Hej, hej :) Kilka osób prosiło mnie o recenzję tuszu Catrice Natural Touch Sensitive Eyes, który mam przyjemność testować od kilku dni :) Już wyrobiłam sobie o nim odpowiednie zdanie, więc zaczynamy.
Mascara jest zamknięta w przyjemnie zielonym opakowaniu (pierwsze zdjęcie podebrałam STĄD, za zgodą właścicielki, ponieważ z roztrzepania zapomniałam zrobić fotkę w świetle dziennym):
Tusz jest bardzo przyjemny, dobrze się go aplikuje, jednak jak dla mnie efekt jest za mało "wow", mimo to zwolenniczki naturalnego makijażu powinny być zadowolone. Wadą tego produktu jest jego rozmazywanie się na dolnej powiece po kilku godzinach od nałożenia, przy czym nie jest to bynajmniej "efekt pandy". Po prostu pod linią rzęs widać ciemniejsze plamki od tuszu, jednak nie rzucają się one za nadto w oczy. Mascara nie osypuje się i ma wygodną jak dla mnie szczoteczkę, która pięknie rozdziela rzęsy i którą łatwo jest manewrować. Nie mam oczu wrażliwych, więc nie mam pojęcia, czy aby na pewno jest "sensitive", jednak, gdy pewnego dnia podczas nakładania wcelowałam szczoteczką prosto w oko, kłuło mnie bardzo, jak przy standardowym tuszu ;( Na opakowaniu widnieje informacja "in english", że tusz jest testowany oftamologicznie, z naturalnych składników nadających objętość, posiada wysoką tolerancję i jest bez parabenów.
Zdjęcie "gołych" rzęs:
I efekt po nałożeniu tuszu:
Myślę, że produkt ten na pewno jest wart uwagi, jednak jak dla mnie szalu nie ma, bo jak kiedyś wspominałam uwielbiam efekt sztucznych rzęs, a ten tusz niestety tego nie zapewnia ;( Jednak, jak na codzień sprawdza się przyzwoicie.
Będąc dzisiaj w Realu, jak zwykle podeszłam do stoiska Inglota, a jako że miałm już kilka bezdomnych cieni, postanowiłam im sprawić takie oto nowe mieszkanko:
Kasetka jest mała (minimalnie węższa od paletki Sleek'a, jednak za to nieco większa), ale bardzo pomiestna. Zapłaciłam za nią 15 zł i jestem bardzo zadowolona, bo cienie trzymają się elegancko przymocowane (swoją drogą nie sądziłam, że ta taśma magnetyczna jest taka mocna) i nie leżą sobie luzem w szafce, zatem jeśli któraś z Was ma sporo pojedynczych cieni, to taka kasetka na pewno się przyda i wprowadzi więcej ładu wśród kosmetyków :)
bardzo fajnie wygląda ta kasetka :)
OdpowiedzUsuńMuszę sobie taką sprawić :)
OdpowiedzUsuńChodziło mi o kasetkę :)
UsuńPraktyczna rzecz ta kasetka :) a tusz faktycznie nie powala, wygląda jakby tylko barwił rzęsy bez pogrubienia i wydłużenia. Podobnie jak Ty, lubię efekt wręcz teatralnych, sztucznych rzęs :)
UsuńDla mnie efekt za delikatny ale tak jak napisalas zwolenniczki delikatnego makijazu go pokochaja:)
OdpowiedzUsuńbardzo przydatna kasetka :):)
OdpowiedzUsuńa tlusz wyglada slicznie, jego efekt tak mnie urzekl ze zapisze go na liste zyczen ! :):)
ładny efekt daje tusz taki delikatny :)
OdpowiedzUsuńa kasteka bombowa :)
te mam chęć na taką kasetkę magnetyczna bo coraz więcej robi mi isę pojedynczych cieni...
OdpowiedzUsuńCzy każde cienie łatwo Ci wychodzą z oryginalnych opakowań?
Niestety nie ;( Kameleon z Catrice np rozsypal sie w drobny mak i w ogóle nie przywiera do kasetki, a jeśli chodzi o cień z Virtual (ten z gwiazdką w środku), to nie było żadnych problemów, także to zależy :) Najlepiej kupować pojedyncze cienie przeznaczone do kasetek bo inaczej można się troszkę rozczarować, tak jak ja gdy rozwaliłam kameleona ;/
Usuńja mam swoje dwa ulubione tusze ale ostatnio uparłam się na testowanie nowych i za każdym razem jest jakaś klapa. Nad tym się ostatnio zastanawiała, ale dobrze, że nie wzięłam
OdpowiedzUsuńRzeczywiście bardzo ładnie rozdziela rzęsy.. ale takiego rozmazywania się o którym piszesz nie znoszę:)
OdpowiedzUsuńPrzydałaby mi się taka kasetka na pojedyncze cienie, które pałętają mi się po pudelku.
OdpowiedzUsuńjeszcze nigdy nie widziałam tak ładnie wytuszowanych rzęs :)
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję :*
Usuńnie lubię tego tuszu, dla mnie nie robi on nic z rzęsami.
OdpowiedzUsuńEw. barwi, rozdziela i podnosi do góry - niestety dla mnie to też za mało :(
Usuń