Hej! Jakiś czas temu miałam okazję dowiedzieć się, że na dniach wchodzi do Hebe najnowsza edycja limitowana marki Catrice, o wdzięcznej nazwie Kaviar Gauche, tym razem skierowana głównie do panien młodych, inspirowana wielkim dniem, jaki z czasem nadchodzi w życiu (prawie) każdej kobiety, czyli dniem ślubu.
I tak, jak zazwyczaj limitki Catrice, czy Essence mało mnie porywają, bo pomimo różnych nazw, zazwyczaj większość kosmetyków jest moim zdaniem wtórna lub zbyt mało interesująca, by pokusić się o zakup, tak w Kaviar Gauche niemal z miejsca się zakochałam, głównie z uwagi na elegancko wyglądające, minimalistyczne opakowania i ładne, delikatne kolory w środku. Już na zdjęciach promocyjnych praktycznie całość kolekcji bezsprzecznie przypadła mi do gustu, choć zdecydowanie najbardziej byłam ciekawa rozświetlacza w postaci perełek, przypominającego mi meteoryty Guerlain Blanc de Perle, więc kiedy po niedawnym spotkaniu z koleżanką udałyśmy się spontanicznie do Hebe i kiedy niemal od progu zauważyłam pełny stand Kaviar Gauche na półce, moje rączki od razu powędrowały po kulaski, które to ostatecznie przygarnęłyśmy obie z kumpelą, po jednym egzemplarzu dla każdej z nas.
Z góry uprzedzam, że dzisiejszy wpis nie jest stricte recenzją, a jedynie pierwszym wrażeniem, z używania produktu, ponieważ kosmetyk ten mam zaledwie od paru dni, więc ciężko napisać o nim coś więcej.
Pierwsze co rzuca się w oczy, to piękne opakowanie, utrzymane w tonacji bieli i złota, które przywodzi mi na myśl ślubną koronkę. Mam nadzieję, że napisy nie będą się ścierać pod wpływem używania, bo byłoby szkoda. Opakowanie jest plastikowe, porządnie wykonane, choć w przypadku takiego kosmetyku i takiego designu, bardziej widziałabym zamiast plastiku szkło, jednak trzeba pamiętać, że kuleczki kosztują 20 zł, więc czepialstwo w tym wypadku odkładamy na bok :).
Kuleczki mamy w 2 kolorach - bieli i pudrowego różu. Aby z nich skorzystać wystarczy ledwo musnąć je pędzlem, by nabrać solidną ilość produktu, ponieważ są bardzo pylące i łatwo w tym wypadku o przesadę. Kuleczki nie są obsypane brokatem, dzięki czemu po omieceniu np. kości policzkowych, zamiast bombki choinkowej, uzyskujemy przepiękny efekt tafli, jednak tutaj mała uwaga - należy pamiętać, by nakładać minimalną ilość, gdyż z racji swojego koloru, kuleczki mogą bielić twarz.
Pewnie ciekawi jesteście o co chodzi z tym efektem blur i czy rozświetlacz ten faktycznie go daje. Blur, czyli termin znany głównie fotografom lub osobom zajmującym się obróbką zdjęć, to nic innego jak optyczne wygładzenie skóry, dające wrażenie idealnej cery. Owszem, kuleczki poniekąd zapewniają taki efekt, ponieważ odbijając światło, stwarzają złudzenie wygładzonej, jakby "miękkiej" skóry, ale... jeśli posiadamy widoczne niedoskonałości, niestety dodatkowo je podkreślą, dlatego też nie polecałabym ich dla osób z dużymi mankamentami cery, wypryskami itp.
Generalnie póki co jestem z kulek zadowolona, choć nie do końca pewna ich przeznaczenia, ponieważ na całą twarz absolutnie się nie nadają, na kości policzkowe owszem, ale w minimalnej ilości tak, aby nie bieliły (sprawdzą się głównie u osób o chłodnym, subtelnym typie urody), także hmm... wciąż myślę jak jeszcze ich używać, by maksymalnie wykorzystać, ponieważ używając przez jedną osobę, nie ma opcji, by wykończyć ten kosmetyk przed upływem daty ważności lub nawet w ogóle, bo perełki wydają się być niezniszczalne. Wykombinowałam sobie, że ładnie będzie wyglądało omiecenie nimi dekoltu lub obojczyków i na niedaleki ślub kuzyna z pewnością zastosuję ten trick. Jeśli macie jeszcze jakieś inne pomysły, piszcie śmiało w komentarzach.
Dajcie mi koniecznie znać, czy powyższe perełki skradły Wasze serducha, czy raczej podeszłyście do nich dość chłodno. Ja pomimo, że nie mam do końca na nie pomysłu, cieszę się, że je kupiłam, bo nie dość że ślicznie wyglądają i przypominają mi białe meteoryty Guerlain (zapomniałabym dodać, że kulki Catrice też pachną!!! Pudrowo i nieco retro, ale mnie się ten zapach bardzo podoba), to do tego dają ładny efekt, choć zdaję sobie sprawę, że nie każdemu przypadnie on do gustu.
W chwili kiedy czytacie ten post, ja zapewne siedzę sobie na wsi odcięta od Internetu i telefonu częściowo też (uwielbiam tego typu reset raz na czas), dlatego na Wasze komentarze i wiadomości odpowiem po powrocie.
3-majcie się, buziaki! :*
Wyglądają świetnie i właśnie poluję na nie, ale jeszcze nie mają :(
OdpowiedzUsuńWłaśnie widziałam, że nie wszystkie Hebe mają już w ofercie tą limitkę, zatem trzeba polować ;)
UsuńJejku gdzie Ty to kupiłaś haha :) ja szukam cały czas paletki z tej edycji w Hebe i nigdzie nie mogę jej dostac :( Słyszałam, że te malutkie perełki są cudowne!
OdpowiedzUsuńW Hebe, które ma tą edycję ponoć na wyłączność :P A konkretniej, jak jesteś ze Śląska, w Galerii Katowickiej przy dworcu :)
UsuńSą piękne !:) Widziałam już zapowiedzi kolekcji wcześniej i te kuleczki mnie najbardziej zainteresowały ;)
OdpowiedzUsuńMnie również, są świetne!
UsuńPrzepiękne! :)
OdpowiedzUsuńRacja :D
UsuńDla mnie na zimę jak znalazł:P Faktycznie, bardzo jaśniutkie!
OdpowiedzUsuńJasne, ale jak nałoży się z umiarem, widać sam blask, za to profesjonalne wizażystki będą mogły poszaleć z nimi np. przy sesjach zdjęciowych :)
UsuńPiękne opakowanie:) Nie widziałam jeszcze tych kulek. Z Catrice miałam rok temu brązer i był rewelacyjny:)
OdpowiedzUsuńBronzera z Catrice nie miałam, ale lubię tą firmę, bo idzie do przodu, a jakość kosmetyków z tego co widzę jest coraz lepsza :)
UsuńKilka kosmetyków jest dość dobrych, ale powiem Ci, że ich pomadki trzymały mi się na ustach niecałą godzinę, więc w tym przypadku się zawiodłam.
UsuńWyglądają pięknie. Aczkolwiek dobre dla osób, które żyją z wizażu i posiadają salony piękności lub w nich pracują gdyż jest to jedyną szansą na to aby mogły się zużyć.
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu.
Oj tak, kulki używane codziennie przez jedną osobę na pewno się nie zużyją nawet w kilka lat :)
UsuńFaktycznie opakowanie cudne :) Ja jednak nie używam kosmetyków rozświetlających, wyjątkiem jest jeden podkład :)
OdpowiedzUsuńA nawet wiem który, bo czytałam ;D Kulki rzucone na kości policzkowe wyglądają miodzio ;) Spróbuj kiedyś przy okazji, a może się przekonasz i ostatecznie efekt Ci się spodoba :)
UsuńTe perełki są świetne :) .
OdpowiedzUsuńNiestety do mojej cery nie za bardzo nadają się takie rozświetlające kosmetyki :(
Jeśli masz problematyczną cerę, to fakt, lepiej unikać rozświetlaczy, bo tylko niepotrzebnie podkreślą to co nie trzeba.
UsuńWow, jakie piękne ! Szkoda, że nie zaprezentowałaś efektu na twarzy ;). Ja przymierzam się do zakupu pierwszego rozświetlacza, ten wydaje się super.
OdpowiedzUsuńJeśli masz chłodny typ cery, albo jasną karnację, powinien być idealny. Jeśli natomiast masz cerę ciepłą, z całego serca polecam Ci Mary Lou Manizer - najlepszy rozświetlacz ever! :D
UsuńWolę zwykłe, złote rozświetlacze :) Na całą twarz to faktycznie za dużo :)
OdpowiedzUsuńTak, na całą buzię odpada, ale na wybrane partie, czemu nie ;) Również wolę odcienie złota, bo lepiej do mnie pasują ;)
UsuńSzkoda,ze nie na cala twarz:( ja kocha meteoryty Guerlain,ale ich cena poraza
OdpowiedzUsuńNiestety, miałam okazję użyć kilkukrotnie, choć swoich nie posiadam i powiem tak, poza przepięknym wyglądem, subtelnym efektem i cudnym zapachem, nie są warte swojej ceny :P
Usuń