poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Pachnieć, jak milion dolarów

Hej Kochane, dzisiaj będzie trochę gadania, bez recenzji, bez opisów kosmetyków, a co! Trzeba sobie życie (i prowadzenie bloga) urozmaicać, aby nudno nie było :).

Opowiem Wam o jednym z moich bzików, bo jak wiadomo, każdy takowego posiada w mniejszym, czy większym stopniu i nie ma się co oszukiwać, że jest inaczej. Jedni kochają markowe ubrania, inni wolą zbierać torebki, czy buty. Ktoś kolekcjonuje okulary przeciwsłoneczne, a ktoś inny znaczki. Ja kolekcjonuję sobie zapachy... jednak wyłącznie te dobre, a co za tym idzie - niestety i drogie. Może słowo "kolekcjonować" nie jest dobrym określeniem, gdyż zmieniam je częściej, niż przysłowiowe rękawiczki, niemniej uwielbiam się otulać przyjemnymi dla mojego nosa aromatami, które przywodzą mi na myśl miłe wspomnienia.

 (zdjęcie zaczerpnięte ze strony http://pl.point.fm/zdrowie-uroda/kobiece-sprawy/jak-utrwalic-zapach-perfum.html)

Nie będę się tu roztkliwiać i opowiadać Wam, jak się u mnie zaczęła ta mania, jednak trwa ona już dość długo. Czasem nawet myślę, że zdecydowanie zbyt długo, ale tak to już jest, że jak człowiek raz się rozsmakuje, to później ciężko mu z tego zrezygnować i niestety nie inaczej jest ze mną. Może również jest to kwestia wyostrzonego węchu, wrażliwego na najmniejszy bodziec? Sama nie wiem... ale prawdą jest, że nos mam prawie jak pies policyjny ;).

Przez moją "domową perfumerię" przewinęło się masę przenajróżniejszych zapachów, przenajróżniejszych marek, od ok. 10 lat, niemal wyłącznie wysokopółkowych. Od bardzo dziewczęcych, słodkich, rzekłabym wręcz infantylnych, jak np. Baby Doll Yves Saint Laurent, poprzez ciężkie, piżmowe. Pamiętam jednak, że jednym z pierwszych był Glow sygnowany przez Jennifer Lopez. Sympatyczne perfumy, na długo zapadające w pamięć, idealne zarówno dla nastolatki, jak i kobiety przed 30. Krótko później był pierwszy Amor Amor Cacharel, do którego nawet ostatnio powróciłam, jednak odkryłam, że mimo iż nadal potrafi uwodzić i rozkochiwać w sobie, to jednak jak dla mnie ta miłość po latach stała się zbyt duszna i tym samym zbyt męcząca. Dłuższy romans zdarzyło mi się dotychczas nawiązać zaledwie z dwoma zapachami do których bardzo lubię powracać. Są to Miracle Lancome i Bright Crystal Versace. Miracle - słodki, mydełkowy, bardzo świeży i myślę idealnie do mnie pasujący, gościł w mojej szufladzie cztero, lub nawet pięciokrotnie, oczywiście nie pod rząd. Bright Crystal natomiast, bardziej chłodny zapach, pojawił się u mnie dotychczas trzy razy, ale myślę, że jeszcze na pewno nie raz się spotkamy, gdyż mam do niego słabość. Bardzo ciepło wspominam również takie zapachy, jak np. niebieskiego Ralpha Ralpha Laurena, którego pierwszy raz wyczułam na mojej koleżance mieszkającej na stałe w Kanadzie i który zauroczył mnie sobą od pierwszego niucha (jaka szkoda, że już jest wycofywany) oraz Dreaming Tommy'ego Hilfiger'a, którego też ostatnio coś nie mogę dostać w moim mieście, a szkoda wielka.

Nie wiem, jak wygląda sprawa u Was, ale ja bardzo dbam o swoje małe "dzieła sztuki" i celebruję każde psiknięcie, aby przyjemność trwała jak najdłużej.  Stąd też w mojej szufladzie, gdzie je zazwyczaj trzymam, istnieje podział na dwie kategorie perfum. Na codzień, kiedy lecę na miasto, załatwić jakieś sprawy, czy zrobić zakupy, lub zwyczajnie siedzę w domku, używam raczej drogeryjnych zapachów, typu Happy Game Adidas, lub Intimately sygnowane przez rodzinkę Beckhamów (swoją drogą nie mogę ich zmęczyć już z rok czasu), natomiast kiedy idę na randkę, spotkanie ze znajomymi, czy imprezę, wybieram zapachy tzw. "lepsze", by czuć się jak przysłowiowe milion dolarów i nie musieć zabierać dodatkowo perfumetki.

 (zdjęcie zaczerpnięte ze strony http://m.dziennik.pl/rozrywka/uroda/zapach-diamentu-oto-najlepiej-sprzedajace-sie-perfumy-na-swiecie)

Myślę, że każdy ze wspomnianych przeze mnie wyżej zapachów opowiada inną historię i każdy wpasował się w inny etap mojego życia. Jeszcze niedawno świetnie współgrałam z Acqua di Gioia Armaniego, by obecnie flirtować z Euphoria Blossom Calvin'a Klein'a, a za chwilę paść w objęcia mojej nowej miłości, czyli......................... Lalique L'Amour!!! I nieważne, że kosztuje niecałe 4 stówy (cena na wizażu to ściema), przez co do kolejnego miesiąca będę żyła o suchym chlebie i wodzie, nieważne, że wypadałoby kupić sobie jakiś sweter i nowe buty, bo jesień nadchodzi wielkimi krokami - Lalique musi być i nie ma zmiłuj! Gdy dzisiaj będąc w Douglasie absolutnie przypadkowo psiknęłam sobie ten zapach na rękę wiedziałam, że już się od niego nie uwolnię. Jutro, najdalej pojutrze wybieram się tam ponownie, więc jeśli ktokolwiek mnie zobaczy, niech choćby siłą wyciąga, bym nie popełniła kolejnego perfumiarskiego grzechu. O niebiosa, chrońcie mój portfel i mnie samą!

(zdjęcie zaczerpnięte ze strony http://www.snobka.pl/artykul/zatrzymac-zapach-perfum-na-dluzej-17430)

Swoją drogą na pewno słyszałyście, że ponoć sama Marylin Monroe chodziła spać ubrana wyłącznie w Chanel No. 5. Ja mam podobnie. Może nie całkiem, ale nie wyobrażam sobie zasypiać nie mając uprzednio skropionych nadgarstków. Nawet ostatnio odkryłam zapachy, które najlepiej mnie otulają podczas snu i sprawiają, że nawet w zwykłej piżamie można się poczuć mega kobieco i seksownie. Są to Tome 1 La Purete for Her Zadig & Voltaire oraz L'Essence Balenciaga. Żadne inne zapachy nie pachną nocą tak zuchwale i pociągająco, jak one!

Uff... mam nadzieję, że nieco przybliżyłam Wam moje spojrzenie na tak dla niektórych banalną kwestię, jak dobór odpowiednich perfum. Można mieć eleganckie ubranie, piękny makijaż, ale jeśli nie współgra to z zapachem to tak, jakby nad "i" nie postawiono kropki. Wtedy odnoszę wrażenie, że całość jest jakby nie dokończona, nie zwieńczona czymś jeszcze.

Myślę, że część z Was ma podobne spostrzeżenia, a może jednak są one całkiem odmienne? Bardzo chętnie poczytam Wasze zdanie w tej kwestii i poznam nazwy Waszych ulubionych perfum. Czekam na komentarze i mam nadzieję, że nie zanudziłam Was tą notką oraz, że przynajmniej mała część czytelników mojego bloga dobrnęła do końca.

Życzę Wam miłego wieczoru :***

34 komentarze:

  1. mm.. ja uwielbiam słodkie perfumy, ale nie duszące ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja mam różnie, raz takie, raz takie, ale ostatnio o mało nie udusił mnie wspomniany Amor Amor i jego mam serdecznie dość :P

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kamyczku, starałam się jak najlepiej zobrazować moje podejście do tematu :)

      Usuń
  3. Zadiga nie cierpie! ;) Za to J.Lo to moj ukochany zapach od lat. Co śmieszniejsze, pefum nie lubie ale duzo mam - masakra ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Zadiga uwielbiam, a poznałam go dzięki Tobie właśnie, bo mi dorzuciłaś próbeczkę za co wielkie dzięki :*

      Usuń
  4. Ah, jakże Cię rozumiem! :) Perfumy potrafią uzależnić a kiedy już ktoś da się wciągnąć to bez problemu wyda na nie ostatnie pieniądze, chociaż większość osób będzie pukać się po głowie, bo jak to można wydawać pieniądze na jakiś tam zapaszek. Ja jestem uzależniona od zapachów, nie tylko perfum :) ten zmysł mam bardzo wyczulony, kojarzę osoby, miejsca i sytuacje głównie po zapachach, rozpoznaję bez problemu konkretne perfumy na obcych ludziach :) Jednak mamy odmienny gust :) Do moich ulubieńców zaliczyć mogę Kenzo Amour, klasyczną Lolitę, Lady Million, Poison Diora czy Halloween Jesus Del Pozo :) lubię słodkości, ale te przełamane jakąś dodatkową nutą, ciepłe, otulające i niestandardowe :) za to nie lubię w ogóle cytrusowych i kwaśnych zapachów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS chętnie zobaczyłabym Twoją kolekcję na zdjęciach :)

      Usuń
    2. Zdecydowanie uzależniają niemniej, niż inne używki :)Ja tak samo wyczuwam znane mi zapachy na całkiem obcych ludziach, więc widzę, że w tej kwestii jesteśmy podobne :) Z zapachów, które wymieniłaś kojarzę Lolitę i Poison Diora, chociaż znacznie mocniej przemawia do mnie wersja Pure Poison :)

      Co do kolekcji, to niestety notorycznie pozbywam się zużytych buteleczek, bo bym tego nie pomieściła, więc aktualnie mam tylko Euphorię i już wkrótce Lalique, ale zawsze możesz przejrzeć zakładkę Perfumy :) Tam zawędrowało kilka z tych zapachów, które wymieniłam w notce :)

      Usuń
    3. Okej, zaraz sobie pooglądam :)

      Usuń
  5. Podpisuję się pod przedostatnim akapitem. Bez pięknego zapachu nawet najpiękniejsza kreacja jest niepełna. A zadbana kobieta to nie tylko ta z pięknym makijażem, zadbanym ciałem, dobrze ubrana, ale do całości potrzeba tego ulotnego 'czegoś' co najczęściej jest właśnie zapachem :)
    Ja mam fioła nie tyle na punkcie perfum, ale zapachów ogólnie- od żeli pod prysznic i balsamów zaczynając, a na płynach do płukania, proszkach, zawieszkach do szafy, odświeżaczach do powietrza kończąc :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobnie, jednak perfumy mają w sobie jakąś magiczną siłę, która mnie przyciąga jak magnes. Inne kosmetyki wystarczy, że mnie nie odstraszają zapachem i jest ok :)

      Usuń
  6. Z tych które wymieniłaś znam tylko CK i tez uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko szkoda, że tak szybko się ulatnia, u mnie ok 4h :(

      Usuń
  7. Zapach dopełnia każdą stylizację,. Lubię otulać się mgiełką moich ulubionych perfum!
    Najczęściej sięgam po Guessa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo Guess nie znam żadnego, ale chętnie im się przyjrzę :)

      Usuń
  8. Do Chanela musiałam dojrzeć, ale jak już poczułam, że mi pachnie, zużyłam cały flakon, i również według rady Monroe - tylko w nim do spania ;) Uwielbiam perfumy, i chętnie je stosuję jak o poranku, wieczorem tak i do snu, każdy zapach ma swoje zadanie, aromaty działają terapeutycznie, a właściwie dobrane do naszych preferencji i trybu życia, potrafią zrelaksować, ukołysać, pobudzić, dodać pewności siebie... Podobno perfumy wiele mogą powiedzieć o ich właścicielce, właścicielowi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak! Perfumy zdecydowanie potrafią przemawiać i co nieco sugerować o osobie, która je nosi :) Ja do No 5 nie mogę się przekonać, co prawda miałam tylko próbki, ale nie dałam rady ich zużyć :(

      Usuń
  9. Uwielbiam pachnieć...jak nie spryskam się perfumami rano, nie czuję się wówczas sobą....dziś zużyłam resztkę Dolce&Gabbana The One. Podobają mi się..
    W ogóle to często zmieniam zapachy, nudzą mi się...kupuję kolejne.. Czasem do niektórych powracam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dokładnie tak samo... perfumy to rzecz obowiązkowa :) Zapach D&G o którym wspominasz kojarzę, ale nie miałam - jeszcze ;) :)

      Usuń
  10. faktycznie perfumeryjny freak z Ciebie :) i fajnie, każdy ma swojego bzika :)
    z wymienionych przez Ciebie znam tylko Bright Crystal.. zużyłam całą butlę, mam drugą kupioną kiedyś w ekscytacji na zapas, ale chwilowo zrobiliśmy sobie przerwę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przerwy są wskazane, gdyż jeśli czegoś używamy non stop, może się znudzić :) Bright Crystal jest faaaaajny, ale też póki co odpoczywamy od siebie.

      Macałam sobie wczoraj w Douglasie ten róż Guerlain, który pokazywałaś niedawno u siebie na blogu. Faktycznie te pozostałe odcienie oprócz koralowego mają mocno tępą konsystencję, szkoda, wielka szkoda, bo zapowiadało się niemal idealnie...

      Usuń
    2. oczywiście! dlatego na razie sobie stoi i czeka, a ja upajam się innymi.. :)

      no tępawe są niestety i ciężko wydobyć z nich ciut więcej koloru :/ ale ten koral jest prześliczny :D

      Usuń
    3. A ja już od wczoraj upajam się wymarzonym Lalique! Jupi, jupi!!! :D

      Usuń
  11. Myślę,że każda z Nas ma swój ulubiony zapach,bądź dąży do tego aby taki właśnie znaleźć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest :) Chociaż ja raczej nie jestem stała w uczuciach pod tym względem ;)

      Usuń
  12. Pierwszy raz spotykam się z takim postem ;) Bardzo miło mnie zaskoczyłaś. Kocham czytać o perfumach ;) Każda z nas jest inna i każda lubi inne zapachy :)

    W wolnej chwili zapraszam do mnie na news ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A cieszę się bardzo i dziękuję :* To prawda, każdy musi znaleźć "swój" zapach, by móc się z nim scalić :)

      Usuń
  13. uwielbiam ładnie pachniec ale na co dzień szkoda mi drogich perfum więc posługuję się np adidas czy c-true. Na wieczory uwielbiam zapach J.lo Live - jedyne perfumy które nigdy mi sie nie znudzą i czuje je przez kilka dni na szaliku. Mój nos lubi sobie dzielic zapachy na te letnie i zimowe i np. w jesieni bardzo lubie uzywać britney midnight fantasy. Ogólnie ujmując nie przeszkadzają mi a nawet nie robią róznicy perfumy z tańszej półki bo np miałam 2 perfumy od CK i jakoś ogromnego wrażenia na mnie nie zrobiły. Taki mój nos:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jednak jestem niemal pewna, że markowe perfumy są trwalsze, niż zwykłe, chociaż jak we wszystkim, tak i tu zdarzają się wyjątki. Live J.Lo nie kojarzę, ale mam nadzieję, że przy kolejnej wizycie w perfumerii to nadrobię :)

      Usuń
  14. Mój ukochany zapach to Flowerbomb Viktor&Rolf, też nie należy do tanich, jednak miłość bierze górę nad rozsądkiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam ten zapach, chociaż do mnie nie do końca przemawia, niemniej jest w nim coś intrygującego :)

      Usuń

Dziękuję za Twoją opinię! Jest ona dla mnie bardzo cenna. Staram się zaglądać do każdego kto zostawi komentarz, więc nie musisz mnie dodatkowo zapraszać na swój blog :) Komentarze obraźliwe, wulgarne, autopromocyjne, bądź z pyt. obserwujemy? - usuwam. Jeśli masz jakieś pytania, na każde odpowiem pod Twoim komentarzem.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...