Witam Was moje Drogie :) Po cudownym, leniwym weekendzie nadszedł znowu czas na pracę i obowiązki, jak również na bloga. Miałam porobić zdjęcia z miejscowości w której wypoczywałam z Siostrą, Szwagrem i przyjaciółmi, ale że skleroza nie boli - zapomniałam aparatu, więc i zdjęć niestety z bólem serca nie ma ;( Tak jak przypuszczałam było dość chłodno, jednak mimo to udało się zrobić grilla, pojeździć na rowerze i miło spędzić czas w świetnym towarzystwie :D Przez cały wyjazd towarzyszył mi cień, który dzisiaj Wam zaprezentuję.
Mowa o Catrice z limitowanej edycji Out of Space, która miała premierę rok temu w lato. Przysłowie "stare, ale jare" sprawdza się tu znakomicie :D Miałam szansę całkiem niedawno zapoznać się z tym wypiekanym cieniem, ponownie dzięki "oddawajce" u Krzykli i się dosłownie w nim zakochałam, pomimo że zbierał różne recenzje zarówno na blogach, jak i forach internetowych.
Cień zamknięty jest w prostym, klasycznym jak przystało na tą firmę pudełeczku:
Z bliska prezentuje się tak:
Jak widać jest to granat (przeplatany grafitowymi tonami) ze srebrnymi drobinkami, które mają za zadanie subtelnie rozświetlić nasz makijaż.
Co prawda bez bazy prezentuje się słabo, jest nijaki, natomiast na bazie Art Deco...
... na bazie Art Deco jak dla mnie wygląda przepięknie! Jak widać pigmentacja jest przyzwoita, jednak fanki mocnego, wyrazistego efektu mimo wszystko raczej nie będą zachwycone. Cień ten nadaje się zarówno na dzień, jak i wieczór, choć wieczorem może być słabiej widoczny. Ja używam go wyłącznie do makijaży dziennych i w tej roli sprawdza się znakomicie. Na niektórych blogach czytałam, że dziewczyny narzekały na osypywanie się. Nic z tych rzeczy! Używałam go już ok 7 razy i przy nakładaniu jeszcze ani raz nie spadł mi na policzki! Jeśli chodzi o trwałość trzyma się przyzwoicie ok 8 godzin, później zdarza mu się rolować na powiekach pomimo użycia bazy. Na szczęście nie zauważyłam blaknięcia koloru, co osobiście uważam za największą wadę i porażkę niektórych cieni (na co komu cień, którego po kilku godzinach już nie widać?), jednak w tym przypadku nie miało to miejsca.
Jest to aktualnie mój ulubiony granatowy cień na dzień w głównej mierze dlatego, że nie jest tak mocny jak zazwyczaj są granaty. Wspomniane wyżej srebrne drobinki nadają lekkości naszemu makijażowi, nie powodując, że wygląda ciężko. Polecam każdemu!!!
Ładny kolor ;)
OdpowiedzUsuńale piękny głęboki kolor :)
OdpowiedzUsuńźle wyglądam w takich kolorach, ale zawsze podziwiam u innych <3
OdpowiedzUsuńwygląda jak z kosmosu:D
OdpowiedzUsuńBo z kosmosu teoretycznie jest :D
UsuńMi by ten kolor raczej nie służył, jednak bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńPięknie napigmentowane ;)
OdpowiedzUsuńo jaki ładny:)
OdpowiedzUsuńKolor jest cudny! Jeszce jak zobaczylam pierwsze zdjecie to bylam sceptycna ale czym dalej tym lepiej:)
OdpowiedzUsuńDlatego moje posty najlepiej czytać i oglądać do końca hehe ;)))
Usuńmam kilka tych cieni i są całkiem fajne, ale tak jak piszesz z bazą albo jeszcze na mokro
OdpowiedzUsuńWygląda świetnie! Takiego cienia nie mam, a szkoda ;-)
OdpowiedzUsuńz baza wyglada przepieknie :)
OdpowiedzUsuńtez bym sie zakochala <3
ŚWIETNY CIEŃ - JAK KOSMOS WYGLADA:)
OdpowiedzUsuńmega kuszący
OdpowiedzUsuńZgadzam się z dziewczynami :D niczym jakby spadł z kosmosu jak jakiś meteoryt :D
OdpowiedzUsuńten cień ma fenomenalny odcień! mam nadzieje, iż ukażesz nam go na powiece!
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie - już niedługo :)
Usuń