wtorek, 24 maja 2016

Jak pachnie żółty diament? / Zestaw Versace Yellow Diamond Intense

Hej Kochani! Mówi się, że diamenty/brylanty są najlepszym przyjacielem kobiety. Nie sposób się z tą tezą nie zgodzić, gdyż chyba nie ma na świecie kobiety, która nie chciałaby mieć ich w swoim posiadaniu, chociażby w formie dodatku, jak np. oczko w pierścionku, czy kolczykach, już nie wspominając o diamentowej kolii. Nie od dzisiaj bowiem wiadomo, że diamenty są synonimem luksusu, na który stać jedynie najbogatszych, jak też niejednokrotnie potrafią stanowić o przynależności do wyższej kasty społecznej. Co ciekawe, jeden z największych diamentów na świecie, o nazwie Sun-Drop, czyli kropla słońca (z uwagi na jego żółte zabarwienie) został sprzedany za ponad 40 mln zł!!! Cena dosłownie zwala z nóg, dlatego też kiedy otrzymałam zestaw trzech miniatur Versace o nazwie Yellow Diamond Intense od sklepu Perfumesco, chyba nie muszę wspominać jak bardzo byłam ciekawa tego zapachu, który przynajmniej w teorii wart jest miliony!

To, co szczególnie urzekło mnie w tych miniaturkach, to ich opakowania. Uważam, że dając je komuś w formie drobnego upominku (ponieważ na prezent w pełnym tego słowa znaczeniu myślę, że pojemności są jednak trochę zbyt małe) nikt by się nie powstydził, bo na prawdę robią wrażenie i mimo, że jest to format podróżny, opakowania wyglądają tak elegancko i filigranowo, a już zwłaszcza flakonik perfum, że aż żal używać. Uwielbiam takie maleństwa!!! :D




W środku znajdziemy żel pod prysznic (25 ml), balsam do ciała (25 ml) oraz oczywiście perfumy (5 ml eau de parfum), które wzajemnie idealnie się uzupełniają. Jako, że pojemności są niewielkie, spokojnie możemy zabrać je na weekendowy wyjazd, lub nosić w torebce w razie potrzeby. Zapach określiłabym, jako nawiązujący pośrednio do Bright Crystal, którego miałam przyjemność mieć już kilka buteleczek (ewidentnie wyczuwam w nich wspólny mianownik), jednak zarazem bardziej słoneczny, spontaniczny i radosny. Jest z pewnością świeży, kwiatowo-cytrusowy i nieco świdrujący, aczkolwiek w pozytywny sposób, podobnie zresztą jak Bright Crystal. Mimo obecności cytrusów, których nie cierpię muszę przyznać, że chociaż nie jest to zapach, który widziałabym u siebie na stałe, to podoba mi się i bardzo chętnie go używam, ponieważ lubię intensywne, nieoczywiste aromaty, a ten do takich z pewnością należy. Poza tym bardzo długo utrzymuje się na skórze i pięknie rozwija, dzięki czemu tuż po aplikacji możemy cieszyć się nim przez minimum kilka godzin, zanim zacznie tracić na intensywności, choć na ubraniach, czy szalu wyczuwalny jest nawet kilka dni.



Nuta głowy:
neroli, bergamotka, cytryna amalfi, gruszka
Nuty serca:
kwiat afrykańskiej pomarańczy, lilia wodna, frezja, mimoza
Nuta bazy:
piżmo, drzewo gwajakowe, ambra

Osobiście kierowałabym go głównie do kobiety młodej (ok. 20-40 lat), energicznej i o pogodnym usposobieniu. Takiej, która czerpie z życia garściami, żyjąc tu i teraz. Kobiety, która wie, czego chce i takiej, która ma w sobie również dozę szaleństwa. Tak, zdecydowanie widzę go u większości z nas! :).



Jestem bardzo ciekawa, czy znacie ten zapach i czy go lubicie? Dajcie znać! Miłego wieczoru życzę! :*

sobota, 21 maja 2016

Moja przesyłka od Dresslink - warto, nie warto? Duuużo zdjęć!

Cześć! Uff, minęło już na prawdę sporo czasu od kiedy otrzymałam moją przesyłkę od marki Dresslink. Bardzo zależało mi, by większość rzeczy (poza letnią bluzką, na którą obecnie jest wciąż za chłodno) móc solidnie przetestować, zanim wydam osąd na ich temat i podzielę się z Wami tym, czy warto je zamawiać, czy też lepiej dać sobie spokój, a pieniądze przeznaczyć na coś innego. Jeśli jesteście zainteresowane, zapraszam poniżej :).

Jako pierwszy wpadł mi w oko przeuroczy sweterek z zimowym printem, który po prostu musiałam mieć, od kiedy zobaczyłam go na stronie, widząc wcześniej u Taylor Swift i na kanale TheKretka1. Niestety nie ma on wszytej metki, przez co nie jestem w stanie stwierdzić w 100% z jakiego materiału jest wykonany, ale na stronie jest podane, że to nylon, rayon i spandex, więc niby skład sztuczny, jednak mimo to w dotyku jest niesamowicie przyjemny i tak samo w noszeniu. Sweterek wygląda dokładnie tak jak na stronie, choć przy wzroście 172 cm ma lekko przykrótkie rękawy, jednak dla mnie nie jest to problem, bo wystarczy lekko je podwinąć i wtedy wygląda na prawdę spoko. Minusem może być też mocny, fabryczny zapach, który był wyczuwalny już w momencie otwarcia przesyłki, ale po dwóch praniach uległ na szczęście prawie całkowitemu wywietrzeniu. Biorąc pod uwagę całokształt, a już w szczególności chwytającego za serducho, biegnącego reniferka jestem całkowicie na tak! :D Kocham takie ubrania! *.*







Drugie wdzianko to prześliczna, bardzo prosta w wykonaniu, ale zarazem efektowna i dziewczęca bluzeczka, która będzie doskonale pasowała na lato np. do shortów. Na razie nie miałam okazji jej dłużej nosić, ale to co mnie zaskoczyło podczas przymiarek, to fakt, że byłam przekonana, iż jak to szyfon będzie bardzo cieniutka i tym samym prześwitująca, ale na szczęście okazało się, że prześwituje w umiarkowany sposób, więc biustonosz spod spodu nie wybija się na pierwszy plan, odwracając tym samym uwagę od całości za co ogromny plus! Tą bluzkę również bardzo Wam polecam :). Wygląda tak, jak na fotkach w necie, ale zwróćcie proszę uwagę, że chociaż na stronie jest ona określona jako one size, to de facto będzie pasowała jedynie na osoby o rozmiarze XS-S (nie naciąga się).







Następną rzeczą jaką zamówiłam jest naszyjnik - lisek. Podobnie, jak przy bluzkach wyżej, on również w żaden sposób nie odbiega od zdjęć widniejących na stronie, wykonany jest bardzo precyzyjnie, z dużą dbałością o szczegóły. Jego łańcuszek i pozłacane elementy są w odcieniu rose gold, przez co idealnie pasują do mojego ukochanego zegarka i innej biżuterii, którą posiadam. Długość 74 cm jest jak dla mnie w sam raz, bo po założeniu lisek znajduje się dokładnie pod biustem, czyli na takiej wysokości, na jakiej najczęściej noszę tego typu ozdoby. Co ciekawe, nieraz zdarzyło mi się widzieć w droższych, prywatnych butikach z elegancką odzieżą podobne wisiorki, których ceny wahały się od 30 do nawet 70 zł, gdzie tu płacimy dosłownie grosze, a jakość wcale nie ustępuje, więc moim zdaniem deal jak marzenie! :)






Ostatnią rzeczą, którą mam do pokazania jest pędzel, a w zasadzie pędzlo-szczotka, która szalenie mnie zaciekawiła z uwagi na to, że gdzie się nie obejrzę, ostatnio trafiam na ogrom filmików i postów właśnie o tym nowatorskim wynalazku. Podobne pędzle, zarówno większe, jak i mniejsze mają w swojej ofercie takie marki jak np. Artis, Mac, czy nasz rodzimy GlamBrush. Mnie niestety nie zadowala do końca aplikacja kosmetyków takim sposobem. Przez to, że włosie jest bardzo gęste i zbite, a główka stosunkowo mała, nakładając podkład łatwo pozostawić smugi, trzeba zatem być bardzo dokładnym, by perfekcyjnie rozprowadzić go na buzi, co jednak zajmuje ciut dłuższą chwilę i nie jest wskazane, zwłaszcza kiedy człowiek się spieszy. Nie da się nim także wklepać podkładu oraz nie wchodzi w grę roztarcie korektora pod oczami, gdyż w tym przypadku mam wrażenie, że zbyt silnie naciągam skórę, która jest w tych okolicach bardzo delikatna. Do konturowania pędzlo-szczotka również nie do końca się sprawdza, ponieważ tu z kolei mam odczucie, że ciągle muszę dokładać produktu, by był on w jakikolwiek sposób widoczny, co nie przekłada się na szybkość całego procesu, ani wydajność kosmetyku, także mimo szczerych chęci, moim zdaniem ten pędzel jest raczej ciekawostką, którą można sobie sprawić w celu przetestowania, ale na pewno nie jest niezbędnikiem bez którego nie da się żyć.





Ciekawa jestem co myślicie o moim zamówieniu, jakie inne rzeczy mogłybyście jeszcze polecić i które z nich są Waszymi przysłowiowymi "czarnymi końmi"? Ja poniekąd czaję się na kombinezon i bluzkę w sowy, o których wspominałam Wam w poprzedniej dresslinkowej notce, więc jeśli Waszymi kliknięciami w powyższe (i poniższe) linki sprawicie, że marka zdecyduje się kontynuować ze mną współpracę, to jak tylko będzie możliwość, z pewnością zamówię te ubrania i napiszę później jak się spisują, także jeśli możecie, z góry dziękuję Wam za kliknięcia, bo niestety jest to jedyny warunek, by przedłużyć tę formę partnerstwa z marką :*. Dodatkowo zostawiam dwa linki, gdzie można przejrzeć rzeczy, których koszt wynosi już od 1 centa (KLIK) oraz drugi, na rzeczy z darmową dostawą (KLIK). Buziaki i wspaniałego, ciepłego weekendu! :*


poniedziałek, 16 maja 2016

Kremy Cosmonatura - liftingujący z aktywnymi składnikami jadu kobry (na dzień) oraz mocno regenerujący z rozgwiazdą i wodami termalnymi (na noc)

Witajcie! Tak długiego tytułu do danej publikacji nie miałam już dawno, ale jest to spowodowane tym, że dziś chciałabym Wam przedstawić dwie absolutne nowości na naszym rodzimym rynku pielęgnacyjnym, czyli naturalne kremy hiszpańskiej marki Cosmonatura, które od kilku tygodni mam przyjemność testować.

Od kiedy dowiedziałam się, że będę miała możliwość wyboru dwóch produktów, moją uwagę szczególnie przyciągnęły pozycje, na które ostatecznie się zdecydowałam, czyli liftingujący krem na dzień z aktywnymi składnikami jadu kobry (uznałam, że przyda się na moje pierwsze zmarchy) oraz drugi, regenerujący, do stosowania na noc, zawierający w sobie rozgwiazdę i wody termalne, który wybrałam z uwagi na moje znaczne przesuszenie cery po pobytach w szpitalach. Później nie mogłam się doczekać, aby wreszcie móc je wypróbować i następnie podzielić się wrażeniami z Wami. Ciekawi jesteście moich odczuć? :)

Kremy przyszły zapakowane w minimalistyczne, kartonowe pudełeczka, na których mamy zawarte wszelkie informacje od producenta, w tym również w języku polskim oraz skład.



Same opakowania kremów określiłabym jako przeciętne. "Kobra" zapakowana została w biały, raczej słabej jakości plastik, natomiast opakowanie "rozgwiazdy" mogłoby być hitem, gdyż sam pomysł był świetny (błękitna kula, wykonana z o wiele lepszej jakości plastiku pięknie leży w dłoni), tylko niestety jakość nadruku jak i naklejka pozostawiają wiele do życzenia, co można zauważyć na zdjęciu poniżej. Oba kremy były dodatkowo zabezpieczone od środka plastikową membraną.




Konsystencja obu kosmetyków jest z jednej strony nieco do siebie podobna, ale z drugiej kompletnie różna. "Kobra" ma żółte zabarwienie, "rozgwiazda" białe, oba kremy jednak bardzo dobrze i bezproblemowo rozprowadzają się na skórze, przy czym kobra (umówmy się, że na potrzeby notki będę stosowała skrótowe nazewnictwo) po delikatnym masażu całkowicie wchłania się w skórę, natomiast rozgwiazda pozostawia na cerze tłustawy film, który do rana (jako, że ten krem aplikujemy na noc) utrzymuje się na naszej twarzy.




Teraz przyjrzyjmy się działaniu, jakie według producenta mają nam zapewnić oba kosmetyki. Zaczynamy od kobry.



To, co mnie zaskoczyło na początku to fakt, że na stronie producenta mamy jasną informację, że krem zawiera w sobie jad kobry: "Krem liftingujący to jednak nie tylko wyciąg z jadu kobry [...]", drugi przykład: "Wykaż się odwagą i zaatakuj swoje zmarszczki kontrolowaną ilością wyciągu jadu kobry", przy czym po otrzymaniu kremu, na opakowaniu jasno pisze, że jest on "podobny w składzie do jadu kobry", zatem wkradła się tu pewna nieścisłość, którą czym prędzej należałoby wyeliminować.

Przechodząc jednak dalej. Po miesięcznym stosowaniu to, co mogę z całą pewnością zauważyć, to fakt, że krem ten doskonale nadaje się pod makijaż. Nakładałam go pod wiele podkładów, w tym ciężki Double Wear od Estee Lauder i za każdym razem nie było mowy o zważeniu, czy skróceniu żywotności całego makijażu. Jak wspomniałam wyżej, nie pozostawiał też tłustej warstwy na skórze i ulegał całkowitemu wchłonięciu. To, co natomiast może przeszkadzać, to bardzo mocny zapach, nieco w stylu retro, który mnie akurat nie przypadł do gustu. Utrzymuje się on kilka godzin (choć być może tak go odczuwa mój bardzo wyczulony nos) i z pewnością nie każdemu może to odpowiadać.




Teraz skupmy się na rozgwieździe:




Jeśli chodzi o ten krem, to ma on jak dla mnie woń przyjemniejszą, trochę apteczną, ale zarazem dość świeżą. Ewidentnie kojarzy mi się z jakimś zapachem z pogranicza aromaterapii, jednak ciężko mi go do czegokolwiek przyrównać, gdyż jest bardzo specyficzny, niemniej całkiem miły dla nosa, choć równie mocny co poprzednik. Swoją drogą szkoda, że nie są mniej perfumowane, choć z drugiej strony akurat odbiór zapachów jest cechą na tyle indywidualną, że to, co dla jednych jest wadą, dla innych może być zaletą.

Ponad to jak już mówiłam, jako, że jest to krem mający zapewnić regenerację i nawilżenie cerze, po nałożeniu pozostawia dość wyczuwalną warstwę (porównywalną jak przy kremie Nivea), co z pewnością wielu osobom, zwłaszcza tym, które borykają się z przesuszeniem cery, powinno odpowiadać. Do tego ilekroć na niego spojrzę, wciąż urzeka mnie błękitna kula, niczym ta, w którą zaglądają wróżki w bajkach :).



Teraz w końcu najważniejsze, czyli wnioski! Kremów używałam łącznie, dlatego nie jestem w stanie rozdzielić, który konkretnie co mi zapewnił, ale przybliżę Wam moje zbiorowe odczucia względem nich. Zatem po miesiącu regularnego używania, to co u siebie przede wszystkim zauważyłam, to ogólnie zdrowszy, ładniejszy wygląd cery, która stała się również bardziej napięta oraz jędrna, choć przyznaję, nie jest to efekt spektakularny, aczkolwiek mimo wszystko zauważalny. Do tego borykając się z przesuszeniem cery, które dopadło mnie po moich pobytach w szpitalach, kremy (podejrzewam, że tutaj większy udział przypadł rozgwieździe) ładnie go zredukowały, ostatecznie eliminując po ok. 3 tygodniach używania.

Co warto podkreślić, to fakt, że przez cały okres stosowania, żaden z kremów nie zapchał mnie, nie uczulił, czy nie spowodował jakichkolwiek innych dolegliwości. Bardzo duży plus przyznałabym za skład, który w obu przypadkach, jak na moje laickie oko, wydaje się być bardzo dobry, choć jak doskonale wiecie, nie jestem ekspertką w tej dziedzinie.

Kobra:



Rozgwiazda:



Ceny obu kremów są stosunkowo niewysokie. Za kobrę, znajdującą się w 100 ml pudełeczku należy zapłacić 56,69 zł, natomiast koszt rozgwiazdy schowanej w 50 ml kuli to 71,89 zł.




Jestem ciekawa, jakich Wy miałyście okazję używać kremów z nietypowym składnikiem - jadu węża, pszczoły, a może ślimakiem, diamentem lub innym. Teraz mamy tyle niesamowitych nowości na rynku, że można przebierać jak w ulęgałkach ;). Jak zawsze czekam na Wasze komentarze i w międzyczasie zmykam poczytać, co u Was na blogach słychać :).

poniedziałek, 9 maja 2016

Ulubione kanały urodowe ( i nie tylko!) na YouTube - zagraniczne

Hello! Zapraszam Was na drugą część postu z moimi ulubienicami (tak, tak, dziś królują wyłącznie Panie) tym razem zagranicznymi, anglojęzycznymi Youtuberkami, które z chęcią odwiedzam i których kanały chciałabym Wam polecić. Ciekawe jesteście moich typów? :)



Mimi była chyba pierwszą osobą, którą zasubskrybowałam na samym początku, czyli z jakieś 4 lata wstecz (najpierw na kanale Luxy Hair, o którym poniżej). Przez ten czas miałam okazję dobrze ją poznać (niestety nie osobiście :() i bardzo polubić. Na "Mimi Ikonn" razem z mężem Alexem (też Youtuberem) pokazują po prostu swoją rzeczywistość i codzienne życie. Niby banał, ale właśnie ten lifestylowy kanał, jako jedyny tego typu wywarł na mnie ogromne wrażenie przede wszystkim dopracowaniem i swoistą perfekcją, widoczną niemal w każdym kadrze. Wystarczy obejrzeć chociaż jeden filmik, by wiedzieć co mam na myśli. Mimi (swoją drogą przepiękna dziewczyna!) przychodzi do nas nie tylko z różnymi pogadankami na przeróżne tematy, od ważniejszych np. jak zbudować dobrą relację z partnerem, czy jak prawidłowo się odżywiać, po bardziej codzienne, ale również pokazuje ciekawe lookbooki (uwielbiam jej styl!), haule, sposoby na przyrządzenie zróżnicowanych i zdrowych dań, czy niesamowite vlogi z zagranicznych wycieczek po całym świecie. Ogromnie Wam polecam ten kanał i jestem niemal pewna, że przynajmniej połowa z Was po obejrzeniu jednego lub kilku odcinków kliknęłaby suba, mam rację? ;).




Luxy Hair to kanał stworzony przez Mimi i jej siostrę Leylę, pokazujący jak wyczarować zróżnicowane fryzury na długich włosach, stosowne na niemal wszystkie okazje, czy to na codzień, czy też dużą uroczystość. Dziewczyny założyły swoją markę, właśnie o nazwie Luxy Hair, sprzedającą treski do przedłużania włosów metodą "clip in". Kanał ten polecam przede wszystkim osobom z grubymi i długimi włosami, gdyż można tu znaleźć masę inspiracji i pomysłów :).




To Youtuberka, którą obserwuję zdecydowanie najkrócej, bo zaledwie kilka tygodni. Śliczna dziewczyna, mająca duży talent do makijaży, konkretna, wesoła, pokazująca wiele ciekawych nowinek kosmetycznych, aczkolwiek z jej kanałem dopiero się zapoznaję, dlatego za dużo jeszcze nie jestem w stanie powiedzieć. Kto ma ochotę poznawać dalej ze mną? ;)




Em to vlogerka, która swojego czasu nagrała przejmujący filmik zatytułowany "You look disgusting", w brutalny sposób obnażający sposób, w jaki vlogerzy (czy blogerzy, bo i nas również to dotyczy) niejednokrotnie bywają obrażani, czy wyszydzani z powodu swojego wyglądu. W ten sposób, w zasadzie przez kompletny przypadek trafiłam na jej kanał, którego treść zaciekawiła mnie na tyle, że postanowiłam zostać na dłużej. Em w bardzo umiejętny sposób pokazuje, jak piękne makijaże można wykonać, nawet na cerze z bardzo dużymi niedoskonałościami, których maskowanie wyrobiła do perfekcji.





Bardzo sympatyczna Youtuberka, mająca niesamowite, długie piękne, gęste włosy, których cholernie jej zazdroszczę :D. Kanał prowadzi w dwóch językach - angielskim i węgierskim (spokojnie, są napisy), którymi biegle się posługuje. U Karin znajdziemy dużo inspiracji, hauli, makijaży, fryzur, lookbooków, trochę vlogów, totalny misz-masz, ale myślę, że dla każdego coś ciekawego :).

Dajcie mi znać, czy miałyście już styczność z tymi kanałami i ich twórczyniami, czy je subskrybujecie i czy znacie jeszcze jakieś inne, które warto polecić. Jak zawsze czekam na Wasze komentarze pod postem, życząc spokojnego wieczoru :). Buziaki :*

wtorek, 3 maja 2016

Ulubione kanały urodowe (i nie tylko!) na YouTube - polskie

Hej, cześć i czołem! Fascynację YouTubem odkryłam u siebie całkiem niedawno. Może niewiele osób mi uwierzy, ale jeszcze kilka miesięcy temu subskrybowałam ledwie kilka kanałów, jednak od tamtego czasu, po dziś dzień (kiedy to mam aż za nadto czasu wolnego, gdyż jak pewnie większość czytelników tego bloga wie - wciąż jestem w fazie rekonwalescencji po operacji kolana) moja lista ulubieńców w tym temacie znacznie się rozrosła, dlatego też wpadłam na pomysł, by podzielić się z Wami swoimi faworytami :). Oczywiście jako blogerka urodowa nie będę ukrywać, że z zapałem śledzę głównie kanały dotyczące makijażu, choć nie tylko, a przede wszystkim doszłam do wniosku, że YouTube potrafi być także prawdziwą kopalnią wiedzy i inspiracji z której coraz chętniej korzystam.

Jesteście gotowi poznać listę moich NAJ? :) To zaczynamy!



Na pierwszy ogień idzie moja zdecydowana ulubienica youtube'owego świata, czyli Zuzia :). Jest to osoba z którą jestem przekonana, że zdecydowanie dogadałabym się świecie realnym, z resztą miałyśmy też okazję zamienić jakiś czas temu parę słów na żywo podczas pierwszej, zeszłorocznej konferencji Meet Beauty i wrażenie było takie samo, jak przez neta - bardzo sympatyczna dziewczyna, poza tym pasjonatka makijażu, która na swoim kanale pokazuje ponad to wiele interesujących rzeczy. Od ciekawych vlogów ze Stanów Zjednoczonych, Cannes, czy Włoszech, przez kosmetyki i nowości z nimi związane, serię "Niezgodność produktów z opisem?", w której prezentuje jak realnie wyglądają ubrania i dodatki pochodzące z azjatyckich stron, po "Waflogi", czyli vlogi z udziałem psiaka Zuzi - goldena Wafla. Generalnie bardzo, bardzo polecam :).




Tej Youtuberki chyba nie trzeba nikomu przedstawiać, Maxi prezentuje zarówno tutoriale makijaży charakteryzujące się ogromną precyzją i niesamowitym wręcz dopracowaniem, serię "Chatmakeup", gdzie pokazuje zastosowanie kosmetyków, z którymi wcześniej nie miała do czynienia, czy odpowiedzi na pytania widzów, czyli "Q&A" oraz wiele, wiele innych :).




Kornela to Polka mieszkająca na stałe w Londynie. Na kanale pokazuje przede wszystkim kosmetyki kolorowe jakich używa i vlogi z ulic Londynu. Temperamentna i konkretna. Znajdziemy tu dużo "Testów na żywo", "Q&A", czy serię "Pod lupą" w której przedstawia całe kolekcje danych produktów lub przynajmniej kilka ich sztuk.




Paulina to osoba, której chyba nie można nie lubić :D. W nieco przerysowany, ale zarazem bardzo konkretny, przystępny i elokwentny sposób opowiada nam o przenajróżniejszych zasadach języka polskiego. Nuda? Obejrzyjcie choć jeden odcinek, a przekonacie się, że z pewnością nie w wydaniu Pauliny (i te suchary na końcu każdego odcinka!) :).




Hanię zanim zaczęłam oglądać na YT, kojarzyłam jeszcze z programu na TLC Mistrzyni Makijażu. Na kanale prezentuje przede wszystkim recenzje konkretnych kosmetyków pochodzących z różnych półek cenowych, czyli głównie to, co ja staram się robić u siebie na blogu oraz makijaże :). Kilka lat temu Hania otworzyła także swój sklep, czyli GlamShop, w którym na początku można było dostać głównie palety magnetyczne (GlamBoxy), a teraz już także pędzle (GlamBrush) oraz inne akcesoria kosmetyczne.




Kretka, czyli tak na prawdę Ania, to Polka mieszkająca na stałe na Florydzie z mężem Markiem i córeczką Victorią. Na swoim kanale pokazuje głównie serię "Czy to na prawdę działa" w której przedstawia różne, czasem bardzo dziwne (najczęściej azjatyckie) wynalazki kosmetycznego świata, sprawdzając jednocześnie ich przydatność oraz zastosowanie, vlogi z życia na Florydzie, czy też haule. Bardzo pozytywna, wesoła dziewczyna, która przemawia do mnie swoim usposobieniem :).




Co tu dużo mówić, wystarczy obejrzeć jeden odcinek, by przekonać się, że Arlena to prawdziwa wymiataczka jeśli chodzi o język angielski. Dzięki jej kanałowi dowiedziałam się masę przydatnych rzeczy, o których dotąd nie miałam pojęcia (a myślę, że całkiem nieźle posługuję się angielskim) i to wszystko poparte przykładami zaczerpniętymi z filmów, seriali, czy tekstów piosenek. Bardzo polecam!




Ewa to jedna z najpopularniejszych i najbardziej rozpoznawalnych vlogerek urodowych w Polsce. Sympatyczna, wesoła, rzeczowa, prawdziwa pasjonatka nie tylko nowinek kosmetycznych i makijażu, ale także tatuaży i piercingu. Na kanale znajdziemy m.in. serię "Zmienniki klasyki" w której pokazuje odpowiedniki znanych i drogich produktów kosmetycznych, "Pierwsze wrażenie" w której przedstawia nam swoje pierwsze odczucia po testach danej rzeczy oraz ciekawe vlogi z wyjazdów :).




Na koniec zostawiłam wisienkę na torcie i zarazem jedynego rodzynka w tym zestawieniu, czyli przesympatycznego Łukasza z kanału 20m2. Łukasz w sieci znany jest przede wszystkim z przeprowadzania wywiadów ze znanymi osobami - aktorami, piosenkarzami, dziennikarzami, politykami w swojej kawalerce (czasem tylko poza nią) i wykładów motywacyjnych, które daje w całej Polsce. Mnie zaimponował przede wszystkim swoją pomysłowością w osiąganiu celów i przedsiębiorczością. Takim osobom mówię wielkie TAK! W linku powyżej macie 1 z 3 odcinków wywiadu, jaki Łukasz przeprowadził z jedną z moich ulubienic show-biznesowego świata, czyli Edytą Górniak (kto mnie podczytuje od dawna wie, że Edytę uwielbiam za wiele jej cech, a wywiad ten, swoją drogą w niektórych momentach bardzo intymny, świetnie pokazuje tą stronę jej natury, którą tak na prawdę mało kto dostrzega, więc serdecznie polecam! :))

Jestem ogromnie ciekawa, czy znacie powyższe kanały, subskrybujecie ich autorów, a może widziałybyście inne osoby w powyższym zestawieniu. Czekam na Wasze opinie :).
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...