowana i coś czuję, że nie prędko ta fascynacja minie.
Kosmetyk, którego początkowo w ogóle nie byłam pewna z uwagi na obawy dotyczące wysychania. Jak wiecie, miałam kilka sporej wielkości odlewek, które w próbnikach wytrzymywały ok 2 tygodni, po czym zasychały na wiór, przez co obawiałam się, że w oryginalnym opakowaniu sytuacja może mieć się podobnie, ale na szczęście były to tylko płonne obawy. Po zużyciu kilku próbek, tak mocno przyzwyczaiłam się do używania tej farbki, że kupiłam w końcu pełnowymiarówkę i dziś nie wyobrażam sobie jej nie mieć. Cudownie podkreśla brwi i możemy dzięki niej uzyskać efekt zarówno delikatny, dzienny, jak i zdecydowanie bardziej wyrazisty. W swojej dziedzinie nie ma równych, a to że posiada parę wad, jestem w stanie jej wybaczyć ;).
5) Róż Sleek Blush Life's A Peach (pisałam o nim TU)
Mocno wyeksploatowany i pomału dobijający końca, mój ukochany od pierwszego użycia róż, o którym wyśpiewałam już tyle pieśni pochwalnych (głównie na Waszych blogach), że wystarczy. Nie wiem dlaczego nie doczekał się osobnej recenzji, ale koniecznie muszę to nadrobić, póki jeszcze jestem w stanie go używać. Bez wątpienia zakupię kolejną sztukę, gdyż efekt, jaki daje na moim licu jest nie do podrobienia. Na ogromny plus kolor, trwałość i genialna z nim współpraca bez zacieków i plam. Jest po prostu cudowny!!!
6) Bronzer W7 Honolulu (pisałam o nim TU)
Początkowo nie byłam do niego przekonana, co możecie przeczytać w recenzji na jego temat, jednak po półtora roku od pierwszego użycia stwierdzam, że tak - nauczyłam się z nim współpracować i teraz uważam, że jest to na prawdę dobry produkt za niewielkie pieniądze. Nauczyłam się go rozcierać, tworząc ładny, zadowalający efekt na policzku, choć nadal uważam, że gdyby był nieco jaśniejszy i trochę łatwiejszy w obsłudze, z pewnością zyskałby jeszcze większą liczbę zwolenników. Z pewnością do ideału mu sporo brakuje, ale generalnie jest fajny i spokojnie mogę go polecić bardziej wprawnym rękom :).
7) Baza pod makijaż Max Factor Face Finity (pisałam o niej TU)
Ukochana baza, jak dla mnie bez żadnych wad! Jeśli kiedyś ją wycofają - depresja pewna ;) Więcej rozpisałam się w recenzji do której Was odsyłam, gdyż tam zostało powiedziane już wszystko na jej temat.
8) Pomadka Rimmel Airy Fairy (pisałam o niej TU)
Nie do końca doskonała szminka, ale za to posiadająca wyjątkowy kolor, który w 100% pokochałam. To on mnie zachwycił i absolutnie do niej przekonał, ponieważ sama szminka jest dość sucha i tępawa, więc z pewnością nie zdobyłaby mojego uznania gdyby nie sam odcień, który dla mnie jest wprost idealny!!!
9) Pomadka Catrice 240 Hey Nude
Mój nowy nabytek. Bardzo kremowa i pięknie kryjąca szminka w kolorze jasnego (nie trupiego) różu, wspaniale pasująca do większości typów urody. Niedługo pojawi się jej osobna recenzja, ale już dziś zachęcam Was do przyjrzenia jej się z bliska w drogeriach, gdzie znajdują się szafy Catrice. Uwielbiam ją!
10) Eyeliner Wibo
Tani i bardzo, ale to bardzo dobrej jakości produkt, który podobnie jak brzoskwiniowy róż Sleek'a nie doczekał się osobnej recenzji na moim blogu :(. Kosztuje ok 7 zł, ale jego jakość spokojnie wyceniłabym na 3 razy tyle. Precyzyjny pędzelek, głęboka czerń, trwałość oraz przystępna cena sprawiają, że jestem mu wierna od lat (był to mój pierwszy eyeliner w życiu!) i jeśli kiedykolwiek chciano by go wycofać, pierwsza będę protestować :D. Bez wątpienia najlepszy w swojej dziedzinie i nie mający sobie równych!!!
Uff, dobrnęliśmy do końca :). Jestem ciekawa, czy na Waszych prywatnych listach ulubieńców znalazł się któryś z kosmetyków, które dzisiaj pokrótce opisałam. Jeśli nie, to bez dwóch zdań , koniecznie musicie przyjrzeć się im z bliska, bo są zdecydowanie warte uwagi i kto wie, może dzięki nim Wasz świat makijażu ulegnie małej rewolucji? Koniecznie dajcie znać w komentarzach :).