Cześć! Z korektorami do twarzy nie mam wielkiego doświadczenia. Mam to szczęście, że moja cera nie należy do mocno problematycznych i niespodzianki na niej pojawiają się stosunkowo rzadko, choć bywają też okresy najczęściej przed "tymi" dniami, że potrafi wyglądać dość nieciekawie, zwłaszcza w przetłuszczającej się strefie T. Z tego też względu potrzebuję mieć w swojej kosmetyczce jeden, niezawodny korektor, który w razie gorszych dni, przybędzie mi z pomocą i zakryje co trzeba, jednocześnie utrzymując się w niezmienionym stanie cały dzień.
Zdecydowałam się na wychwalany MAC Pro Longwear, mając na uwadze szeroki wybór odcieni (aż 16!), solidne krycie oraz oferowaną przez tę markę jakość. Miałam nadzieję, że zda u mnie egzamin nie tylko na wypryski, ale także zakrywając żyłki pod oczami, bo chociaż na codzień w tym celu wystarcza mi lekki, rozświetlający korektor, to czasem jednak mam ochotę nałożyć coś mocniejszego, zwłaszcza podczas ważniejszego wyjścia lub przy makijażu wieczorowym.
Opakowanie w którym otrzymujemy kosmetyk to czarny kartonik charakterystyczny dla produktów MAC, gdzie mamy także umieszczoną informację na temat odcienia który wybraliśmy, w moim przypadku NC20.
Korektor posiada gramaturę 9ml i umieszczony został w dość ciężkim, szklanym pojemniku z pompką. Podczas używania polecam uważać, by nie spadł Wam przypadkiem na ziemię, ponieważ już nie raz słyszałam że przez swoją wagę komuś się stłukł.
Odcień na który się zdecydowałam to NC20, czyli jasny kolorek, wpadający całkowicie w żółte tony. Do mojego kolorytu cery, gdzie przez większość roku noszę podkład Bourjois Healthy Mix 52 pasuje wyśmienicie. Konsystencja jest dość lejąca, ale mimo to trzeba przyznać, że korektor jest świetnie napigmentowany, a podczas rozcierania tej pigmentacji nie traci. W przypadku kiedy nakładam go pod oczy, wystarcza mi niecałe pół pompki do uzyskania mocnego krycia, dlatego przy dacie ważności wynoszącej 6 miesięcy od otwarcia i sporej gramaturze, warto rozważyć jego kupno na spółkę z koleżanką/kuzynką/siostrą/mamą itp., żeby się nie zmarnował. Na zdjęciu poniżej pokazałam Wam jego ilość po wyciśnięciu całej pompki.
Jeśli chodzi o najważniejsze, czyli działanie, tutaj korektor sprawdza się fantastycznie, o ile mamy na myśli przykrywanie niedoskonałości na twarzy. Po przypudrowaniu utrzymuje się cały dzień, nie ściera podczas dotknięcia, nie zmienia koloru i naprawdę nie mam mu w tym względzie nic do zarzucenia. Jeśli jednak chodzi o skórę pod oczami, sprawa wygląda troszkę inaczej. Mianowicie przez to, że korektor jest dość ciężki nie ma opcji, by nie zastosować uprzednio kremu pod oczy. Jednak pomimo nałożenia kremu czasem zdarza się, że Pro Longwear z chwili na chwilę zaczyna wyglądać po prostu brzydko, sucho (jak tynk), dając wrażenie jakby skóra pod oczami była kompletnie odwodniona, a ponad to lubi niejednokrotnie podkreślać zmarszczki. Do tej pory nie wyczułam od czego to jest zależne, ponieważ są dni, że na tym samym kremie wygląda świetnie, pół satynowo i pomimo upływu wielu godzin wciąż świeżo, a są dni, że wygląda tak źle, iż kompletnie nie jestem z niego zadowolona i mam ochotę zmyć. Na szczęście tych gorszych dni jest o tyle mało, że skłonna jestem mu to wybaczyć.
Podsumowując: Korektor MAC Pro Longwear to dobry kosmetyk, choć moim zdaniem lepiej sprawdza się na twarzy, niż pod oczami. Jestem pewna, że stosując go dłuższy czas pod oczy bez uprzednio nałożonego kremu mógłby przesuszyć te delikatne okolice, dlatego ja nie byłabym aż taką ryzykantką. Krycie jakie możemy uzyskać za jego pomocą jest od średniego po mocne. Trwałość jak wspomniałam bez zarzutu, a duża gramatura ciężka do samodzielnego wykończenia w czasie określonym przez producenta, o ile nie jesteście wizażystkami i nie malujecie klientek. Generalnie jak na produkt tego typu jest ok, ale myślę, że podobne można znaleźć szukając w niższej półce cenowej. Jego koszt to mniej więcej 80 zł. Czy kupię ponownie? Raczej nie, ponieważ prawdopodobnie będę się rozglądać za równie dobrą propozycją o mniejszej gramaturze, którą bez problemu samodzielnie wykończę. A Wy co uważacie na jego temat?
Skoro może podkreślać zmarszczki, to nie jest dla mnie, nie cierpię tego :P
OdpowiedzUsuńNie ma co ukrywać, że czasem mu się to zdarza. Z pewnością można znaleźć lepszy i tańszy korektor ;)
UsuńA mogłoby się wydawać, że maczki to perełki. Szkoda, że się nie do końca sprawdził.
OdpowiedzUsuńZ MAC miałam pare kosmetyków, ale na razie tylko kredka do brwi w 100% się u mnie sprawdziła :)
UsuńRozmiar ma faktycznie zbyt duży i jest nie do zużycia stosowany w pojedynkę. Dla mnie problematyczna była również jego pompka, która zawsze wypluwała za dużo kosmetyku :)
OdpowiedzUsuńPompka po jakimś czasie używania jest niby do wyczucia, ale fakt, wyciśnięta w całości daje o wiele za dużo produktu :P
UsuńTyle razy przymierzałam się do tego korektora, ale jakoś zawsze przypominały mi się opinie, że tę pompkę strasznie trudno opanować i zawsze wyciska się za dużo.
UsuńPompka jest faktycznie wkurzająca, ale do ogarnięcia ;)
UsuńJak ja się cieszę, że nie używam korektora ;)
OdpowiedzUsuńFajnie się masz :P
UsuńJA nigdy nie miałam odwagi nakładać go pod oczy, zresztą też na szczęście nie potrzebuję. Na twarzy za to spisuje się świetnie :)
OdpowiedzUsuńNa mordce to i u mnie sprawuje się super, ale pod oczami to już różnie bywa :P Bez kremu nie nałożyłabym ;)
Usuń