Witajcie! Pomimo, że moje ciało wciąż przyozdabiają czerwone kropy, czuję się już na tyle dobrze, że postanowiłam podzielić się z Wami moją opinią na temat jednego z bardzo popularnych ostatnio peelingów polskiej marki Body Boom, który to przypadkiem dorwałam miesiąc temu w jednej z drogerii w moim mieście. Peelingi te zdobyły popularność przede wszystkim dzięki naturalnym składnikom, które w połączeniu z obłędnymi zapachami mają zapewnić nam skuteczne oczyszczenie i odżywienie ciała. Czy tak się rzeczywiście stało?
Pierwsze na co zwróciłam uwagę to ekologiczne opakowanie, czyli tektura z zapięciem wielokrotnego użytku. Rozwiązanie fajne, choć nieco niepraktyczne, ponieważ podczas kąpieli, tektura lubi łapać wilgoć, więc po kilku użyciach nie wygląda już tak estetycznie jak na początku. Jednak nie jest to problem, gdyż peeling jako że jest w postaci sypkiej, zawsze możemy przesypać do opakowania zastępczego.
Skład, nawet jak na moje laickie oko wydaje się być bardzo ok.
Jak wspomniałam wyżej, peeling jest sypki, aczkolwiek lekko wilgotny. W zasadzie może się wydawać, że jest to słabiutko zbita kawa z jakimiś drobnymi dodatkami, jednak cała jego moc ujawnia się dopiero po zwilżeniu tej masy i rozprowadzeniu jej po ciele.
Już podczas pierwszych kilku ruchów, wyraźnie czuć peelingującą moc drobinek kawy, połączoną z natłuszczającymi olejkami, które mają za zadanie nawilżyć naszą skórę. Pod względem siły ścierania określiłabym go jako średnio mocny. Lubię mocniejsze, ale ten też fantastycznie daje radę i rzeczywiście skutecznie oczyszcza skórę. Po pozostawieniu go zgodnie z zaleceniami producenta przez 5-10 minut i później zmyciu, skóra jest bardzo ładnie nawilżona, a jednocześnie nie mam wrażenia oblepienia, jakie bardzo często potrafią dawać olejki, czy też parafina zawarta w innych peelingach, więc za to ogromny plus. Już po pierwszym użyciu moje ciało było przyjemnie wygładzone i miłe w dotyku na tyle, że nie musiałam nakładać dodatkowo balsamu. Ponad to intensywny zapach kawy w połączeniu z mango utrzymywał się przez kilka dobrych godzin, a trzeba nadmienić, że jest to zapach przyjemny, owocowy i nie ma w sobie ani grama sztuczności, jaką czasem można spotkać w innych tego typu produktach. Co do zwalczania cellulitu oraz rozstępów niestety nie jestem w stanie się wypowiedzieć, gdyż saszetka wystarczyła mi na zbyt małą liczbę użyć, abym mogła zauważyć efekty.
Czy polecam? Hmm, tutaj dochodzimy do kwestii spornej. Owszem, jestem co prawda bardzo zadowolona z działania, jednak cena 60 czy 65 zł za 200 gramowe opakowanie to przyznajmy - całkiem spory kawałek grosza. Moją małą saszetkę o pojemności 30 g kupiłam za 10 zł i starczyła mi na 3 razy, kiedy to standardowy peeling za 20 zł starcza mi na ok. 10 użyć, a efekt na skórze potrafi być bardzo zbliżony. Także tutaj decyzję co do celowości zakupu pozostawiam Wam. Ja raczej nie skuszę się na pełnowymiarową wersję, bo za tą samą cenę mogę mieć 3 inne peelingi, o różnych właściwościach i zapachach, także zapewne przy tej opcji pozostanę, gdyż lubię różnorodność.
Napiszcie mi proszę, czy miałyście już styczność z kosmetykami Body Boom, a jeśli tak, to jakie są Wasze odczucia. Ja tymczasem zmykam do łóżka dalej się wygrzewać i życzę Wam udanego weekendu! :*
Osobiście jestem fanką BB:)
OdpowiedzUsuńMnie też one pasują, tylko ta cena dość mocno mnie zniechęca :(
UsuńNiedawno udało mi się wygrać peeling Body Boom, tylko w wersji Original, sama pewnie prędko bym nie kupiła właśnie ze względu na cenę, tym bardziej że podobny peeling można wykonać w domu dużo niższym kosztem :) Wersja z mango musi ładnie pachnieć, mnie ciekawi jeszcze wersja miętowa :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, aczkolwiek domowa wersja to nie do końca będzie TO, ale nie zmienia to faktu, że po taniości też się da ;) Mnie ciekawi jeszcze truskawka, nie pamiętam już dobrze zapachu (można było powąchać testery w drogerii), ale wiem, że mi się podobała :)
UsuńTeż się kiedyś nad nim zastanawiałam ale cena jednak sprawiła, że nie trafił do mojego koszyka.
OdpowiedzUsuńCena jest nieco za wysoka. Wiadomo, że to produkt naturalny i ma porządne składniki, jednak 65 zł jak na peeling to mimo wszystko sporo :P
Usuńsuche peelingi kawowe niestety są bardzo drogie, sama nie wiem z czego ta cena wynika, lubię dodatkowy aromat po za tym kawowym ale rzeczywiście liczy się końcowy efekt a on jest zbliżony do innych, tańszych peelingów.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą całkowicie. Mnie się wydaje, że ta cena to efekt dobrej jakości składników użytych do produkcji i ponad to cała otoczka produktu eko ;)
UsuńJa wolę sama zrobić peeling kawowy;)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze dotąd nie robiłam, ale chyba również się skuszę :P
UsuńNo własnie kwestia ceny kosmetyków to bardzo drażliwy temat, bo każdy odbiera go zupełnie inaczej i nie raz powstają na ten temat niedomówienia i jakieś negatywne emocje. Miałam ten peeling w standardowej wersji i bardzo go lubiłam, a czy do niego wrócę? Nie mam pojęcia, bo może kiedyś do niego zatęsknię, ale mimo wszystko jakoś bardziej przekonuje mnie perspektywa próbowania kolejnych kosmetyków :)
OdpowiedzUsuńTeż właśnie wolę próbować nowości w swojej łazience, niż skupiać się stale na jednym, którego właściwości już znam ;)
UsuńPomijając cenę (też uważam, że jest naprawdę wysoka jak za takie opakowanie) to peeling jest naprawdę super. Ja ubóstwiam kokosowy, jak on boskooo pachnie ^ ^
OdpowiedzUsuńMiałam okazję powąchać, ale pamiętam, że akurat ta wersja słabiej mnie przekonała, niż mango, ale w końcu każdy ma swoje preferencje ;)
UsuńJa swój bodyboom kupowałam na https://www.showroom.pl/, ale korzystałam tylko z kawowego. :)
OdpowiedzUsuń