Ostatnia nowość w tej dziedzinie, z jaką obecnie mam styczność to krem przeciwzmarszczkowy 40+, który całkiem niedawno wypuściła na rynek marka Garnier.
Obietnice producenta:
"Nowe oblicze pielęgnacji przecwizmarszczkowej.
Garnier stworzył Miracle Cream.
Innowacja przeciwzmarszczkowa, która łączy w sobie kompletne działanie odmładzające z natychmiastowym efektem metamorfozy skóry korekcji optycznej dla podwójnego działania przeciwzmarszczkowego.
Technologia Miracle Cream z 12 patentami.
Formuła zabezpieczona 12 patentami zawiera przeciwzmarszczkową formułę z 7 aktywnymi składnikami:
-LHA
-Pro-Retinol
-Witaminę C*
-Witaminy B3 i B5*
-Proteiny ryżu
- Ekstrakt z imbiru
- SPF 20
… oraz niewidzialne mikrokapsułki, które w kontakcie ze skórą uwalniają koloryzujące pigmenty i idealnie dopasowują się do każdego typu skóry.
Działają jak koncentrat blasku i natychmiast widocznie korygują oznaki starzenia i zmęczenia skóry.
Efekt metamorfozy skóry na długo:
NATYCHMIASTOWY EFEKT ODMŁODZENIA:
- Skóra jest rozświetlona i gładka, koloryt cery ujednolicony.
- Oznaki starzenia i zmęczenia stają się mniej widoczne.
DŁUGOTRWAŁA REDUKCJA OZNAK STARZENIA:
- Zmarszczki, pory i przebarwienia są widocznie zredukowane.
- Stuktura skóry jest wyrównana. Skóra staje się bardziej napięta i elastyczna."
Dość długo jest ten opis, ale i produkt nowy, zatem nie ma się co dziwić :). Opakowanie do plastikowa, miękka, typowo garnierowska tubka, zawierająca w sobie 50 ml kremu, opakowana w kartonik, na którym znajdują się wszelkie informacje od producenta. Trzeba przyznać, że design w tym wypadku jest raczej skromny i niczym szczególnym się nie wyróżnia.
To, co bardzo spodobało mi się w tym kremie, to wspomniane wyżej w opisie mikrokapsułki uwalniające kolor. Podczas pierwszej aplikacji byłam lekko przerażona owym kolorytem, jaki mnie zastał zaraz po rozprowadzeniu kremu na ręce, ale trzeba przyznać, że na twarzy efekt jest na prawdę bardzo przyzwoity i mnie odpowiada, bo pięknie podkreśla mój naturalny, ciepły koloryt cery i fajnie go wyrównuje, co zobaczycie na zdjęciach twarzy poniżej. Zdecydowanie można określić ten produkt mianem kremu tonującego.
Tutaj swatche na łapce:
Piękna pomarańczka, prawda? :) Też tak pomyślałam na początku, jednak efekt na twarzy jest bardzo naturalny i nie piszę tego dlatego, ponieważ otrzymałam ten produkt do recenzji, tylko po prostu takie są moje subiektywne odczucia w tym względzie. Kiedy mam okresy, że moja skóra nie potrzebuje w zasadzie żadnego krycia, a jedynie delikatnego wyrównania kolorytu, sięgam właśnie po ten krem, bo pomimo braku krycia, bardzo ładnie wyrównuje kolorystyczne mankamenty cery i dodaje jej "życia"- z pewnością wiecie co mam na myśli. Twarz wygląda zdrowiej, nie jest poszarzała, czy wyglądająca na zmęczoną. Za to kosmetyk ten ma zdecydowanie największego plusa!
Drugi wędruje za przyjemne nawilżenie, gdyż mam wręcz wrażenie, że ostatnio moja skóra wręcz wypija ten krem, ale żeby nie było zbyt kolorowo, to niestety bez użycia pudru dość szybko zaczynam się świecić, zatem zaraz po aplikacji lubię obsypać swoją cerę delikatnie pudrem, aby opóźnić ten proces.
Podczas stosowania tego kremu zauważyłam także, że po jego aplikacji trzeba uważać z doborem podkładu, ponieważ krem nałożony solo, choć wygląda na buzi ładnie, to jednak później, kiedy dołożymy podkład możemy się zdziwić, bo produkt ten niestety nam go przyciemni i to dość znacznie, dlatego też moim zdaniem najlepiej go używać na skórę w dniach, kiedy nie mamy zamiaru dodatkowo obciążać jej podkładem, chyba że miałby być ok. 2 tony za jasny, aby wszystko ładnie się wyrównało.
Odnosząc się do obietnic producenta, niestety nie zauważyłam w swoim przypadku żadnej redukcji zmarszczek, zwężenia porów, czy mniejszych przebarwień, ale może efekt byłby widoczny w przypadku cery rzeczywiście w wieku 40+? Tego nie wiem, ale u siebie póki co nie zauważyłam żadnych zmian, poza większym nawilżeniem i wspomnianym wyrównaniem kolorytu, jednak tylko do czasu kiedy mam krem na twarzy. Po jego wieczornym demakijażu, skóra wygląda w zasadzie tak jak wcześniej.
Poniżej prezentuję aktualny stan mojej cery, na której wyraźnie widać rozszerzone pory, drobne przebarwienia po zaleczonych wypryskach i lekkie przebarwienia. Saute (pierwsze zdjęcie) i po nałożeniu podkładu (druga fotka):
Acha, zapomniałabym nadmienić, że ja generalnie mam twarz o ok. 0,5 - 1 ton jaśniejszą od szyi i reszty ciała, stąd tym bardziej krem ten w moim przypadku jest wskazany, aby chociaż "na oko" ten stan rzeczy maskować :). Dlatego też często używam nieco ciemniejszych podkładów, niż większość z Was - moich koleżanek blogerek, aby kolor zarówno twarzy, jak i szyi był jak najbardziej do siebie zbliżony.
Co jeszcze mogę dodać... mimo, że produkt ten po dłuższym czasie noszenia, w ciągu dnia powoduje przetłuszczenie mojej cery, to jednak nie zapchał mnie, ani w żaden sposób nie wpłynął negatywnie na jej stan, a nawet go częściowo polepszył (mam tu na myśli to nawodnienie, o którym pisałam wyżej), gdyż widoczne ostatnio suche skórki, znowu magicznym sposobem zniknęły z pola widzenia. Zapach kremu jest przyjemny, ponownie napiszę - "garnierowski", charakterystyczny dla pielęgnacji twarzy tej marki.
Skład:
Skład:
Jeśli miałabym Wam go polecić, to jestem na tak, gdyż myślę, że zdecydowanie jest wart swojej ceny i ogólnie przetestowania na własnej skórze, borykającej się zwłaszcza z niewielkimi problemami, mniej więcej takimi, jakie posiadam ja. Jeśli jednak masz cerę tłustą lub potrzebującą krycia, to z pewnością nie jest to produkt dla Ciebie, bo po prostu sobie nie poradzi. W każdym innym wypadku mogę go spokojnie zarekomendować. Jego cena wynosi ok 40 zł i do dostania jest np. w drogerii Rossmann oraz wielu innych, w których znajdziemy markę Garnier (czyli w zasadzie chyba wszystkich sieciach kosmetycznych).
Ja tymczasem zmykam na spacerek po Waszych blogach, a Wam życzę udanej soboty :) Buźka!
Nie podoba mi się efekt... nie wiem po co producenci na siłę chcą uszczęsliwić kobiety łącząc krem z jakimiś drobinami ... nigdy dobrze to nie wygląda choć kosztowałoby krocie.
OdpowiedzUsuńJasne, szanuje Twoje zdanie, ale jak dla mnie efekt jest ok, bo kolor praktycznie niknie po porządnym roztarciu, a buzia wygląda jakoś lepiej :)
Usuńbardzo ciekawy ;) Ale ta pomarańczka fkatycznie przeraża ;) mimo to może kiedyś bym przetestowała ;)
OdpowiedzUsuńNa ręce pomarańcza jest mega, na buzi po roztarciu gdzieś ginie, mnie tam pasuje :P
UsuńNie kuszą mnie ich produkty, a kolor dla mnie to mega pomarańczka ;)
OdpowiedzUsuńNo niestety, ale na szczęście po mocniejszym roztarciu staje się niemal niewidoczny :)
UsuńNie wiem co by mieli jeszcze nowego wymyślić aby mnie ponownie do siebie przekonać.
OdpowiedzUsuńNie lubisz Garniera? :P Why?
UsuńNiezbyt mnie zachęca do kupna ;)
OdpowiedzUsuńCóż... ile osób, tyle gustów :)
UsuńNie moja kategoria wiekowa.
OdpowiedzUsuńMoja dopiero za 12 lat, ale co tam :P
UsuńMoja mama go lubi :)
OdpowiedzUsuńTo możemy z Twoją mamą podać sobie łapki ;)
UsuńLubię takie delikatesy co to ładnie wyrównają koloryt skóry. NA co dzień czy w te lepsze dni nic więcej nie potrzeba :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, kiedy np. człowiek siedzi w domu, a nie chce być całkiem "nagi" (ja nieraz tak mam) :P
UsuńO___O Straszna pomarańczka. Ja w nim bym wyglądała jak umpalumpa ;D
OdpowiedzUsuńEee, nieee... naprawdę na buzi ledwo co go widać, no chyba, że jesteś bardzo, bardzo blada, to różnie by mogło być :P
UsuńJeszcze mi brakuje do +40 :D
OdpowiedzUsuńMnie też, ale zegar niestety tyka :P
Usuńfajny i bardzo delikatny!
OdpowiedzUsuńTaki delikatesik :)
Usuń