Cześć! Dziś wpis nieco z innej bajki, do stworzenia którego natchnął mnie post Agaty z Agu Blog, która właśnie przymierza się do zaadoptowania kociego pupila. Jej pytania i wątpliwości które zadała w notce na ten temat spowodowały, że postanowiłam rozwiać je na tyle, na ile będzie to możliwe w poście. Wiem, że wśród moich czytelników i ogólnie blogerów kociarzy jest cała masa, więc mam nadzieję, że wpis się przyjmie, gdyż przez 3 lata posiadania swoich dwóch własnych kotów i 2 letniej opieki nad 3 (w zasadzie już 4) bezdomniakami, zdobyłam spore doświadczenie w opiece nad kotami zarówno zdrowymi, jak i chorymi. Oczywiście nadmieniam, że nie jestem weterynarzem z wykształcenia i moja notka ma na celu jedynie ukierunkowanie osób, które myślą o przygarnięciu kota, a nie jest ostatecznym wyznacznikiem jak należy postępować.
Dobra zaczynamy. Zanim zaadoptujemy kociaka, potrzebny jest plan co zrobić najpierw, jak przygotować wszystko na przyjęcie nowego członka rodziny. Przede wszystkim należy zaopatrzyć się w kilka niezbędnych rzeczy na początek takich, jak karma, kuweta, żwirek, ale po kolei.
1. Wizyta u weterynarza - Jak tylko kociak do nas trafi, niezwłocznie i jak najszybciej powinniśmy udać się do kliniki/lecznicy weterynaryjnej, gdzie lekarz stwierdzi w jakim stanie jest kot i określi jego wiek, jeśli nie jest on znany. Na pewno wyznaczy też pierwszą wizytę szczepienną i odrobaczy kociaka.
2. Co robić gdy kot okaże się chory? - Jeśli przygarniamy kociaka ze schroniska, lub bezdomniaka należy liczyć się z tym, że może być nie do końca zdrowy, nawet jeśli na zdrowego wygląda. Koci katar, czy świerzb uszny są dość popularne, jednak nie znaczy to, że od razu należy przez to kota skreślać, absolutnie nie! Należy pamiętać, że znaczna większość kocich chorób nie przenosi się na ludzi, o czym na pewno wet poinformuje podczas wizyty. Dlatego też nie musimy się obawiać, że zarazimy się świerzbem usznym, który akurat na ludzi się nie przenosi, czy kocimi chorobami takimi jak FeLV (kocia białaczka zakaźna), czy FIV (koci HIV), które nie przenoszą się na inne gatunki, w tym ludzi. Należy natomiast uważać jeśli kot jest nosicielem np. świerzba skórnego, grzybicy, toksoplazmozy (jest bardzo groźna dla kobiet w ciąży!), toksokarozy, czy bąblowicy, bo one akurat mogą przejść na człowieka i spowodować tym samym poważne problemy zdrowotne. Jednak przede wszystkim choremu kotu należy zapewnić odpowiednie leczenie i dużo miłości, aby szybko mógł wydobrzeć, jeśli jest takowa szansa.
3. Jedzenie i picie - Gdy kot jest zdrowy zazwyczaj szybko i chętnie pałaszuje przygotowane jedzonko. Ja jestem absolutną zwolenniczką karmienia kota zarówno suchą (szczególnie polecam Royal Canin), jak i mokrą karmą i całkowitą rezygnacją z domowego jedzenia. Moje koty nie znają "ludzkich" smaków, dlatego podczas posiłków nie ma z nimi najmniejszego problemu, bo z apetytem wcinają swoje kocie pyszności. Zawsze zwracam uwagę na zawartość mięsa w składzie, ponieważ koty nie są wegetarianami i warzyw nie jadają ;). Należy również pamiętać, że KOTY NIE PIJĄ MLEKA! Koci układ trawienny nie toleruje laktozy zawartej w mleku, więc podając mu pyszne mleczko prosto od krowy wyrządzamy mu tylko i wyłącznie krzywdę. Jeśli jednak koniecznie chcemy, aby nasz pupil zasmakował w mleczku, zdecydujmy się na specjalne mleko dla kotów (choćby Whiskas), bez zawartości laktozy w składzie. Jednak najlepiej dawać kotu do picia po prostu zwykłą wodę, popularną kranówę (na początku podawałam przegotowaną, ale za nią nie przepadały i nie chciały pić. Weterynarz mnie zapewnił, że od kranówy nic im nie będzie, więc im ją podaję i rzeczywiście nie mają z tego powodu żadnych dolegliwości).
4. Witaminy i suplementy - Kot, przez codzienne czyszczenie swojej sierści połyka ok 2/3 włosów. Przez to mogą się tworzyć kule włosowe, które kolejno mogą prowadzić do stanów zapalnych żołądka i jelit. Zdarza się też, że aby się ich pozbyć kot wymiotuje, co jest zjawiskiem normalnym, jeśli występuje raz na kilkanaście dni. Jednak aby temu zapobiec można kupić w sklepie zoologicznym pastylki odkłaczające (ja stosuję Whiskas Hairball), lub kupić karmę z dodatkiem środka odkłaczającego w składzie. Należy również pamiętać o higienie zębów i dziąseł, w tym celu używając również witaminek chroniących uzębienie naszego kota (ja podaję Whiskas Dentabits). Pamiętajcie, by we wszystkim zachować umiar i nie faszerować kota wszystkim po kolei jak leci, tylko wyważyć co w danej chwili jest najbardziej konieczne.
4. Kuweta i żwirek - Co do kuwety są ich 2 rodzaje - otwarta i zamknięta. Zamknięta ma to do siebie, że zapachy są mniej wyczuwalne, ale wadą jest to, że spora część kotów boi się z nich korzystać, dlatego ja osobiście preferuję otwartą. Przy odpowiednim doborze żwirku zapachy są prawie niewyczuwalne. Moim zdaniem najlepszy jest żwirek betonitowy (np. Benek, Brylant) o zapachu lasu, lawendy, czy morskim, ponieważ dobrze absorbuje mocz i jego aromat oraz łatwo się go usuwa. Są jednak koty, które nie lubią żwirków zapachowych, więc na początek lepsza jest wersja klasyczna - bezzapachowa, z dodatkiem neutralizatora zapachów (do dostania w każdym zoologicznym). Później można kupić zapachowy i mieszać pół na pół z bezzapachowym, aż kot się przyzwyczai. Podobno fajne są też żwirki silikonowe, które wymienia się sporo rzadziej, niż betonitowe, ale czytałam, że spora część kotów się ich boi, ponieważ piszczą w trakcie rozprężania się i pochłaniania moczu kota.
5. Pielęgnacja sierści - W tym celu najlepiej stosować specjalną szczotkę dla kotów, do dostania w każdym zoologicznym. Kota szczotkujemy zgodnie z włosem, nigdy nie pod włos! Co najmniej raz dziennie. Dzięki temu znaczna większość sierści zostanie usunięta i kot nie wyliże jej w takiej ilości, w jakiej wylizałby, gdybyśmy go nie czesali.
6. Posłanie - Koty nie śpią nigdy w jednym miejscu, dlatego posłanie to rzecz względna. Owszem miewają swoje ulubione miejsca, jednak w miarę upływu czasu zauważycie, że śpią dosłownie wszędzie - na kaloryferze, na fotelu, na dywanie, na kanapie (w kanapie również), dlatego raczej zrezygnowałabym z wyznaczenia kotu jednego, konkretnego miejsca do spania.
7. Drapak - To na pewno konieczny zakup, jeśli nie chcemy mieć poobdzieranych mebli :). Koty są zwierzętami, które mają potrzebę tępienia sobie pazurków, nawet jeśli sami im je obcinamy - po prostu taka natura. Dlatego drapak to niezbędny gadżet w domu każdego kociarza. Jeśli kot nie od razu chce z niego korzystać, warto posypać go delikatnie kocimiętką (drapak, nie kota!), która będzie zachęcała naszego malucha do korzystania z zabawki.
8. Zabawa - Koty wiele do szczęścia nie potrzebują, wystarczy im kartonowe pudełko, mała maskotka, grubszy sznurek (byle nie za krótki i nie za cienki, bo kot może nagle odczuć potrzebę jego zjedzenia, co może się źle skończyć!). Generalnie zajmą się wszystkim, co im rzucimy.
9. Wyjazdy - I tutaj dochodzimy do małego problemu. Koty są zwierzętami terytorialnymi, więc nie powinno się ich przewozić z miejsca na miejsce, bo może to być powodem ich stresu, który jeśli jest przewlekły, może spowodować chorobę, a nawet śmierć (taki przypadek miała znajoma). Jeśli planujemy dłuższy wyjazd starajmy się zorganizować to tak, by ktoś mógł przez ten czas kota doglądać, zapewnić mu dostęp do jedzenia i świeżej wody, wymienić zawartość kuwety i chwilę się pobawić. Jeśli wyjazd jest jednodniowy, możemy na ten czas zostawić kota samego, jednak wcześniej należy go przyzwyczajać do nieobecności domowników, bo kot który jest przyzwyczajony do tego, że zawsze ktoś z nim jest może poczuć się nagle opuszczony, co może mieć kolejno negatywny wpływ na jego psychikę. Jako, że u mnie są dwie dziewczyny, mogę sobie pozwolić na wyjazd maksymalnie 2 dniowy (np od piątku rana do soboty wczesnym wieczorem), wiedząc, że we dwie jest im raźniej i się ze sobą nie nudzą. Od małego przyzwyczajałam je, że czasem nas nie ma w domu, że zdarzają się wyjazdy i zostają wtedy same. Jednak nie są to wypady częste.
10. Czas z właścicielem - Jeden z ważniejszych punktów. Nawet najpiękniejszy, najbardziej zadbany i najlepiej odżywiony kot nie będzie szczęśliwy, jeśli nie poświęci się mu wymaganej uwagi, licząc że sam sobą się zamie. Kot, jak każda żywa istota potrzebuje, aby się z nim pobawić, wypieścić go i poprzytulać, chociaż zdarzają się też samotnicy, co nie znaczy, że można takiego boroczka zostawić samemu sobie. On również potrzebuje miłości i opieki właściciela.
Uff... dobrnęliśmy do końca :). Mam nadzieję, że wpis się Wam podobał i wynieśliście z niego parę praktycznych rad o co należy przede wszystkim zadbać wprowadzając do domu nową istotę. Koty również potrafią być bardzo oddane i dawać masę radości przy odpowiednim do nich podejściu. Ja w każdym razie nie wyobrażam już sobie mojego domu bez obecności dziewczyn, bo chociaż czasem łobuzują, to jednak ich mruczenie i miłość w oczach wynagradza cały trud.
Świetny post. My chcemy adoptować królika, szukamy klatki :). Mam tokspolazmozę, walczę z nią od kilku miesięcy wrrr
OdpowiedzUsuńDziękuję :* Królik też fajny zwierz, miałam kiedyś Gucia, który miał być miniaturką, a wyrósł na dorodnego zająca :P Zdrówka Kochana życzę!!!
Usuńnasz też już ma imię, niestety nie pamiętam, bo Junior wymyślił :D dzięki za troskę :*
UsuńNie ma za co :* Jak Junior wymyślał, to może się zdarzyć, że królik jeszcze kilka razy po drodze imię zmieni, jak to z dziećmi bywa hehe :D
UsuńTe miny podczas spania - bezcenne.
OdpowiedzUsuń:D :D
UsuńTo prawda moja kotka również lubi spać w kanapie :)
OdpowiedzUsuńMoje śpią tam, gdzie je akurat nogi poniosą :D
UsuńKoty przygarniane z ulicy często okazują się chore, tak było w przypadku mojej Tosi. Miała koci kaszel. Teraz już jest ok. dzięki lekom szybko z tego wyszła, bez powikłań.
OdpowiedzUsuńTa dolegliwość niestety lubi powracać więc obserwuj ją bacznie, powodzenia :)
UsuńUwielbiam kociaki, ale mam juz psa i papugę:)
OdpowiedzUsuńPapugę też miałam, ale Kubuś umarł kilka lat temu ze starości :(((
UsuńCo do punktu 1 i 2, to wydawało mi się, że w każdym schronisku idzie się ze zwierzakiem do weterynarza. Mam na myśli to, że kiedy szłam po psa, to od razu w budynku z biurem, gdzie podpisywało się umowę adopcyjną, był gabinet weterynarza i każdy tam musiał iść. Weterynarz sprawdzał stan zdrowia i informował o chorobach aktualnych i przebytych. Myślałam, że w większości schronisk tak jest, czy to jednak tylko luksus?
OdpowiedzUsuńCo do zwierzaków ze schroniska przyznam, że nie jestem zorientowana jak to wygląda, ponieważ moja Miśka była wzięta od pewnej rodziny, która bardzo dbała o kocięta, ale mimo to pojechałam z nią do weta, natomiast druga kotka została zabrana ze wsi, gdzie mieszkała w stodole z mamą i rodzeństwem, więc również musiała zaliczyć taką wizytę. Bardzo możliwe, że jest tak jak piszesz, jednak ja takowych doświadczeń nie mam, więc nie mogę się wypowiedzieć w tej kwestii.
UsuńMoja kocia piątka macha łapkami :))
OdpowiedzUsuńMachamy również, ja, dziewczyny i chłopcy (chłopcy to te bezdomniaczki) :)))
UsuńZdjęcia gdy pisałaś o posłaniu- super :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podobają :D
UsuńŚwietny post! :) Piękne zdjęcia <3
OdpowiedzUsuń♥ blog
Bardzo dziękuję ja i moich 8 łapek :D
UsuńWspaniałe zdjęcia! Nie mogę się napatrzeć :DD
OdpowiedzUsuńHehe miło nam bardzo :D :*
UsuńTwoje kociaki wyglądają na bardzo szczęśliwe i zadowolone z życia. Widać, że wkładasz wiele serca w opiekę nad nimi. I te ich boskie pozy podczas spania, nie za dobrze im? :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że wiele osób decyduje się kupić lub przygarnąć zwierzaka, a potem zmieniają zdanie i się ich pozbywają. Zdecydowanie warto dowiedzieć się jak najwięcej przed taką ważną decyzją. Ja przed zdecydowaniem się na zakup mojego psiaka, mimo że miałam spore doświadczenie w opiece nad psami) myślałam chyba z pół roku, obczytywałam się, robiłam wywiady u hodowców.
A wracając do kotów, to moja siostra jest kociarą, ma przygarnięte koty i jeden z nich jest jak bliźniak z tym Twoim czarno-białym, wyglądają identycznie:)
Dziękuję Kochana, cieszę się, że tak myślisz, bo rzeczywiście staram się im zapewniać wszystko co najlepsze, by były jak najdłużej zdrowe i szczęśliwe :). Faktycznie ludzie czasem podchodzą zbyt błaho do posiadania zwierzaka, a to duży błąd, z tego później czasem wychodzą różne nieszczęścia. Pozostaje starać się, by świadomych właścicieli było jak najwięcej :).
UsuńKurcze, chciałabym zobaczyć kociaka Twojej siostry :D Może to właśnie jakieś zagubione rodzeństwo mojej Misi? :P
Wyobraź sobie, że kot mojej siostry też ma na imię Misia :) Jak znajdę jakąś fotkę to podrzucę:)
UsuńHaha patrz jaki zbieg okoliczności :D
UsuńJa od dwóch miesięcy jestem szczęśliwą posiadaczką małego ścierściuszka i już nie wyobrażam sobie bez niej życia :)
OdpowiedzUsuńKotowate uzależniają hehe :D Cieszę się, że zakochałaś się w niej po uszy, bo to znaczy, że będziesz dobrą opiekunką :)
UsuńJa preferuje żwirek drewniany ekologiczny zbrylający (np. Brylant, Cat's Best), pomimo tego, że koszt jest większy niż w przypadku żwirków bentonitowych, to żaden inny żwirek nie zapewnia tak dobrego pochłaniania zapachów. Dodatkowo żwirek ekologiczny można bardzo komfortowo utylizować w toalecie. Bentonitowe żwirki, tym bardziej zapachowe śmierdzą po kilku wykorzystaniach przez kota (i jest to opinia zarówno moja jak i kotów :P) i dlatego ich nie kupuje. W przypadku lawendowego Benka moja kotka bez przerwy "sprzątała" w kuwecie, bo jej się wydawało, że jest nie posprzątane. Ewentualnie w ogóle nie chciała korzystać z kuwety.
OdpowiedzUsuńCo do wyjazdów, to moje koty jakąś je znoszą, dzięki towarzystwu mojej babci, która je odwiedzę 2 czy 3 razy dziennie. Co oczywiście nie zmienia faktu, że kotka jest obrażona przez jakiś czas po naszym powrocie, bo jakim prawem ją zostawiliśmy ;)
Ooo właśnie! Zapomniałam dopisać, że jest jeszcze drewniany :P Też o nim myślałam, ale powiem Ci, że u nas genialnie sprawdza się właśnie betonitowy i na prawdę nic nie czuć, jeśli wymienia się zawartość regularnie (u mnie wystarczy raz dziennie, bo kuwetę mają dużą, chyba że hmm... nakupkają :D to wtedy wiadomo - usuwa się od razu). Żwirek jest dobrze dobierać pod kota, bo one miewają różne foszki, tak jak Twoja kota, której betonit nie pasował - tak jak u ludzi charaktery i potrzeby bywają różne ;)
UsuńHehe obrażalska dziewczyna, moje też miewają humory, jak zostawiam je na dłuższy czas. Nie odzywają się i traktują mnie jak powietrze, dopiero za kawałek im przechodzi :P
Bardzo fajnie, że post tego typu zrobiłaś, przeczytałam praktycznie cały, chociaż mam mojego psiaka 12 lat i nie zamierzam (choć Narzeczony mnie namawia) nic adoptować. ;)
OdpowiedzUsuńMnie też w 100% nie przekonuje, ale widzę, że nawet do mnie pasuje, szczególnie, jak mocniejszy makijaż zrobię :D A płaszczyk, to moja pierwsza kurtka w której lubię chodzić i nie czuję się jak gruba świnka. :P
Adopcja zwierzaka to związanie się z nim na czasem nawet kilkanaście lat życia, dlatego trzeba się dobrze zastanowić, czy się chce i podoła, zwłaszcza kiedy jeden zwierz już jest :P
UsuńTy gruba? Pleaseeee! :P
W tamtym roku w maju przygarnęliśmy małego kotka do domu.Szczerze mówiąc kotek nigdy nie chciał sie przytulać do właścicieli ani pozwalać głaskać jedyne co go interesowało to zabawa (czytaj gryzienie i drapanie właścicieli)tak jest do tej pory .nigdy nie chciał bawić się drapakiem większość czasu przebywa poza domem .z właścicielami chce sie bawić tylko wtedy kiedy jest głodny i tak naprawdę wola o jedzenie.Oprócz tego narobił dość sporo szkód w domu.Wiadomo każdy kot jest inny ale ja jeśli miałabym podjąć jeszcze raz taka decyzje to już nie zgodziłabym się na domowego kota.Każdy kot chodzi swoimi drogami ale nasz kotek trzeba przyznać nie wyraża do nas żadnych pozytywnych uczyć i zazwyczaj patrzy na nas obojętnie mimo tego ze dostaje wszystko co mu potrzebne.
OdpowiedzUsuńHmm każdy kot jest inny, podobnie jak i ludzie. Zdarzają się przypadki, że zwierzak zwyczajnie nie chce, lub nie oczekuje przyjaźni człowieka. Tak sobie myślę, może koci behawiorysta mógłby tutaj coś zdziałać i odkryć przyczynę takiego zachowania kota?
Usuńale cudaki <3
OdpowiedzUsuńCudaki - słodziaki :D
UsuńJakie urocze kociaki ;)
OdpowiedzUsuńsama jestem właścicielką kotki i uwielbiam ją, pieszczocha ;)
Dziękujemy! :) Kotów chyba nie da się nie kochać poznając dobrze ich naturę :P
UsuńBardzo fajne porady. Gdyby ktos potrzebowal rady od strony weterynaryjnej, to zapraszam. Nalezy jednak pamietac, ze diagnozowanie chorob i leczenie przez internet jest niemozliwe:))
OdpowiedzUsuńOoo czyżby Pani weterynarz? :D Żałuję, że nie zdecydowałam się ostatecznie na ten kierunek studiów, tylko poszłam na prawo :(
Usuńtak :) to nie tylko zawód, ale również moja pasja. Nie żałuj wybranych studiów, jak widać nie przeszkadzają Ci w świetnej opiece nad zwierzętami ;)
UsuńDziękuję Kochana, takie słowa od profesjonalisty wiele znaczą :*
UsuńEch te Twoje cudaki! Fajne dziewczyny! masz wielkie serducho :) jeszcze raz dzięki za wszystko, wczoraj myślałam, że mi serce pęknie jak Rudzielec płakał w transporterze! dziś mama mówi, że za kotką gania :D
OdpowiedzUsuńMoje też płakały, ale nie można rezygnować z transportera, bo inaczej mógłby uciec. Jak gania za kotką to na kastrację go, bo jeszcze dzieci zdąży zmajstrować hehe :P Dziękuję Kochana za miłe słowa :*
UsuńBardzo ciekawie napisane. Gratuluję i pozdrawiam serdecznie !!!
OdpowiedzUsuń