Witajcie! Słyszałyście już o pędzlach polskiej marki Kavai? Jestem przekonana, że większość z Was na pewno. Ich wyroby bardzo często porównywane są do jakości, jaką oferuje nam Hakuro, a że z pędzli Hakuro jestem już od wielu lat bardzo zadowolona i nie mam im wiele do zarzucenia, postanowiłam tym razem skusić się na dwa modele Kavai, tym bardziej, że brakowało mi w moich zbiorach porządnego pędzla do rozcierania granic cieni, jak też i "jajeczka", które sprawdziłoby się np. przy konturowaniu.
Jeśli chodzi o design, pędzle Kavai wizualnie są bardzo zbliżone do wspomnianych już Hakuro. Czarny, matowy, drewniany trzonek i srebrna skuwka, to już w sumie klasyka pędzlowego świata. Napisy są niestety namalowane, więc domyślam się, że w trakcie dłuższego używania, z pewnością z czasem ulegną starciu.
Oba modele pędzli wykonane są w 100% z naturalnego włosia kozy, dzięki czemu doskonale "łapią" kosmetyk i następnie rozprowadzają na twarzy lub powiekach, zależy którego z nich akurat zechcemy użyć :).
Kavai 19 to puszysty, przyjemny w dotyku pędzel o jajowatym kształcie, który w moim założeniu miał mi służyć przede wszystkim do nakładania brązera, gdyż właśnie z tą myślą go kupiłam. Dzięki stożkowatej budowie, bardzo fajnie wpasowuje się pod kości policzkowe, czubkiem nanosząc brązer, a brzegami jednocześnie blendując go na mojej buźce, co tym samym daje ładny, naturalny, rozmyty efekt, czyli dokładnie taki, jakiego oczekuję. Tak samo dobrze powinien sprawdzić się podczas aplikacji rozświetlacza, czy różu, bo producent także do tych czynności go dedykuje, jednak jak na razie nie używałam go w ten sposób. Jego cena wynosi 25,60 zł i myślę, że jest w pełni adekwatna do jakości, jaką otrzymujemy.
Następny jest Kavai 87, często nazywany zamiennikiem MAC 217 i Zoevy 227. Niestety tych dwóch ostatnich nie posiadam, więc ciężko mi się odnieść do tej kwestii, jednak porównując zdjęcia w Internecie, już na pierwszy rzut oka widać podobieństwo w kształcie, a z tego co udało mi się wyczytać, także i praca z nimi jest niemal identyczna, więc jeśli nie widać różnicy to po co przepłacać zwłaszcza, że pędzel kosztuje 17,20 zł. Kavai 87 sprawdza się u mnie najlepiej przy bardzo dokładnym rozcieraniu granic między cieniami, a także "rozmywaniu" ich w załamaniu powieki lub zewnętrznym kąciku oka. Pod tym względem jest to aktualnie mój zdecydowany ulubieniec i myślę zaopatrzyć się w jeszcze jeden model tego typu, żeby mieć na zapas, gdyż korzystam z niego przy prawie każdym makijażu, a nie zawsze mam czas (lub chęci) na natychmiastowe mycie, by był gotowy do kolejnego użycia następnego dnia.
Zarówno Kavai 19, jak i 87 całkowicie spełniły pokładane w nich nadzieje. Podczas kilkutygodniowego używania i przez ten czas parunastokrotnego mycia, jak na razie nie pogubiły włosków, a skuwki się nie poodklejały. Zobaczymy jak dalej będzie z trzonkami, czy napisy nie ulegną starciu, ale tu raczej nie mam złudzeń.
Jako, że oba pędzle są wykonane z naturalnego włosia kozy, ich zapach jest dość specyficzny, choć nie na tyle, by drażnił tak wrażliwy nos, jak mój. Zdecydowanie bardziej nieprzyjemny aromat wydzielają np. małe pędzelki Chanel dołączone do róży. Te biją pod tym względem Kavai na głowę, gdyż po umyciu zazwyczaj muszę spryskiwać je dodatkowo mgiełką zapachową lub odczekać z dwa dni, by zapach stał się łagodniejszy. Coś okropnego!
Jeśli chodzi o suszenie, w przypadku pędzli Kavai przebiega ono sprawnie i bezproblemowo, ponieważ po ich wykąpaniu, wystarczy owinąć łepki delikatnie w ręcznik papierowy i pozostawić do wyschnięcia, a o żadnym dużym odkształcaniu będzie mowy, co z resztą możecie zobaczyć na zdjęciach powyżej.
Oba pędzle są przyjemne w dotyku, jednak trzeba pamiętać, że jak to włosie kozy - nie jest puszkiem miękkim jak kotek, choć nie zauważyłam, by po myciu włosie stawało się bardziej szorstkie, co jest dużym plusem, bo tego akurat dość mocno się obawiałam.
Ze swojego na razie skromnego doświadczenia jeśli chodzi o markę Kavai, te dwa modele serdecznie mogę Wam polecić przede wszystkim na własny użytek, gdyż uważam, że jak na tak przystępną cenę, na prawdę nie ma się do czego przyczepić. Co prawda przy bardzo częstym stosowaniu np. w przypadku używania przez wizażystki, z pewnością szybko straciłyby swój wygląd i być może też właściwości, dlatego na Waszym miejscu nie wrzucałabym ich do kufra, jednak jak na domowy użytek, dla samych siebie myślę, że sprawdzą się doskonale.
Znacie te pędzle, lubicie? Koniecznie napiszcie mi Wasze spostrzeżenia :).
Ps. Wiecie, że 13-go marca minęły już 4 lata odkąd prowadzę tego bloga? Wow!!! DZIĘKUJĘ, ŻE PRZEZ CAŁY TEN CZAS JESTEŚCIE I TWORZYCIE TO MIEJSCE RAZEM ZE MNĄ!!! Ściskam Was mocno i przytulam do serducha! :***
Ps. Wiecie, że 13-go marca minęły już 4 lata odkąd prowadzę tego bloga? Wow!!! DZIĘKUJĘ, ŻE PRZEZ CAŁY TEN CZAS JESTEŚCIE I TWORZYCIE TO MIEJSCE RAZEM ZE MNĄ!!! Ściskam Was mocno i przytulam do serducha! :***