Witajcie w Nowym, 2017 Roku! Czy ktoś tu jeszcze pamięta o istnieniu Kai i Misi? Wcale bym się nie zdziwiła, jeśli odpowiedź byłaby przecząca, gdyż ostatni wpis na ich temat powstał wieki temu . A jako, że jest to blog po części lifestylowy, chciałabym aby od czasu do czasu jakiś niekosmetyczny przerywnik również się pojawił i tak oto dzisiaj, przy okazji postu otwierającego Nowy Rok wpadło mi do głowy, że może napiszę co tam u moich "córeczek" słychać, tym bardziej że poprzednie tego typu notki cieszyły się Waszym dużym zainteresowaniem.
W 2016 r. minęło 5 lat odkąd dziewczyny są ze mną. Pisałam już o nich TU, TU i TU, więc jeśli ktoś jeszcze nie zerknął na te posty przed rozpoczęciem czytania dzisiejszego - zapraszam do nadrobienia zaległości :). Kto jednak już przeczytał, to lecimy dalej.
Obie kotałki generalnie mają się bardzo dobrze. Na szczęście (odpukać) nie chorują mi i cały ich dzień w dalszym ciągu polega przeważnie na jedzeniu, spaniu oraz wzajemnej zabawie lub też od czasu do czasu poważniejszych bójkach, kiedy to łapoczyny wchodzą w grę i trzeba interweniować.
Niestety, ale bitwy nie są wyrównane. Znaczną przewagę ma tutaj Miśka, która osiągnęła imponującą wagę 7,5 kg (wet twierdzi, że nie jest utuczona, tylko ma masywną budowę ciała, więc tego się trzymam :))) i przy chucherku Kai, ważącej ledwie 4 kg ma też sporo więcej siły, zatem kiedy nadejdzie czas wojny potrafi na nią skoczyć, przytrzymać w solidnym uścisku, aby następnie ząbkami wyrywać sierść, nie patrząc przy tym, że mała drze się wniebogłosy - toż to sadyzm w czystej postaci! Oczywiście w takich momentach niezbędna jest moja zdecydowana reakcja i klap w tyłek, jednak pamiętajmy, że Misia to w końcu kocur (czemu ma damskie imię pisałam TU w punkcie 2), więc w ten sposób pokazuje Kai - która swoją drogą czasem bywa bardzo zaczepna i sama prowokuje bijatyki - kto w domu rządzi.
Pomimo, że Miśka bywa chwilami nieco okrutna w stosunku do młodszej kotki, jest to jedyny znany mi kot, który posiada szeroko rozwiniętą intuicję. Bezbłędnie wyczuwa moje nastroje, czy stan zdrowia, każdorazowo wiedząc jak reagować. To zdumiewające, ale tak po prostu jest. Dla przykładu kiedy w tym roku byłam po operacji kolana i przez kilka miesięcy nie mogłam chodzić, mając przy tym potężne bóle związane z poważnymi komplikacjami i obrzękiem całej nogi tak dużym, że nie chciałybyście tego widzieć na oczy (prawdopodobnie działo się tak, bo opuchły mi również tkanki miękkie - 5 ortopedów, angiolog i kilku innych specjalistów, po dziesiątkach badań do tej pory nie stwierdzili, co tak na prawdę się działo), to ona całymi dniami oraz nocami czuwała przy mnie, robiąc sobie przerwy tylko na szybkie jedzenie i toaletę, po czym zaraz wracała, uważając przy tym, aby nawet czubkiem ogonka nie dotknąć mnie w chore miejsce. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że jest to kot, który ogólnie nie przepada za zbytnią bliskością człowieka, głaskaniem, przytulankami, czy wspólnym spaniem, akceptując je tylko ode mnie.
Tak samo, kiedy czasem mam gorszy humor, bywam zdołowana, czy smutna, natychmiast potrafi skutecznie reagować np. miaucząc i trącając mnie noskiem tak długo, aż w końcu zwrócę na nią uwagę lub tak długo stara się zachęcać do zabawy zaczepiając w każdy możliwy sposób, aż wstanę i się nią zajmę, odrywając tym samym od negatywnych myśli. I nie jest to przypadek, gdyż zachowuje się tak za każdym razem, przez co mam wrażenie, że na przestrzeni lat bardzo silnie związała się ze mną emocjonalnie, co też zauważyli moi Rodzice stwierdzając, że ten kot kocha tylko jednego "ludzia", innych mając w nosie. To prawda, ponieważ od początku wybrała sobie mnie na swoją Panią i nikogo innego nie poważa :).
osobisty bodyguard:D
pure love ♥
Maluszek Kaja natomiast z biegiem czasu stała się jeszcze bardziej "gadatliwa", niż wcześniej. Nadal jeśli czegoś chce, potrafi się głośno i skutecznie tego dopominać, bywa że nawet w nocy. Ponad to ostatnimi czasy stała się okropnym łakomczuchem, przez co po lecie nieco przybrała na wadze, tracąc w ten sposób swoją niedawną "figurę modelki". Śmieję się, że to chodzący przewód pokarmowy, bo tak na prawdę mogłaby nic nie robić, tylko w kółko jeść i spać. Jednak dalej jest przylepką i kiedy ma ochotę wciąż lubi noszenie na rękach, czy zabawę swoją ulubioną zabawką - myszką. Często szuka kontaktu z domownikami, ale już obce dla siebie osoby, np. gości traktuje z olbrzymią rezerwą. Jeśli jednak już się do kogoś przekona, to ich również lubi zaczepiać, ściągając na siebie uwagę i niejednokrotnie rozśmieszając. Ot, taki to to słodki łobuziak :D.
oczy jak u kota ze Shreka
Mam nadzieję, że wpis tego typu przypadnie Wam do gustu, w końcu to zawsze jakieś urozmaicenie ;). Dajcie znać, czy chcecie, aby czasem wrzucała jakieś fotki dziewczyn przy okazji innych notek. Miłego dnia! :*
Boziu... Jakie one słodkie i piękne! Aż mi się łezka w oku zakręciła, że ja swojej Kici nie mam obok i jesteśmy w stałej rozłące :(
OdpowiedzUsuńOjoj :( Wierzę, że jest Ci ciężko, ale kicia na pewno czuje, że bardzo mocno ją kochasz. Ściskamy Cię mocno z dziewczynami :*
UsuńJakie one cudne <3
OdpowiedzUsuńDziękuję ja i moich 8 łapek :D ♥
UsuńJak byłam młodsza miałąm kota. Teraz posiadam psiaka, którego kocham całym serduchem. Jednak w przyszłości pewnie sprawię sobie jakiegoś kociaka, bo są niezwykle urocze!
OdpowiedzUsuńWszystkie zwierzaki są cudne :) Bez względu na gatunek, który reprezentują ;)
UsuńJa co prawda jestem bardziej psiara, ale Twoje koty są urocze :) Widać, że Misia to niezły charakterek, już na zdjęciach robi niezłe miny. A trikolorek bardzo mi się podoba, piękną Kaja ma sierść.
OdpowiedzUsuńDziękujemy pięknie za miłe słowa :* Twój piesek też jest śliczny i widać, że macie ze sobą świetny kontakt :)
UsuńMam podobną trójkolorkę, moja to niezły rozbójnik :D
OdpowiedzUsuńMoja też, tricolorki mają to do siebie, że są temperamentne :D
Usuńsłodkie kociaki!
OdpowiedzUsuńDziękujemy :*
UsuńPiękne kociaki :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy ślicznie :)
UsuńSłodziaki :) kocham koty <3
OdpowiedzUsuńJa również! :D Dzięki za miłe słowa :*
UsuńUwielbiam kociaki i obydwa futra są przesłodkie, ale do tricolorek mam słabość, moją pierwszą kotką była właśnie tricolorka, która niestety przedwcześnie odeszła za tęczowy most :( Ale śliczne pyszczki, a zdjęcie z sercem jest absolutnie pięknie <3
OdpowiedzUsuń