Opakowanie (saszetka) zawiera maskę na twarz składającą się z dwóch części - strony jedwabnej, nasączonej dobroczynnymi właściwościami, którą nakładamy na twarz i strony foliowej służącej tylko temu, by dobrze docisnąć stronę jedwabną. Maska jest niesamowicie mocno nasączona, przez co miałam wrażenie, że zaraz całość spłynie mi z twarzy, na szczęście jednak tak się nie stało. Na zdjęciu poniżej widać stronę foliową, ciężko było dopasować otwory do mojego układu twarzy, przez co w miejscu, gdzie jest wycięcie na usta, materiał jedwabny non stop się zsuwał co powodowało, że miałam okazję zakosztować, jak smakują algi w połączeniu z aloesem ;).
Tutaj parę słów odnośnie właściwości maski i jej stosowania:
Przyznam, że jak dla mnie maseczka jest mało komfortowa, płynu jest zdecydowanie za dużo, przez co nie ma jak się wchłonąć w całości, co powoduje, że pomimo wtarcia reszty w szyję i dekolt, nadal pozostaje nam masa niewykorzystanego kosmetyku.
Samo działanie jest całkiem niezłe, co prawda po jednokrotnym użyciu niewiele można powiedzieć, zwłaszcza, że producent zaleca używać produktu 2-3 razy w tygodniu, jednakże na etykiecie wyraźnie widać dopisek - efekt natychmiastowy, a to zobowiązuje.
Maska dość dobrze nawilżyła moją buzię i ściągnęła nadmiar sebum, do końca dnia miałam mat gwarantowany (maskę nakładałam wczesnym popołudniem) i nie musiałam w tym celu dodatkowo używać pudru. Nie zauważyłam jednak działania przeciwzapalnego i kojącego, jak obiecywał producent, jednak mam na uwadze, że w tym celu na pewno trzeba by ją było stosować znacznie dłużej. Mnie w każdym razie bolące drobne niespodzianki nie przestały po jej użyciu boleć mniej.
Na minus jest jeszcze kolejna kwestia, mianowicie maska mocno chłodzi, o czym producent niestety nie wspomniał. Całkiem niedawno mieliśmy zimę, więc nałożenie jej na twarz i trzymanie przez ok 30 minut było hardcore'm, zwłaszcza dla mnie, jako osobnika ciepłolubnego :P.
Podsumowując - maska nie do końca spełniła oczekiwania. Jest dość droga (ok 15 zł), więc miałam nadzieję, że będzie skuteczniejsza, a tu klops. Największym jednak minusem jest bardzo słaby komfort jej używania, niby miała być wygoda, a jednak ostatecznie przekonałam się, że zdecydowanie bardziej preferuję nakładanie standardowej papki na twarz, niż tkaninę, którą ciągle się zsuwała i wchodziła do ust. Słaba jest też wydajność, płynu jak wspomniałam wyżej jest tak dużo, że spokojnie można byłoby go użyć na dwa, a nawet 3 razy, a tak niewykorzystana reszta wędruje do kosza. Z kwestii o których nie jeszcze wspomniałam, należy nadmienić, że maseczka nie pachnie i nie trzeba jej w żaden sposób spłukiwać z twarzy.
Dostać ją możecie na stronie Orientany klikając TUTAJ oraz osoby mieszkające na Śląsku w Beauty Store w bytomskiej Agorze, gdzie ją odbierałam wraz z innymi kosmetykami Orientany i gdzie znajdziecie bardzo obszerny asortyment marki, tak że jest w czym wybierać.
A Wy co myślicie o takich tkaninowych maskach? Miałyście okazję je wypróbować? Pozdrawiam moje kochane Czytelniczki! :*
Ps. Współpraca z marką Orientana, która przesłała mi produkty do testów w żaden sposób nie wpływa na moją subiektywną opinię wyrażoną w poście. Zawarłam tu jedynie swoje przemyślenia, Wasze zdanie może oczywiście być odmienne.
nie miałam nigdy takich maseczek,mam coś takiego pod oczy Orientana właśnie ale zapominam użyć. Być może trzeba długotrwałego stosowania aby poczuć prawdziwe rezultaty:)
OdpowiedzUsuńTa pod oczy tez mam w wersji czeresniowej, ale jeszcze nie uzywalam. Ciekawa jestem jak sie sprawdzi, bo ta nie powalila mnie niestety na kolana :(
Usuńmam w szufladce 2 takie maski i muszę się wreszcie wziąć za nie.. choć ciut mnie przerażają :P
OdpowiedzUsuńMoże u Ciebie się akurat sprawdzą :) Daj znać :P
Usuńpodoba mi się :D
OdpowiedzUsuńMnie tak średnio :P
Usuńfajna rzecz, nie używałam jeszcze takich maseczek, ale podoba mis ie ;]
OdpowiedzUsuńMnie najmocniej wkurzało to spływanie z twarzy, reszta może być :P
Usuńależ ja bym chciała taką maskę spróbować ♥ ahhh
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJa również uwielbiam maski :) Hmm spodziewam się że jej smak musiał być wykwintny ;))
OdpowiedzUsuńBynajmniej nie apetyczny ;)
Usuńtyle słyszałam o Orientanie, a jakoś jeszcze nic nie miałam...
OdpowiedzUsuńKosmetyki są świetne, chociaż ta maseczka to wyjątek :P
Usuńchyba bym się na nią nie zdecydowała
OdpowiedzUsuńJa być może, ale na inną wersję:)
UsuńTe maseczki tkaninowe to chyba moja ulubiona forma maseczkowania:) Pomimo przerazajacego wygladu na buzi:) Zdrowa już?
OdpowiedzUsuńNiestety nie, męczy mnie dalej, a Ciebie?
Usuńlubię maski w takiej formie, dla mnie są dużo wygodniejsze niż te, które trzeba później zmywać ;)
OdpowiedzUsuńJa jednak zostanę przy standardowych :)
Usuńpodoba mi sie sama technika, spróbowałabym ja chętnie ;)
OdpowiedzUsuńTechnika faktycznie nowatorska :)
Usuń