Cześć! Tym razem czas odetchnąć trochę od recenzji. Po niedawnej rozmowie z koleżanką, podczas której wzięło nas na małe malkontenctwo, postanowiłam stworzyć post, który z mojej perspektywy ukaże, co najbardziej wkurza mnie w blogosferze. Pomimo całej masy plusów, których jest zdecydowanie więcej, będąc już czynnie ponad 4 lata w sieci, zauważyłam też kilka zjawisk, które na paru płaszczyznach dość mocno mnie irytują, a co poniektóre wręcz wprawiają w zażenowanie. A że z natury nie jestem raczej zbytnio powściągliwa w wyrażaniu swoich opinii, uznałam że najlepiej będzie podzielić się tym z Wami tutaj.
Oczywiście już na wstępie nadmieniam, że nie uderzam do nikogo personalnie i nie odbierajcie tego proszę w ten sposób. Każdy z nas ma na sumieniu mniejsze, czy większe grzeszki, więc nie moją rolą osądzanie kogokolwiek, podobnie jak nie każdy musi się zgadzać z tym, co za moment przeczyta. Każdy jest inny i to co jednemu przeszkadza, może odpowiadać innemu i na odwrót, także proszę o wyrozumiałość :). Wiem, że może być nieco kontrowersyjnie, ale przecież ciągle sam lukier nie może spływać.
Ok, let's get started!
BRAK ODZEWU ZE STRONY MAREK PROPONUJĄCYCH WSPÓŁPRACĘ
Jedna z najbardziej wkurzających mnie naleciałości, jaką praktykują co poniektóre marki/agencje/portale itp. Na szczęście dość rzadka. Jak większości blogerek, również i mnie zdarza się czasem otrzymywać propozycje wszelakich współprac. Jedne są ciekawsze, drugie mniej, a inne wcale. W znacznej większości przypadków jest jednak tak, że nawet jeśli nie do końca oczekiwania obu stron są pomyślne, zazwyczaj konwersacja kończy się na wymianie grzecznościowego "dziękuję, pozdrawiam" i tyle. Bezczelnością jednak wykazują się potencjalni partnerzy, którzy w momencie, kiedy z jakiegokolwiek powodu pada odpowiedź odmowna lub prośba o zmiany warunków umowy, nie potrafią odpisać już ani jednego słowa, obrażając się tym samym na cały świat. Moim zdaniem jest to już o tyle nie nieprofesjonalne, co wręcz żenujące, bo niby jakim cudem taka marka/agencja/portal ma wyrabiać sobie pozytywną renomę postępując w ten sposób? A że blogerki nie ryby i głos mają oraz między sobą rozmawiają, tego typu zła sława bardzo szybko się rozchodzi :).
PRÓBKOWICZKI
Krótko mówiąc to ten rodzaj blogerek, który za byle badziew rzucony jako ochłap na odczepne, zrobi nie tylko całą notkę zachwalając jaki cudowny produkt otrzymała (chyba nie muszę wspominać jak bardzo "wiarygodna" jest taka recenzja), ale i umieści pierdylion linków, publikując przy tym full odnośników na Fejsbuniu, Instagramie, Bloglovin oraz masie innych stron. Serio? Nie jest Wam wstyd, że dajecie się tak wykorzystywać?! A później jest foch w blogosferze, że reklamodawcy, czy marki traktują nas niepoważnie, do tego jako tanią siłę roboczą. Nie ma się co dziwić, skoro ten rodzaj blogerek ewidentnie psuje rynek, choć na szczęście coraz częściej zauważam to zjawisko u osób dopiero zaczynających swoją przygodę z blogowaniem, które najczęściej tak jak szybko zaczynają, tak i prędko kończą :). Jedyne pocieszenie.
ZAZDROŚĆ
Tu już sytuacja nieco odwrotna. Dana blogerka najczęściej dorobiła się już pewnej popularności w sieci i zazwyczaj może przebierać we współpracach (choć to nie reguła). W którymś jednak momencie, zwykle trafiając na blog o podobnej randze, zaczyna pojawiać się w jej głowie pytanie: "Chwila, a dlaczego "ta i ta" dostaje ciekawsze propozycje? Przecież ja mam lepszego bloga, jestem ładniejsza, mam bardziej profesjonalne zdjęcia etc." I się zaczyna jazda! W końcu wszelkie chwyty dozwolone prawda? Otóż nie! Nie muszę dodawać, że taka osoba sama sobie tego rodzaju zachowaniem wystawia świadectwo? Ze swojej strony z ręką na sercu mogę Wam przysiąc, że nigdy, ale to nigdy nie ośmieliłam się zazdrościć komukolwiek, jakiejkolwiek współpracy! Jasne, że nieraz pojawiały się w mojej głowie myśli, że byłoby fajnie, gdyby się udało, ale żeby z tego powodu kogokolwiek obrażać, obgadywać na boku, czy co więcej, pisać do danej firmy coś złośliwego na "koleżankę po fachu"? Nie mam słów na takie postępowanie, po prostu WSTYD! Jeśli ktoś współpracuje np. z luksusową marką kosmetyczną i ma z tego profity - super! Niech współpracuje, a może kiedyś i mnie się poszczęści, choć w moim przypadku od samego początku nie mam na to parcia, bo blog to dla mnie wyłącznie czysta przyjemność prowadzenia, a nie praca, czy gonitwa za sukcesem. Mam nadzieję, że moi stali czytelnicy to dostrzegają :).
LICZĄ SIĘ TYLKO STATYSTYKI
Tym razem kolejny zarzut do marek/agencji/portali. Wiele z nich, zwłaszcza lukratywnych brandów przy podejmowaniu współpracy z daną blogerką patrzy wyłącznie na statystyki. I tak, jak oczywiście jestem w stanie zrozumieć, że wejścia mają ogromne znaczenie przy promocji danego produktu, co przekłada się na wymierne korzyści dla tegoż partnera, tak jednak zwracanie uwagi wyłącznie na suche liczby w postaci obserwatorów na Blogspot, Facebooku, Instagramie itp. - jest jak dla mnie śmieszna, bo nie wiem, czy wiele z tych osób pracujących w marketingu żyje w nieświadomości, czy gdzieś po drodze zostało oderwanych od rzeczywistości, że nie zdają sobie sprawy, iż zdarza się, że liczby te są tylko sztucznymi tworami kupionymi na Allegro, czy innych stronach, za którymi nie stoją prawdziwi ludzie, a boty i nie mają one najmniejszego pokrycia w rzeczywistości. Przykre, ale cóż...
KUPOWANIE OBSERWATORÓW
Ten punkt nierozerwalnie łączy się z poprzednim i wzajemnie nakręca. Z racji tego, że marki zwracają wielką uwagę na liczby, co cwańsze i pozbawione skrupułów oraz pewnej dozy uczciwości blogerki, kupują sobie obserwatorów na przeróżnych stronach, robiąc tzw. "sztuczny tłum" i napędzają w ten sposób liczby, licząc przy tym, że się nie wyda. Otóż wydało się i to nieraz. Może pomyślisz, że "co z tego, nie ja pierwsza i ostatnia", ale dla mnie lata budowanej wiarygodności i przy tym prawdziwi ludzie, którzy rzeczywiście z własnej, nieprzymuszonej woli zaglądają na daną stronę, bo są ciekawi co konkretna blogerka ma im do przekazania, nie zasłużyli sobie na to by ich robić w bambuko. Czy na prawdę dla paru stów lub kilku lepszych współprac nie będzie Ci wstyd bezpowrotnie stracić twarz? Czy nie odczuwasz stresu w związku z tym? Zastanów się i przemyśl to dobrze zanim wpadniesz na kiepski pomysł nabijania sobie "subów".
PAZERNOŚĆ
Kolejna, na szczęście ostatnia (o ile czegoś nie pominęłam), paskudna cecha jaką zaobserwowałam. Ta grupa blogerek bierze udział w każdym konkursie, każdym jednym rozdaniu jakie się pojawi w zasięgu jej wzroku, jedzie na każde spotkanie na którym będą "gifty", niczego nie przegapi, tylko po to, by się "nachapać" jak najwięcej. Nieważne, że połowa rzeczy nie będzie jej odpowiadać. Pazerna blogerka bowiem wygranych, tudzież otrzymanych rzeczy nie chomikuje, a - uwaga - sprzedaje na aukcjach i na nich zarabia! Ewentualnie zbiera, by zrobić rozdanie u siebie i nabić sobie tym samym nowych obserwatorów. Czy to nie obciachowe i zarazem totalnie płytkie?
Uff, to by było na tyle. Wiem, że dzisiaj troszkę pojechałam, ale uznałam, że pewne negatywne zachowania wypada nagłośnić, by inni byli bardziej wyczuleni na to, co często dzieje się dookoła nas w sieci. Jak wspomniałam na początku, nie uderzam do nikogo bezpośrednio, choć z każdym z tych zjawisk spotkałam się osobiście. Proszę jednak, by nie pisać do mnie w komentarzach lub mailach, żebym prywatnie napisała kogo miałam na myśli w tym i tym przypadku, bo nie uzyskacie na takie pytanie żadnej mojej odpowiedzi. Jestem ostatnią osobą, która będzie wskazywała na kogoś palcem i tym samym siała ploty, bo nie jest mi to do niczego potrzebne. Poza tym cenię sobie dyskrecję i sama też ją praktykuję, także szanujmy się wzajemnie :). A czy Wy zaobserwowałyście któreś z tych postępowań? Czekam na Wasze komentarze, jednak tym samym proszę również i Was o niewskazywanie na nikogo otwarcie, bo nie chcę tu żadnych kłótni, czy obelg, więc z góry uprzedzam, że komentarze obrażające lub oczerniające kogokolwiek będę na bieżąco usuwać. Moja strona to miejsce, w którym każdy ma się dobrze czuć i nie odczuwać żadnego dyskomfortu. Buziaki! :*