czwartek, 22 września 2016

Największe czytelnicze rozczarowanie ostatnich miesięcy, czyli dlaczego nie polubiłam powieści Jojo Moyes "Zanim Się Pojawiłeś" oraz filmu pod tym samym tytułem (spoiler)

Hej! Chyba właśnie pobiłam rekord tego bloga, jeśli chodzi o najdłuższy tytuł postu ;). Dziś chciałam podzielić się z Wami swoimi przemyśleniami w odniesieniu do jednej z ostatnio najbardziej rozchwytywanych książek, czyli słynnej "Zanim Się Pojawiłeś" Jojo Moyes, a także porównać ją do filmu powstałego na kanwie tej samej powieści. Niestety, ale nie będą to miłe spostrzeżenia, jednak mam nadzieję, że nikogo przy tym nie urażę swoją opinią.

O co chodzi w tej historii?



Pierwszy raz zetknęłam się z tematem idąc ulicą nieopodal mojego domu, gdzie na przystanku autobusowym widniał piękny plakat zapowiadający film. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że istnieje również książka. Śliczna dziewczyna siedzi na kolanach przystojnemu mężczyźnie, oboje wpatrzeni w siebie jak w obrazek, pomyślałam "na bank kolejna historia miłosna, czyli coś dla mnie" (niestety, ale uwielbiam romantyczne filmy/książki i nawet jeśli są nieco płytkie, ale mają za to ciekawą fabułę, to jest więcej niż pewne, że prędzej, czy później i tak po nie sięgnę). Planowałam wybrać się do kina, ale później jakoś wyleciało mi to z głowy, jednak za następne kilka tygodni w zasadzie przypadkiem trafiłam na ten film w Internecie, więc postanowiłam go odpalić i...

Niestety, ale zonk. Z trudem udało mi się obejrzeć do końca, przez co łatwo się domyślić, że film nie spodobał mi się kompletnie, znudził i sprawił, że kilkukrotnie chciałam go przewinąć do przodu, ale postanowiłam być twarda, żeby sprawdzić, czy aby na pewno niczego nie tracę. Niestety, ale nie. Nie dość, że nic nie straciłam, to do tego zakończyłam jego oglądanie z poczuciem, że właśnie straciłam 2h, podczas których mogłabym obejrzeć coś, co na prawdę mogłoby być dla mnie o wiele bardziej interesujące.

Skąd takie wnioski? W filmie, główna bohaterka grana przez Emilię Clarke ma 26 lat. Moim zdaniem osoba w tym wieku powinna już mieć w miarę poukładane w głowie, mieć wyrobiony charakter oraz pewne zachowania, które są odpowiednie do wieku. A co widzimy w filmie? Głupiutką dziewczynę, dziwacznie się ubierającą (ale zostawmy to, w końcu gusta są różne) o wciąż wystraszonej, nadmiernie podekscytowanej lub zdziwionej minie, której brwi podczas wyrażania emocji nie potrafią ustać w miejscu. Tak, dokładnie miałam wrażenie, że aktorka wybrana do roli potrafi grać przede wszystkim brwiami (góra, dół, góra, dół), przez co cały film w przypadku tej postaci, trudno było mi się skupić na czymkolwiek innym. Do tego nadmierna ekspresja nawet podczas normalnej , codziennej rozmowy dała mi wrażenie, jakby filmowa Lou była lekko upośledzona. Przyznacie same, że to nie jest do końca logiczne zachowanie u kobiety w tym wieku. Z pewnością nie taki był zamysł reżysera. Główny bohater natomiast został przedstawiony tak, jakbym go sobie mogła wyobrażać, gdyby istniał na prawdę, poza pewnymi detalami, o których wspomnę jak już przejdę do książki. W filmie wyważony, dostojny, od razu widać, że z porządnej, zamożnej rodziny, co prawda dotknięty ogromną tragedią i przez to zamknięty w sobie, wycofany oraz rozdrażniony, ale przy tym jakiś taki ludzki. Sam Claflin spisał się na medal, ale mimo to nie uratował całości. Film mnie po prostu znudził. Zamysł był ciekawy, ale nie zostało to przedstawione na tyle interesująco, by mnie porwać w tą opowieść. W zasadzie tylko czekałam na to jak się zakończy, bo to obchodziło mnie najbardziej.

Po obejrzeniu filmu, próbowałam następnie zdobyć książkę, aby móc ją skonfrontować z tym co zobaczyłam na ekranie. Udało się to dzięki mojej koleżance (buziaki Anetka :*), która mi ją pożyczyła. Przeczytałam, ale zdania raczej nie zmieniłam, mimo że postacie przedstawiały się zgoła odmiennie, niż w filmie. Tym razem "tym złym" został Will.



W książce Will jawi się niczym tyran, terroryzujący wszystkich dookoła. Przede wszystkim swoich rodziców (nieudane próby samobójcze, ciągłe fochy i pretensje) oraz samą Lou, która o dziwo w książce o wiele bardziej przypadła mi do gustu niż w filmie. Do tego był zwykłym chamem. Czy może mi ktoś wytłumaczyć, jakim cudem mężczyzna, który teoretycznie kocha daną kobietę, może zwracać się do niej po nazwisku (to też bardzo raziło mnie w filmie), traktować ją służalczo i nie mieć za grosz szacunku? W książce Will i Lou to jak "Pan i sługa". Jak Will piśnie, tak Lou chodzi. On krzywo skinie, ona w sekundzie ma się domyślić o co mu chodzi, bo jak nie to następuje obraza majestatu, on za głośno westchnie, ona już staje na równe nogi i jest na każde jego żądanie. Przepraszam, ale dla mnie to chore. Owszem, nawet nie próbuję sobie wyobrażać jak można by się czuć w sytuacji Willa, ale to wieczne niezadowolenie ze wszystkiego, ciągła złość i pretensjonalność, mimo że każdy dookoła starał się mu nieba przychylić, były dla mnie nie do zaakceptowania oraz sprawiły, że ogromnie znielubiłam tą postać. Zachowanie pokazane w książce jest dla mnie o tyle niezrozumiałe, że mając częściowo porównanie w prawdziwym życiu, (mam dwóch dobrych kolegów na wózkach, którzy też są po poważnych wypadkach, mają ograniczenia, problemy ze zdrowiem, ale przy tym nic nie stracili z dawnego charakteru, wigoru, pogody ducha i odniesienia do innych) widzę ogromny dysonans. 



Podczas lektury kilkukrotnie miałam momenty, że gdyby nie fakt, że książka jest pożyczona, chyba bym ją wyrzuciła przez okno, tak mnie denerwował szalenie trudny charakter Willa, jak i pełna akceptacja jego poniżeń ze strony Lou. Na plus mogę zaliczyć jedynie język (autorka, tudzież tłumaczka bardzo ładnie i obrazowo operuje słownictwem), długość fabuły (nie wlekła się tak jak w filmie) i pomysł, który był ciekawy, jednak zabrakło mi w nim jakiegoś przewrotu.

Ze swojej strony nie polecam ani filmu, ani książki. Nie ma tu nic odkrywczego, a historia jest przewidywalna: on jest bogaty i ma problem, ona biedna i chce pomóc mu go rozwiązać, zakochują się w sobie, ale niestety nie ma happy endu, bo gość umiera (w tym przypadku popełnia eutanazję), ale zapisuje jej przy okazji kasę, by mogła już przestać być biedna. Nic spektakularnego. Do tego za bardzo przekoloryzowane postacie (biegacz Patrick w filmie wymiatał :D) sprawiły, że całość ani mnie w najmniejszym stopniu nie wzruszyła, ani nie spowodowała przemyśleń, ani nie skłoniła do wyciągnięcia wniosków, ani również nie zaciekawiła. Nic, kompletna emocjonalna pustka, może jedynie poza irytacją, której akurat nie lubię doświadczać. Niestety, ale takim pozycjom mówię stanowcze NIE!

Uff... chwała temu, kto przeczytał do końca moje wywody :). Mam nadzieję, że nikt nie poczuł się urażony moją opinią, bo wiadomo - zdania mogą być różne, ale mimo to wszystkie powinno się szanować. Jestem bardzo ciekawa Waszych przemyśleń na temat tego, jak odebrałyście tę książkę/film oraz czy skusicie się na kolejną część - "Kiedy Odszedłeś". Ja raczej nie zafunduję sobie kolejnych negatywnych emocji, choć kto wie, może ciekawość okaże się być silniejsza? ;)

14 komentarzy:

  1. Miałabym niezłe wyrzuty sumienia, gdybym miała przeczytać książkę czy obejrzeć film. Pewnie w momencie, w którym zacząłby mnie nudzić po prostu bym go wyłączyła. Tez lubię miłosne historie, ale ta totalnie pnie przypadłaby mi do gustu.
    Mogłabyś kliknąć w linki TUTAJ ? Dzięki wielkie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kliknę :) Wiesz, jakby nie było książka stała się bestsellerem, więc jednak ma grono fanów, których ta historia wciągnęła. Może Tobie też by przypadła do gustu? Kto wie :)

      Usuń
  2. Bardzo podobał mi się film, jak i książka. Za to uważam drugą część "Kiedy odszedłeś" za totalne dno.
    Odnośnie mimiki aktorki, sądzę, że fajnie, że w ogóle jakieś są. Wiele osób twierdzi, że ludzie nie potrafią grac mimiką twarzy, a tu proszę mam jej aż zanadto:)
    Historia wcale nie jest przewidywalna. Do końca byłam pewna o zmianie jego decyzji, a tu zonk był stanowczy i nie zmienił jej. Nie ma happy Endu;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie akurat ta mimika tak denerwowała, że hej :P Na prawdę ciężko było mi się skupić na samym tekście, bo brwi w niemal każdej scenie merdały jak ogonek pieska :D
      Co do przewidywalności, zostanę jednak przy swoim zdaniu, bo niestety ale scenariusz jak dla mnie po raz kolejny powielony: bogaty-biedna, problem-próba rozwiązania go, śmierć-nowe życie, choć przyznaję, też myślałam na początku, że Will zmieni zdanie, ale później już jakoś podświadomie czułam, że nie będzie tak łatwo. Ale mimo wszystko jakoś ta historia mną nie ruszyła :(

      Usuń
  3. Mimo ze nie jestem zwolennikiem tego typu literatury, bo zazwyczaj czytam albo kryminały albo thrillery to ta propozycja przypadła mi do gustu. Obejrzałam film w kinie całkiem przypadkiem a potem kupiłam książkę. A Emilia Clark moim zdaniem świetnie zagrała te naiwną, glupiutka dziewczynę z małego miasteczka jaką jest Lou. ☺ myślę że w dzisiejszym świecie takich osobek jest sporo... wystarczy poczytać niektóre blogi lub obejrzeć niektóre filmy na YouTube.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to chyba mam szczęście, że na takich zakrętów jak filmowa Lou w życiu prawdziwym nie trafiam ;). W filmie Lou jak dla mnie miała zachowanie dziecka, nie kobiety, co dawało mi wrażenie, że jest z nią coś nie do końca tak, jak powinno być. I tak jak nie polubiłabym takiej osoby w realnym życiu, tak nie polubiłam też oglądając na ekranie :P

      Usuń
  4. Ja obejrzałam film i podobał mi się, książka kupiona już jakiś czas temu grzecznie czeka na swoją kolej. Mam nadzieję, że nie będę miała aż tak fatalnych odczuć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak film Ci się podobał, to książka myślę, że też powinna trafić w Twój gust, daj znać :)

      Usuń
  5. przede mną i film i książka, zobaczymy jakie będą moje odczucia;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie daj mi znać tutaj, albo na maila, jestem bardzo ciekawa :)

      Usuń
  6. Wczoraj obejrzałam film. Cieszę sie zatem, że to po książkę sięgnęłam najpierw . Inaczej nie wiedziałabym o co w tym filmie w ogóle chodzi. Według mnie książka super natomiast film bardzo słaby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wg. mnie książka była minimalnie lepsza niż film, bo ładnie napisana, ale ogólnie całość to totalnie nie moja bajka...

      Usuń
  7. po Twojej recenzji wiem, że i mnie by się nie spodobała książka czy film:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje odczucia były fatalne, dawno tak się nie zirytowałam jakąś pozycją...

      Usuń

Dziękuję za Twoją opinię! Jest ona dla mnie bardzo cenna. Staram się zaglądać do każdego kto zostawi komentarz, więc nie musisz mnie dodatkowo zapraszać na swój blog :) Komentarze obraźliwe, wulgarne, autopromocyjne, bądź z pyt. obserwujemy? - usuwam. Jeśli masz jakieś pytania, na każde odpowiem pod Twoim komentarzem.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...