środa, 13 kwietnia 2016

Nawilżające pomadki Rimmel Moisture Renew + prywata

Cześć! Ponownie witam się z Wami po nieco dłuższej, niż zazwyczaj przerwie, ale jak wspomniałam w poprzednim poście oraz na blogowym Facebooku - niestety miało to swoje mocne uzasadnienie. Jak już część z Was wie, wróciłam z kolejnego pobytu w szpitalu, gdzie miałam przeprowadzony szereg badań w związku z moimi pooperacyjnymi komplikacjami dotyczącymi kolana. Teraz już na szczęście chyba w końcu wiem na czym stoję, więc przy dobrych wiatrach i uporczywej rehabilitacji, niebawem powinnam w pełni stanąć na nogi, choć po prawdzie chodzić miałam już za niespełna tydzień, jednak przez bunt mojej kończyny i jej niechęć do prawidłowego gojenia, wszystko uległo sporej obsuwie czasowej. Powiem Wam, że czasem dziękuję Panu Bogu za swój silny charakter, bo dzięki temu o wiele łatwiej jest mi znosić takie sytuacje i twardo przyjmować je na klatę zwłaszcza, że przez chorobę stawów, co parę lat tego typu operacje, fachowo zwane synowektomiami (to już 4 z kolei) są u mnie koniecznością. Na chwilę obecną będę już tylko potrzebować mnóstwa wytrwałości w codziennych ćwiczeniach, które muszę regularnie wykonywać mimo okropnego bólu i Waszych kciuków, by to wszystko przebiegało w miarę płynnie. A w tzw. międzyczasie będę tu oczywiście na bieżąco starała się zamieszczać nowe posty, bo trochę tych nowości ostatnio do mnie przybyło :).

Przechodząc do sedna. Na pewno część z Was spotkała się już z pomadkami, które chcę Wam dzisiaj przedstawić. W dużym skrócie, linia Moisture Renew marki Rimmel to szminki, które są przede wszystkim mocno napigmentowane, niesamowicie kremowe, komfortowe w noszeniu, a przy tym rewelacyjnie nawilżają usta.

Pierwsza z nich - 180 Vintage Pink, trafiła do mnie przez przypadek, kiedy miałam ochotę na nieco mocniejszy, brudny róż, którego wówczas brakowało w mojej kolekcji, a jako, że akurat w Hebe była promocja, wrzuciłam ją do koszyka, kilka tygodni później dorzucając drugą, będącą odpowiednikiem MAC Freckletone, czyli 700 Nude Delight.




Bez zbędnego przedłużania od razu mogę napisać, że obie pomadki w pełni spełniły pokładane w nich nadzieje. Po pierwsze - kolory! Czyż nie są śliczne?! Vintage Pink, to doskonale dobrana nazwa do odcienia, jaki otrzymujemy na ustach. Jest głęboki, wyraźny, mocno w stylu retro, choć nie na tyle, by wyglądać jak nasze babcie mimo, że wpada w jagodowe tony, które będąc źle dobrane, czasem bywają niebezpieczne. Jednak nie tu! Swatchując go w drogerii na dłoni, miałam nadzieję, że na ustach będzie nieco subtelniejszy, jednak okazał się być kolorem widocznym i przykuwającym uwagę, ale zarazem nie odwracającym jej od reszty makijażu. Uwielbiam go!



Nude Delight natomiast, pomimo swojej nazwy, wcale nie jest tak delikatnym nudziakiem, jak mogłoby się wydawać. Jest przede wszystkim zauważalna na ustach i podobnie jak poprzednia szminka - kryjąca. To takie cappuccino leciutko wpadające w cegiełkowe tony. Zdecydowanie ciepły odcień, choć myślę, że sporej części osób powinno być w nim dobrze. Idealnie sprawdzi się na dzień, zarówno do make upu bazującego na brązach, by się z nim scalić, lub do bardziej szalonego, zintensyfikowanego makijażu oczu, aby całość łagodnie zrównoważyć. Kolor zdecydowanie nietuzinkowy i po prostu ciekawy - I like it! ;)



Następna cecha wspólna obu kolorków to wspomniana wcześniej pigmentacja. Co tu dużo gadać - jest rewelacyjna! Wystarczą dosłownie dwa ruchy, by usta zostały w pełni pokryte pomadką, która następnie utrzymuje się przez ok. 2,5h bez jedzenia i picia.



Niestety przy tak mocno kremowej i nawilżającej formule, musimy mieć na uwadze, że szminka będzie dość szybko się zjadać, odbijać na szklance podczas picia oraz niestety nie przetrzyma jedzenia. To normalne. Ważne jest jednak, że równomiernie schodzi, nie warzy się na ustach, nie zostawia białych krech i nie zbiera się w kącikach, ani zagłębieniach ust. Do tego nie ma mowy o podkreśleniu suchych skórek, a wręcz przeciwnie. Po długotrwałym używaniu mam wręcz wrażenie, że nawilża usta, przez co są bardziej miękkie, a jak wiadomo nie każda pomadka daje taki komfort.

Jeśli jeszcze nie znacie serii Moisture Renew w fioletowym opakowaniu, to serdecznie Wam ją polecam zwłaszcza, że niebawem będzie można upolować ją za bezcen na rossmannowskiej wyprzedaży -49%. Kto zatem wybiera się na łowy? :D

Napiszcie proszę, czy znacie te szmineczki, a jeśli tak to jakie posiadacie kolory i jak się u Was sprawują. Wspaniałego dnia Wam życzę, a ja tymczasem uciekam do ćwiczeń, a następnie na Wasze blogi, bo pewnie na czas mojej nieobecności nazbierały mi się spore zaległości ;).

35 komentarzy:

  1. Kochana życzę Ci dużo siły i samozaparcia! :) pamiętaj, że pozytywne myślenie to najważniejsza kwestia w każdej walce! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję! :) Ja jestem raczej typem fighterki, więc łatwo się nie poddaję, choć czasem mimo wszystko zdarzają się gorsze dni.

      Usuń
  2. Zdrówka! :*
    Kolory piękne, chyba się skuszę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Karolinko :* Wybór jest spory, więc warto się rozejrzeć w poszukiwaniu tego NAJ :)

      Usuń
  3. Vintage Pink jest świetny <3

    Zdrowia życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :* Co do kolorku to prawda, jest bardzo wyjątkowy :)

      Usuń
  4. Zdrówka! Wytrwałość to podstawa. :-)

    Kolorki pomadek są piękne, bardzo mi się podobają. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki! :* A co do pomadek to jak dla mnie są świetne, dlatego je Wam rekomenduję :)

      Usuń
  5. Kolorki nie moje, ale może znalazłabym jakiś inny dla mnie :D Zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybór jest duży, więc zachęcam do przyjrzenia się przy okazji ;) Dzięki :*

      Usuń
  6. Mam obydwie :) Vintage Pink UWIELBIAM! kolor cudowny :-) Nude Delight jest dla mnie za jasna, wyglądam jakbym wymalowała sobie usta korektorem :D ale mam dość ciemną karnację to pewnie dlatego :) życzę dużo zdrowia ! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, u mnie Nude Delight wypada powiedziałabym, że w sam raz, a też najjaśniejsza nie jestem :P Zapewne od wielu czynników to zależy :P

      Usuń
  7. Ale śliczne kolorki, chętnie bym sobie sprawiła jakąś :)

    OdpowiedzUsuń
  8. my babki z silnym charakterem mamy za co dziękować:) zaciekawiłaś mnie tymi produktami, szczególnie podoba mi się na Twoich ustach nr 180, dla mnie nr 700 jest zdecydowanie za ceglasty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, to prawda Kasiu. Dzięki mocnej psychice człowiek wiele jest w stanie udźwignąć i czasem z tego da się też czerpać :) Mnie się podobają na równo oba kolorki, choć chyba jednak ciut mocniej Vintage Pink ;)

      Usuń
  9. Ta Vintige Pink jest świetna :)
    Zdrówka!:*

    OdpowiedzUsuń
  10. U mnie nude delight wygląda całkiem inaczej, ale miałam go w starym opakowaniu, może to dlatego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm możliwe, choć to też pewnie zasługa pigmentacji ust, karnacji itp. a może faktycznie coś zmienili w odcieniu, ciężko stwierdzić...

      Usuń
  11. podoba mi się 180. bardzo współczuję Ci problemów zdrowotnych, operacji kolana. znam kilka osób, które przeszły ten zabieg. rehabilitacja za każdym razem była długa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolana bywają zdradliwe, co poradzić, trzeba po prostu czasu i samozaparcia :( 180 jest super! :)

      Usuń
  12. lubię takie kremowe, mokre konsystencje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również, choć matami także nie pogardzę :)

      Usuń
  13. kolorki nie dla mnie, ale ta pierwsza u Ciebie wygląda całkiem całkiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Ja je akurat bardzo lubię, ale wiadomo - są różne gusta ;)

      Usuń

Dziękuję za Twoją opinię! Jest ona dla mnie bardzo cenna. Staram się zaglądać do każdego kto zostawi komentarz, więc nie musisz mnie dodatkowo zapraszać na swój blog :) Komentarze obraźliwe, wulgarne, autopromocyjne, bądź z pyt. obserwujemy? - usuwam. Jeśli masz jakieś pytania, na każde odpowiem pod Twoim komentarzem.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...