Witajcie! Pomimo, że za moment będziemy mieć już maj, pogoda za oknem jest iście jesienna lub chwilami wręcz zimowa, jak to miało miejsce wczoraj na Śląsku, kiedy to wielkimi płatami padał śnieg! Z tego też powodu wszelkimi siłami staram się przywoływać wiosnę, robiąc np. bardziej kolorowy makijaż (na tyle, ile mogę sobie pozwolić idąc do pracy) lub kładąc na paznokcie nieco żywsze odcienie. Niedawno też, dzięki poleceniu mojego kolegi, wpadł w moje łapki zapach Roberto Cavalli o inspirująco brzmiącej nazwie Paradiso. Ciekawe jesteście, czy za jego pomocą udało mi się dotknąć "raju"? ;)
Już samo opakowanie zewnętrzne przywodzi na myśl plażę z najczystszym piaskiem i lazurową wodą oceanu, mieszającą się z błękitem nieba, a to wszystko dzięki przenikającym się barwom, jednoznacznie kojarzącym się z bajkową wyspą, położoną gdzieś na końcu świata.
W środku znajdujemy bardzo elegancki, bogato wyglądający flakon, którego z pewnością żadna miłośniczka luksusu nie powstydziłaby się na swojej toaletce. Dzięki ciekawym cięciom szkła przypominającym diament i wysokiej dbałości o detale, całość prezentuje się szykownie i z klasą. Mimo tych niepodważalnych zalet, nie są to jednak perfumy, które zabrałabym ze sobą w podróż, nie przelewając do perfumetki, gdyż flakon jest ciężki oraz niewygodny jeśli chodzi o jego przewożenie.
Perfumy zostały określone przez producenta jako nad wyraz zmysłowe, kobiece i jednocześnie figlarne. Zapach owoców idealnie miesza się tu z delikatnością nut jaśminu, połączonego z subtelnymi, drzewnymi akordami, nadając całości wyrafinowany, nienachalny, szalenie elegancki wyraz.
Nuta głowy: cytrusy, bergamotka, mandarynka
Nuta serca: jaśmin
Baza: cyprys, sosna, wawrzyn
Jeśli miałabym określić obrazem jak widzę tę kompozycję i kobietę ją noszącą, z pewnością musiałabym powrócić do tematu wyspy. Wwąchując się w Paradiso, zmykam oczy i w sekundę przenoszę się na rajską plażę, gdzie dostrzegam nie tylko słońce i majestatyczne palmy, ale czuję przede wszystkim bardzo przyjemne ciepło, które zaprasza mnie do wyciągnięcia się na rozpostartym leżaku. Widzę również elegancką, nieco romantyczną, acz mocno stąpającą po ziemi kobietę, przypominającą np. którąś z bohaterek Żon Hollywood. Ma na sobie zwiewną, białą sukienkę, słomkowy kapelusz i drogie okulary, być może Diora lub Balenciagi. Spacerując po plaży, sączy przez słomkę wodę ze świeżo zerwanego i przygotowanego specjalnie dla niej kokosa, obserwuje fale oceanu i celebruje chwile relaksu, zanim pod wieczór powróci do swojej wynajętej na czas wakacji rezydencji.
Paradiso z pewnością nie jest zapachem, który nie licząc nazwy, w jakikolwiek sposób mógłby nawiązywać do aromatów np. Escady. Choć samo otwarcie przez pierwsze kilka sekund może wydawać się zbliżone, to jednak propozycje Escady jak na mój gust pozostają pod każdym względem bardzo, bardzo daleko w tyle. Paradiso mają w sobie swoistą dojrzałość, która kompletnie nie pasuje do młodziutkich dziewczyn. Widzę je raczej na kobietach 30+, wiedzących czego chcą, radosnych, otwartych, lubiących "zaczepiać" zapachem i przyciągać męskie spojrzenia. Bo obok tej kompozycji większość Panów (a często nawet i Pań) z pewnością nie przejdzie obojętnie. Co prawda mam je od niedawna, ale ilość zapytań i komplementów od znajomych w rodzaju "boski zapach, co to jest", jest zaskakująco duża. Na szczęście Paradiso nie są jeszcze na tyle popularne (i mam nadzieję, że nie będą!), żeby spowszedniały i stały się z miejsca rozpoznawalne, jak to można było zaobserwować na przykładzie Si od Armaniego. W końcu każda z nas lubi się wyróżniać i czuć oryginalnie ;).
Nikogo chyba nie zdziwi jeśli napiszę, że jak dla mnie to z pewnością perfumiarskie odkrycie tego roku, mimo że zapach istnieje na rynku od 2 lat. Jego wyrafinowanie, poczucie bycia atrakcyjną oraz zdolność przeistaczania zwyczajnych chwil w szczególne okazje sprawia, że pozostanę mu wierna na długo. Przepięknie balansuje na mojej skórze, rozwijając coraz to ciekawsze połączenia oraz utrzymuje się w stanie wyczuwalnym dla otoczenia około 8-10 godzin, co sprawia, że uważam iż wart jest każdej wydanej na niego złotówki. Za butelkę 50 ml eau de parfum zapłaciłam w Sephorze 279 zł, ale jeśli tylko Wam się spodobają, to z czystym sumieniem polecam, bo jak widać ja się zakochałam i coś czuję, że ta miłość nie prędko minie ;).
Myślę, że bardzo przypadłby mi do gustu.Muszę koniecznie gdzieś go dorwać i powąchać :D
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo zachęcam do zapoznania się z tym zapachem, bo jest naprawdę boooski!:)
UsuńKusisz kusisz! :D Koniecznei sie zapoznam :D
UsuńA bo jak mi się coś podoba na maxa to lubię chwalić na potęgę :D
Usuńśliczny flakonik, jaśmin w składzie gwarantuje, że zapach by mi się spodobał
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to jeden z ładniejszych zapachów ever! ;)
Usuńkiedyś gdzieś je wąchałam, ale kompletnie nie pamiętam jak pachniały. Z opisu jednak stwierdzam, że przypadłyby mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńPrzypomnij sobie prędziutko ;)
Usuńświetnie, że zapach Ci się podoba
OdpowiedzUsuńja nigdy nie wydam takich pieniędzy na zapach
nie w tym życiu:):)
Oj tam, nigdy nie mów nigdy ;)
UsuńMuszę poznać :D marzą mi się nowe perfumy, ale cicho portfel jeszcze o tym nie wie ;)
OdpowiedzUsuńHehe fakt, lepiej nie mówić głośno, bo portfel jeszcze się wystraszy i zastrajkuje tak jak mój ostatnio :D
UsuńNuty, szczególnie bazy, brzmią intrygująco. Bardzo go ciekawam :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że by Ci się spodobał, musisz koniecznie go sprawdzić przy najbliższej okazji :)
Usuń