Hello! Kurcze, ostatnio znowu mam dłuższe przerwy na blogu i mimo wszelkiej mobilizacji, ciężko mi się zebrać w tygodniu, aby naskrobać nową notkę. Tak sobie myślę, że to już chyba starość, bo w końcu rocznikowo stuknie mi już 28 lat, więc ekhm... musicie mi wybaczyć te chwilowe przestoje po prostu z racji wieku ;). No dobra, pośmialiśmy się, a teraz do rzeczy ;).
Niedawno wykończyłam kolejny korektor BB od Bell, który jak na razie jest dla mnie najlepszym pod tym względem kosmetykiem wszechczasów. Będę musiała przygotować na jego temat osobną notkę, bo aż grzech nie zapoznać Was z tym cudem, ale dziś porozmawiamy sobie o innym, też fajnym, aczkolwiek nie do końca doskonałym korektorze mało znanej firmy Misslyn, której produkty możemy dostać m.in. w Hebe.
Korektor ten kupiłam pod wpływem opinii na Wizażu, bo wiecie już, że lubię próbować nowości i żadnemu kosmetykowi nie jestem wierna na dłużej. Opinie miał bardzo pozytywne, zatem po dłuższym dobraniu odpowiedniego odcienia, bez wahania wrzuciłam go do koszyka.
Opakowanie jest plastikowe, bardzo podobne do tych, które posiada większość błyszczyków do ust, dość eleganckie i nie trącające taniością. Napisy, mimo ciągłego trzymania w kosmetyczce nie ścierają się i wciąż trzymają nienagannie,
Aplikator jest gąbeczkowy, również identyczny, jak przy większości błyszczyków lub innych, płynnych produktów do ust. Dobrze nabiera odpowiednią ilość korektora, pozwalając umiejscowić go pod oczami. Mimo wszystko jednak zdecydowanie bardziej preferuję formę pędzelków, gdyż są one bardziej precyzyjne i znacznie lepiej rozprowadzają kosmetyk cienką warstwą, którą można oczywiście dowolnie dokładać w miarę potrzeb.
Odcień jaki sobie wybrałam to 10 Camel, czyli średnio jasny żółtek. Na początku nie byłam pewna, czy aby na 100% będzie dobrze współgrał z kolorytem mojej cery, bo już nie raz się przekonałam jak drogeryjne, sztuczne światło potrafi przekłamywać efekt widoczny w świetle dziennym, ale na szczęście dopasował się idealnie. Po raz kolejny muszę go przyrównać go do mojego ulubieńca, ponieważ odcień korektora Misslyn jest niemal identyczny, jak ciemniejsza wersja korektora od Bell, więc plus ma już na starcie :). Generalnie kolorystyka korektorów Misslyn chociaż nie jest zbyt szeroka, to myślę, że znaczna część osób nie powinna mieć problemów z dopasowaniem sobie prawidłowego odcienia, bo są na tyle uniwersalne, że większości powinny odpowiadać.
Krycie określiłabym na poziomie średnim w kierunku do mocnego z tym, że należy pamiętać, iż nie jest to krycie pełne. Z ogromnymi sińcami z pewnością sobie nie poradzi, ale za to ładnie zakryje niewielkie podkówki i żyłki, wyglądając przy tym na skórze naturalnie i schludnie. Jego dużą zaletą jest to, że nie ściera się w ciągu dnia i nie wchodzi w zmarszczki. Skóra po jego użyciu wygląda na wypoczętą i zdrowszą. Pięknie dopasowuje się do uprzednio nałożonego podkładu i nie odcina, nawet po mało dokładnym wklepaniu.
Tutaj po byle jakim roztarciu na szybko :).
Jedną z cech do których można się przyczepić jest z pewnością zapach. Chemiczny i mało przyjemny, który w zamierzeniu chyba nie do końca taki miał być, ponieważ gdzieś po drodze wyczuwam jakby nutkę kremiku, hmm... coś a'la niveowy aromat majaczący się gdzieś w tle, ale niestety przyduszony paskudną wonią czystej chemii, co dla mnie jako zapachowej estetki jest niestety trudne do zaakceptowania. Drugą sprawą jest wydajność. Mam ten korektor stosunkowo od niedawna, a już czuję, że niedługo będę musiała miziać aplikatorem po ściankach, by wydobyć resztki produktu, chociaż trzeba przyznać, że go sobie nie żałuję i nakładam dość ciężką ręką, prawie do kości policzkowych :).
Ogólnie określiłabym go jako kosmetyk powyżej średniej krajowej, aczkolwiek brakuje mu trochę do ideału. Jak na niecałe 30 zł nie ma się co czepiać, gdyż dostajemy jakość adekwatną do ceny, czyli po prostu dobry, choć bez szału produkt spełniający swoje podstawowe zadanie, jakim jest krycie, rozjaśnienie i nadanie optycznie ładniejszego efektu skórze pod oczami. Ja jestem zadowolona, ale jak już możecie się domyślać, następnym razem z pewnością skuszę się na propozycje innych marek, może tym razem np. rozsławiony NYX? ;).
Przyjemnego wieczoru Wam życzę, a ja już powoli kładę się spać, bo jestem całkowicie padnięta po dzisiejszym dniu. Dobranoc :*
Nie miałam nic z tej firmy. Ale trzeba w końcu spróbować :)
OdpowiedzUsuńJa poza tym korektorem również nic nie miałam, na razie wrażenia są ok, ale to tylko po tym jednym kosmetyku ;)
UsuńOglądałam go ostatnio w Hebe, ale szkoda mi było tych 30 zł. Chętnie poczytam o tym z Bell, bo mój KOBO powoli się kończy i mimo, że na pewno kupię kolejne opakowanie to chciałabym spróbować czegoś nowego ;)
OdpowiedzUsuńBellowy korektor jest dotychczas moim numerem jeden :)
UsuńWydaje mi się, że ta marka jest dostępna jednie w Hebe.
OdpowiedzUsuńByć może, ale wydawało mi się, że widziałam ją też chyba w Warszawie w drogerii Jasmin bodajże, ale nie jestem pewna...
Usuńhmm. chyba warto go wypróbować :)
OdpowiedzUsuńNa fajerwerki bym nie liczyła, ale jest ok :)
Usuńto ja juz czekam na recenzje o Bell, bo tyle o nim slyszalam i chce jeszcze Twoja opinie poznac!
OdpowiedzUsuńDobrze, naskrobię coś, kiedy tylko kupię kolejne opakowanie :)
UsuńChyba nawet nie słyszałam o tej firmie :)
OdpowiedzUsuńJest mało znana :P
UsuńNie znałam tego korektora, może kiedyś wypróbuję:)
OdpowiedzUsuńPrzyzwoity jest :)
Usuńpierwszy raz słyszę o tej marce :) ale również czekam już z niecierpliwością na wpis o Bell...także Asia do dzieła !
OdpowiedzUsuńNajpierw muszę pokończyć zapasy, zanim kupię kolejną sztukę, to pewnie potrwa, ale recka będzie na pewno, bo już sobie zanotowałam w moim kalendarzu, co by nie zapomnieć ;)
Usuńchyba by mi nie podpasował ;<
OdpowiedzUsuńCzemu? :)
Usuń30zł i średniak, łe
OdpowiedzUsuńTrochę powyżej przeciętnej średniak, ale w sumie... dalej średniak ;)
UsuńBrzmi ciekawie ale pewnie drażniłby mnie jego aplikator. Wolę korektory w sztyfcie :)
OdpowiedzUsuńŁooo sztyftów nie lubię, bo mam wrażenie, że za chwilę potargają mi skórę pod oczami, dla mnie tylko pędzelki i ewentualnie gąbki :P
Usuńdość pomarańczowy, przynajmniej na moim ekranie. x___x
OdpowiedzUsuńU mnie jest żółciutki :) Lapek Samsung, ustawienia monitora fabryczne :P
Usuńno ciekawi mnie ta marka podobno to siostra artdeco
OdpowiedzUsuń:)
O proszę, nie wiedziałam, Art Deco lubię, piękne cienie mają *.*
UsuńKupiłam ten korektor i to była moja największa kosmetykowa pomyłka. Zupełnie mi nie podpasował, wyglądałam strasznie nienaturalnie. Na szczęście udało mi się go sprzedać na odkupuj.pl, bo do najtańszych nie należał. Chyba wracam do starych, sprawdzonych marek.
OdpowiedzUsuńUuuu to albo nie trafiłaś w odcień, albo formuła rzeczywiście się u Ciebie nie sprawdziła, szkoda :(
UsuńNyx HD jest genialny - wypróbuj. Ja 10 lat szukałam takiego korektora:) Ostatnio zamówiłam też Mac Pro Longwear Concealer - ciekawe jak się sprawdzi. Na pewno zrobię recenzję porównawczą.
OdpowiedzUsuńZatem będę czekać niecierpliwie na Twoją recenzję :D Ja jeszcze zastanawiam się nad korektorem z MUF Full Cover, ale on już chyba byłby dla mnie za mocny :P
Usuń