piątek, 30 grudnia 2016

Podkład Catrice HD Liquid Coverage 010 Light Beige + sylwestrowe życzenia na 2017 rok

Witajcie! Jak po Świętach? Mam nadzieję, że wszystko u Was w porządku i jesteście gotowi do jutrzejszych, sylwestrowych szaleństw :). A'propos sylwestrowej nocy - w tym wyjątkowym czasie warto pamiętać o kilku zasadach, którymi rządzi się karnawałowy makijaż i które tym samym pozwolą nam zachować nienaganny, świeży wygląd do samego rana. Jedną z nich jest ta, która mówi, aby stawiać przede wszystkim na produkty sprawdzone i trwałe. Do podkładów spełniających owo kryterium, myślę że spore grono osób będzie mogło zaliczyć ostatnio ogromnie pożądany podkład Catrice HD Liquid Coverage, który nie dość, że wytrzymuje na mojej mieszanej cerze nieprzerwanie od rana do wieczora, to do tego wygląda jak druga skóra, nie tworząc maski, przez co śmiało może konkurować z podkładami marek luksusowych jak np. Estee Lauder Double Wear.

Podkład zamknięty został w eleganckiej, szklanej buteleczce wykonanej z matowego szkła, o pojemności 30 ml z dołączoną pipetką do jego dozowania, co od razu przywodzi mi na myśl mój ukochany podkład Lancome Miracle Air de Teint, o którym opowiadałam w TYM wpisie.



Konsystencja jest dość mocno leista, a sam podkład świetnie napigmentowany, przez co jego krycie określiłabym na poziomie od średniego po mocne. U mnie wystarcza jedna cieniutka warstwa, aby zakryć drobne niedoskonałości na tyle, aby nie rzucały się za nadto w oczy.



Odcień, który wybrałam to 010 Light Beige, czyli jasny beż, najjaśniejszy kolor spośród wszystkich dostępnych. Tutaj nazwa została trafiona w sedno ponieważ, mimo że odcień ten zawiera w sobie delikatnie żółte tony, to jednak w moim odczuciu sprawdzi się głównie w przypadku cer neutralnych. Moja skóra z natury zawiera w sobie dużo żółtego pigmentu, przez co większość roku jestem na poziomie Bourjois Healthy Mix 52 Vanilla, dlatego niestety catrice'owy Light Beige nie do końca był w stanie się do mnie dopasować, ponieważ okazał się nie dość, że nieco za jasny, to przede wszystkim zbyt mało żółty. Kolejne numery z gamy również są dla mnie nietrafione, ponieważ 020 jest zbyt różowy, a następne znowuż za ciemne :(.




Jeśli jednak chodzi o sam wygląd i zachowanie podkładu na twarzy, to efekt na prawdę zadowala. Na poniższym zdjęciu, po prawej stronie mam nałożony jedynie sam podkład i chociaż odcień jak wspomniałam, nie jest do końca dobrze dobrany (nie widać kolorytu szyi, ale musicie mi uwierzyć na słowo, że różnica jest dość widoczna), to po wykończeniu makijażu (konturowanie, brązer, róż) jestem w stanie wyjść w nim do ludzi. A lubię go, bo pomimo nieprzyjemnego dla mojego nosa, perfumowanego, pudrowego zapachu, utrzymuje się na twarzy świetnie, wieczorem wymagając niewielkich poprawek jedynie w strefie T. Wygląda bardzo naturalnie i nie daje efektu płaskiego matu, sprawiając wrażenie ładniejszej skóry. Z biegiem czasu nie zapchał mnie, nie podrażnił i nie uczulił, a do jego zmywania każdorazowo używam płynu dwufazowego, gdyż zwykły micel nie do końca sobie z nim radzi, tak mocno jest trwały!



Pomimo braku idealnego dla mnie odcienia nie mogę nie polecić tego podkładu, gdyż jest to na prawdę świetny kosmetyk w super cenie (ja płaciłam 27.99 zł w Drogeriach Polskich). Jestem przekonana, że bardzo dobrze sprawdzi się na cerach mieszanych, aczkolwiek jeśli chodzi o mocno tłuste i suche nie jestem pewna - może być różnie. Niemniej jak na drogeryjny, przyzwoicie kryjący podkład, z pewnością jest to numer jeden, który warto wypróbować, chociażby po to, by wyrobić sobie własne zdanie :).

Dajcie mi znać czy miałyście z nim styczność i jakie są Wasze odczucia względem niego.

Z TEGO MIEJSCA CHCIAŁAM ŻYCZYĆ WAM NIEZAPOMNIANEJ SYLWESTROWEJ NOCY I WIELU BĄBELKÓW W SZAMPANIE! ;) ABY NOWY ROK 2017 BYŁ DLA WAS PRZEŁOMOWYM, WYJĄTKOWYM I RADOSNYM CZASEM! HAPPY NEW YEAR!!! :***

piątek, 23 grudnia 2016

Świąteczne życzenia 2016

Kochani! W ferworze świątecznych przygotowań nie wiem, czy ktokolwiek tu zajrzy, ale jeśli jednak kliknęłaś/ąłeś ten wpis, już dziś, dzień przed Wigilią chciałam złożyć Ci moje osobiste życzenia:

Świąt pełnych magii i ciepła wypełnionych po brzegi aromatem wigilijnych potraw,
radości wypełniającej każdy kąt Twojego domu,
miłości płynącej z serc Twoich bliskich,
szczęścia nie opuszczającego nawet na krok,
sukcesów w każdej dziedzinie życia,
a do tego ogromnej dawki uśmiechu nie tylko w Święta, ale również każdego dnia!

For my readers from the other countries:
May all the sweet magic of Christmas conspire to gladden your hearts and fill every desire!

WESOŁYCH  ŚWIĄT!/MERRY CHRISTMAS!



Na koniec chciałam się podzielić z Wami moją ulubioną, tegoroczną, świąteczną piosenką:


wtorek, 20 grudnia 2016

Mikołajkowy upominek od Delii z nowościami marki

Cześć! Dokładnie 6 grudnia, w Mikołajki, niespodziewanie odwiedził mnie Pan kurier z paczką-niespodzianką od marki Delia. Byłam ogromnie ciekawa co znajduje się w środku, ponieważ uwielbiam tego rodzaju niezapowiedziane przesyłki :D.

Całość została zapakowana w śliczne, białe pudełko przewiązane uroczą wstążką. To, co mnie nieco zmartwiło to fakt, że całe pudełeczko przesiąknięte było zapachem zmywacza do paznokci, więc obawiałam się, że jeśli w środku rzeczywiście znajduje się zmywacz, to mógł się wylać, zalewając przy okazji resztę zawartości :(.



W środku faktycznie znalazłam zmywacz w gąbce, a ponad to 5 kredek do oczu Soft Eye Pencil: czarną, filetową, brązową, szarą oraz granatową, 3 pomadki do ust z linii Creamy Glam oraz 3 lakiery do paznokci. Jako, że pomadki oraz lakiery zapakowane były w urocze mini kosmetyczki, przez wylany zmywacz uszkodzeniu uległy tylko 3 z 5 kredek, które niestety pomimo zabezpieczającej je folii ochronnej, roztopiły się na tyle mocno, że nie byłam w stanie nawet zdjąć skuwek, dlatego dalej pokażę Wam tylko te, którym udało się ocaleć.



Maleńkie kosmetyczki na pewno przydadzą się mojej Mamie, która na wszelkie wyjazdy lub pobyt na wsi zabiera ze sobą głównie róż, pomadkę, zazwyczaj jeden lub dwa lakiery do paznokci, kredkę do oczu i lekki podkład. Część z tych rzeczy będzie mogła z powodzeniem trzymać sobie w poniższych maluszkach.



Jako, że nie maluję paznokci standardowymi lakierami, od ponad roku całkowicie przerzucając się na hybrydy, lakiery z paczki również powędrują do mojej Mamy. Kolory linii Coral są na prawdę ładne (satynowa stal, głębokie bordo z maleńkimi, obijającymi drobinkami i piękny, kremowy, szkolny granat), a do pełnego krycia wystarczają dwie warstwy, które utrzymują się na paznokciach około 3 dni.



Pomadki Creamy Glam natomiast zaczarowały mnie swoją bardzo mocną pigmentacją. Opakowanie zewnętrzne to rzecz gustu, do mnie nie do końca przemawia, ale za to jest trwałe, solidne i zamykane na mocny klik, przez co mamy pewność, że nie otworzy się przypadkowo np. w torebce.

Kolory jakie otrzymałam to:
* Limitowany L01 - bardzo głęboki granat, podchodzący pod czarny, który świetnie sprawdzi się na sesjach zdjęciowych, imprezach tematycznych, Halloween i u osób, które widzą takie odcienie u siebie.
* 118 - Nasycona, "pomidorowa" czerwień z niewielką ilością pomarańczowych podtonów, która genialnie będzie prezentować się przy klasycznym makijażu twarzy. Bardzo dobrze czuję się w takim kolorze, więc myślę, że jeszcze nie raz przewinie się na tym blogu.
* 120 - Odcień  ciemnego wina, który u mnie niestety powoduje "dodanie lat", dlatego nie jest to pomadka, która znajdzie w moim przypadku zastosowanie, jednak jestem pewna, że przypadnie do gustu osobom, lubującym się w tego typu barwach. Na moich ustach uzyskuję kolor bliższy temu na pierwszym zdjęciu.




Kredki Soft Eye Pencil, które wyszły bez szwanku w starciu z rozlanym zmywaczem to granatowa Dark Blue oraz szara - Dark Grey. Kredka w odcieniu głębokiej szarości zawiera w sobie minimalne, ledwo zauważalne gołym okiem drobinki. Po nałożeniu nie są one widoczne, jednak aplikacja nie jest przyjemnością, ponieważ kredka rozprowadza się dość topornie i ciągnie powiekę, pomimo że po swatchach na ręce wydawała się być mięciutka. Nie polubiłam jej zbytnio. Granatowa natomiast nie zawiera żadnych drobinek, rozprowadza się jak masełko i daje, podobnie z resztą jak szara - wyraźny kolor, który bardzo łatwo jest rozetrzeć pędzelkiem aż do subtelnej chmurki. Ta na pewno sprawdzi się u mnie szczególnie przy wieczorowych makijażach.




Z tego miejsca dziękuję marce Delia za miły prezent, który sprawił dużą przyjemność zarówno mnie jak i mojej Mamie :). Którą z nowości widziałybyście u siebie? A może już którąś macie? Przyjemnego dzionka! :*

czwartek, 15 grudnia 2016

Moje sposoby na relaks

Cześć! Dawno już nie pisałam postu innego, niż standardowa recenzja, dlatego dziś postanowiłam to nadrobić :D. Wiadomo nie od wczoraj, że odpoczynek i regeneracja organizmu są niezaprzeczalnie kluczową kwestią jeśli chodzi o nasze zdrowie i dobre samopoczucie. Wiem też jednak, że niestety w dobie ciągłego pośpiechu, natłoku zajęć i obowiązków, dla niektórych relaks to niemalże obco brzmiące słowo (oj znam takie osoby), ale uwierzcie - na prawdę warto w ciągu tygodnia wygospodarować chociaż kilka/kilkanaście godzin, w których będziemy mogli po prostu poleniuchować w najdogodniejszy dla nas sposób, zajmując się tylko tym, co sprawia nam przyjemność, przy okazji ładując akumulatory.

Jeśli o mnie chodzi, mam kilka ulubionych form odpoczynku i na tą chwilę nie potrafię zdecydować, która z nich przeważa nad resztą. To, że uwielbiam czytać książki moi stali czytelnicy z pewnością wiedzą. Teraz, kiedy mamy jesień, a już za chwilę zimę, w czasie wolnym uwielbiam wgramolić się pod koc z książką, herbatą i kotami obok, załączając jakiś przyjemny zapach w tle. Zapachy odgrywają w moim życiu dużą rolę, mam bardzo wrażliwy zmysł węchu, dlatego kiedy chcę się zrelaksować, wybieram aromaty, które przyjemnie mi się kojarzą i nie przytłaczają.

Pamiętacie jak niedawno w poście na Halloween (KLIK) wspominałam, że oprócz dwóch zapachów tematycznych, wybranych specjalnie pod to Święto, dobrałam sobie także kilka innych? Oto one:



Jak tylko trafiły w moje łapki, nie mogłam się doczekać kiedy je odpalę! Od razu nadmienię, że jako pierwsze poszły w ruch nieznane mi dotąd świeczka Aqua i wosk Spa Day (już sama nazwa jest jakże sugestywna ;)) marki Kringle Candle, które to wywarły na mnie piorunujące wrażenie! Oba zapachy są niesamowicie świeże, odprężające i zdecydowanie wpasowujące się w mój gust. Mogę je wąchać bez końca i nie mam dość, co w moim przypadku jest raczej rzadkością. Razem z dobrą książką i pyszną herbatką wprawiły mnie w tak dobry nastrój, że nawet się nie zorientowałam, kiedy przeleciało kilka godzin i niezapowiedzianie zagościł wieczór.



Wieczory to ta część dnia, którą lubię zdecydowanie najbardziej. Kiedy jestem typowo po domowemu, w dresie, bez makijażu, czasem lubię nałożyć sobie jakąś maseczkę i załączyć film lub obejrzeć ulubione kanały na YouTube. Wtedy też zazwyczaj ponownie odpalam jakiś zapach, choć w tym przypadku stawiam na te, które są raczej otulające, nie za mocne i skutecznie pozwalają wyciszyć się przed snem. Ze wspomnianej paczki, takimi zapachami stały się dla mnie 3, czyli: Serengeti Sunset, Winter Glow i Olive & Thyme. Każdy z nich na swój sposób delikatny jak to świeczka, ale i wyjątkowy, choć nie aż tak jak propozycje Kringle Candle, które mnie oczarowały i sprawiły, że chcę więcej. Niestety ze stajni Yankee Candle tym razem Black Coconut jako jedyny najmniej przypadł mi do gustu (okazał się zbyt duszący), więc oddałam go Siostrze, która lubi cięższe zapachy.





Jakie mam jeszcze inne sposoby na relaks? Z pewnością jest to muzyka! Ostatnio namiętnie słucham kilku utworów, a zwłaszcza mojego ukochanego "Lost On You" - LP, który to chyba nie znudzi mi się nigdy. Z innych w ostatnim czasie oczarowała mnie Marina w duecie z Jamesem Arthurem i ich "Let Me Love The Lonley", a także młodziutka Birdy oraz jej magiczne "Strange Birds". Każda z tych piosenek jest mi w jakiś sposób bliska i chociaż nie należą one do najweselszych, ostatnio właśnie takie działają na mnie najmocniej i paradoksalnie przy nich najlepiej odpoczywam.

Kolejnym sposobem jest dla mnie rysowanie, o którym już niegdyś wspominałam w TYM, TYM i TYM wpisie. Na prawdę nie ma nic przyjemniejszego, niż muzyka w tle, kartka papieru i kilka ołówków różnej miękkości. Podczas rysowania najskuteczniej zapominam o problemach, gdyż wykonując tę czynność, umysł jest stale skupiony na kreśleniu kresek, dlatego jeśli akurat macie jakieś zmartwienie lub kłopot - ten sposób serdecznie Wam polecam, bez względu na to, czy umiecie rysować, czy też nie.

Oczywiście nie mogłabym nie wspomnieć, że równie wspaniałą formą odprężenia są dla mnie wyjazdy na wieś pozwalające mi obcować z naturą, spotkania ze znajomymi, przyjaciółmi, wyjścia gdzieś na miasto, basen, do kina, na małe (lub często całkiem spore) zakupy oraz zabawa z moimi kotkami, która również sprawia mi ogrom radości. Po tak spędzonym czasie, ciężko nie mieć dobrego humoru i nie emanować pozytywną energią! :D

A jak sprawa wygląda u Was? W jakich okolicznościach najlepiej odpoczywacie? W ciszy i spokoju, czy raczej z kimś, w towarzystwie kogo dobrze się czujecie? Jak zwykle z wielką ciekawością czekam na Wasze komentarze! :)

wtorek, 13 grudnia 2016

Lakier hybrydowy Semilac - 136 Creamy Muffin

Witajcie! Jak Wasze przygotowania do Świąt? Już powoli odczuwacie coroczną, świąteczną gorączkę, czy jeszcze niekoniecznie? Ja co prawda wciąż daleka jestem od typowo bożonarodzeniowego nastroju, nie mam nawet ubranej choinki, ale za to pochwalę się, że wczoraj w końcu zakasałam rękawy i po ponad 3 godzinach wyrabiania, pieczenia i ozdabiania, zeszła mi pierwsza partia kolorowych pierniczków, którymi mam zamiar obdarować rodzinę i znajomych :). W tym tygodniu planuję też ubrać choinkę, ale to najpewniej dopiero w okolicach weekendu.

Dziś jednak przychodzę do Was z klasyczną i bardzo kobiecą propozycją od marki Semilac, czyli lakierem Creamy Muffin, do którego miałam kilka podejść jeszcze przed samym otrzymaniem paczki. Wahałam się, czy go brać, czy nie, swatche w Internecie niespecjalnie mnie przekonywały, jednak ostatecznie postanowiłam zaryzykować i wiecie co? Totalnie tego nie żałuję!




Zamawiając go obawiałam się przede wszystkim, że kolor w rzeczywistości okaże się zbyt jasny, zbyt cielisty i zlewający się tym samym z odcieniem mojej skóry. Na szczęście guzik prawda! To na prawdę przepiękny wariant chłodnego, zgaszonego, pudrowego różu z dużą domieszką beżu. Na moich dłoniach wygląda świetnie i uważam, że doskonale nada się na każdą okazję, czy to do pracy, czy szkoły, a może na biznesowe spotkanie lub zbliżające się Święta. To kolor na tyle subtelny, że z pewnością nie będzie przykuwał szczególnej uwagi, za to pięknie i nienachalnie podkreśli zgrabne dłonie.




Pomimo, że jest to kolor dość jasny, do pełnego krycia wystarczą tylko 2 warstwy. Kremowa muffinka prezentuje się elegancko bez względu, czy nałożymy ją solo, czy w towarzystwie słynnej syrenki. Trwałość jak zawsze super, czyli od chwili nałożenia do ściągnięcia (u mnie standardowo tydzień, bo później mam taki odrost, że wstyd wyjść do ludzi).




Lakier ten dostaniecie w cenie 29 zł za 7 ml np. TUTAJ. Ze swojej strony serdecznie polecam! :)

piątek, 9 grudnia 2016

Chińskie pędzle do makijażu twarzy i oczu, czy warto?

Cześć! Dzięki uprzejmości marki Born Pretty Store od kilku miesięcy testuję sobie zestaw pędzli, który już od dawna miałam ochotę wypróbować. Wiele bowiem osób, mam tu na myśli zwłaszcza blogerki/vlogerki, chwali sobie jakość chińskich pędzli do makijażu, które w większości przypadków podobno nie ustępują pędzlom znacznie droższych marek. Ta ciekawość popchnęła mnie do zamówienia zestawu, składającego się z 5 pędzli do twarzy i 5 do oczu, który dotarł do mnie w ekspresowym tempie, bo już po tygodniu od nadania.

To, co od razu rzuciło mi się w oczy to fakt, że każdy z pędzli do twarzy ma swój mniejszy odpowiednik w pędzlach do oczu. Nie jest to do końca dobrze przemyślane, ale o tym za moment.



Jeśli chodzi o wykonanie, jak za tą cenę, czyli 13,37$ (czyli wg. przeliczenia z kursu dolara amerykańskiego ok. 56 zł) za zestaw nie jest źle, ale też nie ma szału. Co to oznacza? Pędzle wykonane są z matowego drewna z pozłacaną skuwką. Oczywiście, po przyjrzeniu się widać niewielkie niedoróbki na większości pędzli. Nie jest ich specjalnie dużo, ale np. na niektórych trzonkach są widoczne małe wgniecenia, skuwki nie zawsze idealnie przylegają, przez co podczas mycia samego włosia, woda i tak pojawia się z drugiej strony, co w przyszłości może powodować odklejanie się itp. Mnie póki co nie razi to jakoś mocno (acz trochę jednak wkurza), ale skrajnych estetów taka przypadłość może denerwować, dlatego warto o tym wspomnieć. Jeśli chodzi o włosie, w każdym przypadku jest ono syntetyczne, bardzo miękkie i przyjemne w używaniu. Żaden z pędzli (poza jednym małym wyjątkiem) nie kłuje podczas nakładania makijażu, nawet po wielokrotnym myciu, co jest ogromnym plusem.



Przejdźmy teraz do prezentacji poszczególnych modeli. Pędzle nie są w żaden sposób oznaczone, nie posiadają nazw, ani numerków, dlatego to od nas zależy w jakim celu będziemy je wykorzystywać.

Pierwszy model pędzla do twarzy jest skośny, ścięty na płasko, średnio zbity. Ładnie ugina się pod wpływem nacisku, dlatego lubię go wykorzystywać do nakładania róży. Ten sam wariant do oczu jest jak dla mnie kompletnie nietrafiony. Przez to, że jest całkowicie płaski, służyć może w zasadzie tylko do szybkiego nakładania jednego cienia na całą powiekę, ostro zakończoną końcówką ewentualnie delikatnie go rozblendowując.



Kolejne dwa to okrągłe, stożkowe, mocno zbite pędzle, z których większy może służyć do wyrysowanego konturowania lub rozprowadzania korektora pod oczami, natomiast mniejszy np. do blendowania granic cieni na dolnej powiece, w czym sprawdza się świetnie pomimo, że jako jedyny z całego zestawu jest lekko kłujący. Mnie to jednak nie przeszkadza.



Następne dwa egzemplarze są pod względem zbicia podobne do pierwszych, które pokazałam wyżej tyle, że te są ścięte całkowicie prosto. Oba są puchate i mięciutkie. Większy służy mi do rozprowadzania podkładu, z mniejszym natomiast mam ten sam problem, który opisałam przy pierwszym modelu do oczu, mianowicie - nie potrafię go wykorzystać w innym celu, niż szybkie nałożenie jednego cienia na całą powiekę :(.



Następne modele to ponownie pędzle skośne, ale już z lekko zaokrągloną górą. Duży pędzel jest mocno zbity, dlatego nie widzę tu innego wykorzystania, niż do nakładania podkładu lub korektora pod oczy, z kolei mniejszy, nieco słabiej zbity, niż jego większy brat, fajnie sprawdza się do rozcierania cieni w zewnętrznym kąciku oczu.



I ostatnie dwa modele ścięte na prosto, ale z zaokrąglonymi łepkami. Większy, dość mocno zbity, świetnie sprawdza się do rozcierania produktów kremowych np. brązerów, czy strobingu twarzy, natomiast mniejszy potrafi stworzyć piękną chmurkę w zewnętrznym kąciku i jest to mój ulubiony pędzel do tworzenia makijażu typu smoky eye.



Jeśli chodzi o mycie, z pędzlami nie ma najmniejszego problemu. Wszystko fajnie się domywa, podkłady, produkty kremowe, czy cienie ładnie się wypłukują, nie pozostawiając śladów, aczkolwiek przez średnio przylegające skuwki, podczas mycia samego włosia, woda przedostaje się pod nie, co może spowodować późniejsze odklejanie i tym samym zniszczenie pędzla, chociaż u mnie na szczęście jak na razie nie miało to miejsca, jednak liczę się z tym, że prędzej, czy później może to nastąpić.

Czy Wam je polecam? Szczerze mówiąc nie wiem. Część zestawu jest używana przeze mnie od wielkiego dzwona, z drugiej strony jednak kilka pędzli polubiłam bardzo. Niby cena jest kusząca (w PL, czasem jeden pędzel kosztuje znacznie więcej, niż tutaj cały zestaw), jednak jakość wykonania nie powala na łopatki, więc myślę, że warto przemyśleć, czy aby na pewno Wam to nie przeszkadza i czy faktycznie będziecie używać każdego z tych pędzli, a nie podobnie jak ja - tylko wybiórczo. Dodatkowym plusem tych pędzelków może być ich ładna prezentacja na toaletce, choć wiadomo - nie w tym celu je kupujemy ;).



Jeśli jesteście nimi zainteresowane, odsyłam Was pod ten LINK, gdzie możecie poczytać również opinie innych użytkowników oraz obejrzeć ich zdjęcia. Dodatkowo mam również kod zniżkowy - GPL91, który pozwoli Wam zaoszczędzić 10%.

Przyjemnego weekendu! :)

wtorek, 6 grudnia 2016

Mój zapach doskonały - Miracle od Lancome

Cześć! Nie mam pojęcia jak to się stało, że na tym blogu nie było jeszcze recenzji Miracle. Nie wiem tego tym bardziej, że są to jedne z moich ulubionych perfum do których co jakiś czas uwielbiam wracać i z którymi mam związane wyłącznie dobre wspomnienia.

Kilka dni temu, kiedy po całkowitym wykończeniu mojej ukochanej Balenciagi l'Essence oraz oddaniu Mamie końcówki tym razem 100 ml butelki Glow, nagle zostałam bez perfum, zaczęłam przeglądać Internet w poszukiwaniu zapachowych inspiracji. Przez przypadek, na którejś ze stron trafiłam na wzmiankę o Miracle i jak tylko ją zobaczyłam, w sekundzie przypomniałam sobie ten zapach wiedząc, że oto nastał czas, aby ponownie zakupić "cud" od Lancome.



Obecne Miracle które posiadam są moją bodajże 4 lub 5 buteleczką i na prawdę jest to jeden z nielicznych zapachów do których mogę powiedzieć, że się w jakiś sposób przywiązałam, gdyż jak wiadomo nie od dziś - jeśli chodzi o perfumy nie jestem stała w uczuciach i bardzo często lubię je zmieniać. Do Miracle jednak co jakiś czas mnie ciągnie i nawet wiem, czym te powroty są spowodowane. Po prostu perfumy te są odzwierciedleniem mojego wewnętrznego "ja" i doskonale się czuję, ilekroć noszę je na sobie.

Prostota opakowania zewnętrznego całkowicie idzie w zgodzie z zawartością mieszczącą się w środku. Perfumy te są bardzo eleganckie, kobiece, zmysłowe, wyraziste, ale przy tym ani odrobinę nie wulgarne. Doskonale nadadzą się na wszelkie wyjścia, ze szczególnym uwzględnieniem ważniejszych uroczystości, czy randek we dwoje. Warto podkreślić, że mężczyźni wprost szaleją na ich punkcie (sprawdzone - przetestowane ;)) i nie jestem w stanie zliczyć, ile dzięki nim otrzymałam komplementów w ciągu tych wszystkich lat używania, dlatego uważam, że jest to wspaniała propozycja dla optymistycznych, pewnych siebie, ale też nieco romantycznych singielek, które lubią swoim zapachem przykuwać uwagę płci brzydszej ;).



Nuta głowy: liczi, frezja
Nuta serca: magnolia, pieprz Bourbon, imbir, jaśmin
Baza: piżmo, ambra

Kompozycja perfum została przemyślana bardzo starannie. Zaraz po rozpyleniu czujemy owocowo - kwiatową radość jaką niesie ze sobą ten zapach, po ok 2-3h uspokajając się, przechodząc w fazę bardziej stonowaną, "zamszową" i tym samym nieco poważniejszą, na końcu ustępując miejsca bliskoskórnie wyczuwalnemu piżmu. Jak dla mnie rewelacja w czystej postaci! To, co jednak najbardziej polubiłam w Miracle to fakt, że perfumy te, mają tzw. ogon, czyli, że wyraźnie czuć je w powietrzu za osobą, która je nosi. Do tego są bardzo trwałe. Na mojej skórze ich projekcja trwa ok. 6h, zanim staną się jedynie piżmową woalką, którą czuć przez następne 2-3 h.



Dla kogo je polecam? Na pewno nie są to perfumy dla nastolatek, jak i też starszych Pań. Widziałabym je na kobietach od mniej więcej 24 do 45 roku życia. Dlaczego? Ponieważ dla nastolatki będą zbyt poważne, a dla dojrzałej Pani zbyt flirciarskie i tym samym nieco niestosowne. Ja je kocham przez co wiem, że jeszcze nie raz i nie dwa wrócę do nich kupując kolejny flakonik, tym bardziej, że Lancome już od kilku lat jest moją ulubioną marką jeśli chodzi o produkty luksusowe. Ceny tych perfum w Sephorze, gdzie najczęściej kupuję to 265 zł (30 ml), 379 zł (50 ml) i 485 zł (100 ml).



A jakie Wy możecie mi polecić zapachy z kategorii "best"? :) Dajcie znać w komentarzach a tym czasem ja pędzę sprawdzić co u Was na blogach słychać. Wesołych Mikołajek! :D

sobota, 3 grudnia 2016

Pomysł na kosmetyczne prezenty dla (prawie) każdej kobiety

Witajcie! Jak papuga powtórzę za moimi koleżankami blogerkami/vlogerkami, że nie mam pojęcia jak to się stało, ale tak, mamy już grudzień! A jak grudzień to wiadomo, że za moment czeka nas szał świątecznych zakupów i niedalekich przygotowań do Świąt. Jeśli chodzi o prezenty jestem zdania, że aby uniknąć ogromnych kolejek i kupowania czegoś w pośpiechu, warto zawsze odpowiednio wcześniej przygotować strategię działania, tj. zastanowić się i przemyśleć, co w danym roku będziemy chcieli podarować konkretnej osobie, gdyż tak jak jak różni są ludzie, tak samo różne są ich oczekiwania oraz potrzeby.

Zatem co zrobić, by osoba obdarowana była na prawdę zadowolona z otrzymanego prezentu? Moim zdaniem warto inwestować w rzeczy dość uniwersalne, które wiemy, że raczej na pewno zostaną wykorzystane i sprawią przyjemność. Jeśli chodzi o kosmetyki (i akcesoria) postaram się przybliżyć temat poniżej.


PALETY CIENI

Nie każda kobieta lubi malować powieki cieniami. Jeśli jednak osoba, której chcemy sprawić prezent lubi podkreślać spojrzenie przy pomocy tych pyłków, myślę, że ciekawym prezentem będzie paletka w neutralnych, tzw. bezpiecznych kolorach, o ile nie znamy dobrze pod tym względem gustu danej osoby. Paleta neutrali sprawdzi się bowiem zawsze! Nie znam kobiety, która malując powieki, nie miałaby w swoich zasobach zarówno delikatnych, cielistych odcieni, jak i ciut mocniejszych brązów. To sprawdzony przepis na klasyczny makijaż w każdym wieku, zarówno dla nastolatki, dorosłej kobiety jak i starszej Pani - naturalny i ponadczasowy. Tutaj mogę polecić jedną z moich ukochanych palet, jaką jest w pełni matowa Naked Basic 2 marki Urban Decay (145 zł), która z uwagi na niewielki rozmiar i porządnie opakowanie, genialnie sprawdzi się również na wyjazdy, czy nawet do torebki.



Tańszym rozwiązaniem mogą być palety Makeup Revolution (ok. 40 zł), w których z uwagi na większą liczbę cieni, kolorystyka i wykończenia są już nieco bardziej zróżnicowane, ale wciąż na tyle uniwersalne, iż sądzę, że większość Pań powinna być zadowolona.




PERFUMOWANE BALSAMY DO CIAŁA

Na pewno teraz część z Was pomyślała "o nie, to na pewno nie jest bezpieczny prezent, w końcu mamy do czynienia z zapachami". Częściowo to racja, ponieważ zawsze może się zdarzyć, że nie trafimy w cudzy gust, aczkolwiek pamiętajmy, że perfumowane balsamy do ciała to nie są perfumy, które są intensywne i które czujemy na sobie cały dzień. Balsamy nawet jeśli są perfumowane, powinny być na tyle subtelne, by nie gryźć się z zapachami jakie nosimy na sobie na codzień. Jeśli jest inaczej, to dla mnie taki produkt nie jest wart uwagi. Na szczęście balsamy marki Bath & Body Works (ok. 45 zł), które miałam okazję stosować i które uwielbiam, mimo że zapachy mają obłędne oraz długo wyczuwalne na skórze, to jednak nigdy nie zdarzyło się, by weszły w nieprzyjemną interakcję z perfumami, dlatego tutaj pod względem prezentu uważam, że można zaryzykować.



Jeśli natomiast dokładnie wiemy, jakich perfum używa osoba, którą chcemy obdarować, warto zorientować się, czy z tej samej linii nie ma dostępnych np. żeli oraz właśnie balsamów (jeśli nie stacjonarnie to przez Internet), co bardzo często ma miejsce w w przypadku produkcji perfum  marek luksusowych jak np. Lancome, Armani, Versace, czy Hugo Boss i co podarowane w formie prezentu mogłoby stanowić świetne uzupełnienie ulubionego zapachu.


PĘDZLE DO MAKIJAŻU

Myślę, że jest to propozycja nie mająca zastosowania tylko i wyłącznie jeśli chodzi o Panie, które nigdy nie wykonują makijażu, gdyż w każdym innym przypadku pędzle będą świetnym pomysłem. Warto tu stawiać na marki znane i ogólnie lubiane, jak np. Hakuro, czy droższe Zoeva oraz modele, które będą w stanie spełniać kilka funkcji. Z pewnością przydadzą się też pędzle do podkładu, różu, czy nakładania cieni, bo jest to niezbędna podstawa każdego makijażu.



ROZŚWIETLACZE

Na fali popularności, rozświetlacze już od kilku sezonów robią prawdziwą furorę w kosmetycznym świecie i na prawdę nie ma się co dziwić temu trendowi. Osobiście nie znam kobiety, której subtelne rozświetlenie cery, czy spojrzenia nie dodawałoby uroku, dlatego moją kolejną propozycją na prezent jest kupno rozświetlacza, który z pewnością przyda się w kosmetyczce każdej Pani. Osobiście najmocniej polecam Mary Lou Manizer od The Balm (ok. 60-90 zł, zależy gdzie kupicie) oraz mój ostatni nabytek, czyli rozświetlacz z Sephory Wonderful Cushion (45 zł). Oba sprawdzają się wyśmienicie. Fajną propozycją, choć już droższą, może być również zakup rozświetlającego tria siostrzyczek, czyli Manizer Sisters, w którym znajdują się rozświetlacze - Mary Lou, Cindy Lou oraz Betty Lou (149 zł).


(źródło: grafika Google)


ZESTAWY DO PIELĘGNACJI TWARZY/CIAŁA

Myślę, że będzie to bardzo trafiona opcja, jeśli choć minimalnie orientujemy się jaki typ cery/skóry ma osoba obdarowywana. Zróżnicowanych wariantów dostępnych na rynku jest mnóstwo, aczkolwiek ja polecam zestawy polskiej marki Bielenda, która jest jedną z moich zdecydowanie ulubionych. Ostatnio pojawiła się najnowsza, różana seria, przeznaczona do cery wrażliwej, którą już niebawem postaram się Wam przybliżyć w osobnym wpisie, ale już teraz z pewnością same przyznajcie, że opakowania prezentują się ślicznie i zapakowane w urocze pudełeczko na pewno sprawią miłą niespodziankę :).



WOSKI/ŚWIECZKI ZAPACHOWE

Kolejna, ale zarazem ostatnia propozycja zapachowa tym razem dla osób, które lubią kiedy w domu ładnie pachnie. Zestaw wosków lub świeczek będzie idealny dla Pań, gustujących w tego typu gadżetach. Świeże, owocowe, kwiatowe, a może pobudzające, odprężające lub kojarzące się z czymś przyjemnym - wybór jest olbrzymi, więc jestem pewna, że dla każdego znajdzie się coś odpowiedniego. W przypadku wosków i świeczek polecam jednak stawiać na marki znane np. Yankee Candle, czy Kringle Candle, które większość zapachów mają rzeczywiście przyjemnych dla nosa, niż kupować kota w worku marki "noł nejm" i nie wiedzieć jaka niespodzianka czeka nas (a w zasadzie osobę obdarowaną) po odpaleniu kominka.




JAKICH KOSMETYKÓW NA PREZENT LEPIEJ NIE KUPOWAĆ

Podkładów, korektorów - ryzyko nietrafienia z odcieniem lub wykończeniem jest niemalże pewne, o ile nie wiemy dokładnie jakich produktów tego typu używa osoba obdarowywana.
Perfum - tych kupowanych w ciemno, bez wcześniejszego, porządnego rozeznania gustu.
Pomadek - tutaj ryzyko nietrafienia jest nieco mniejsze, niż w przypadku podkładów, czy korektorów, ale szminki to również na tyle indywidualna sprawa jeśli chodzi o dobór pasującego odcienia, że ja nie ryzykowałabym.
* Kosmetyków sugestywnych - antyperspiranty, dezodoranty do stóp, produkty do wybielania zębów, czy odświeżania oddechu moim zdaniem absolutnie nie powinny znaleźć się jako prezent pod choinkę, gdyż łatwo sobie wyobrazić myśli przechodzące przez głowę osoby otwierającej taką paczkę. Nie sądzę, że byłyby one miłe :P.

A czy Wy macie już przygotowane świąteczne prezenty dla bliskich? Na jakie podarunki najczęściej stawiacie? Ja jestem jeszcze przed zakupami, ale póki co czekam na wypłatę, bo poprzednia poszła już w niepamięć :(. Udanego weekendu Wam życzę! :*
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...