Witajcie! Jak po świętach? Brzuszki pełne? Mam nadzieję, że spędziliście i spędzacie nadal świąteczny czas w przyjemnej atmosferze. Aura na Śląsku od dziś iście zimowa (pierwszy śnieg!), stąd też chciałam opowiedzieć Wam o kosmetyku pielęgnacyjnym, którego głównym celem jest zabezpieczenie naszej cery przed negatywnymi czynnikami zewnętrznymi, obecnymi w porze zimowej, takimi jak śnieg, mróz i wiatr. Przyznam, że od kiedy go otrzymałam, byłam ogromnie ciekawa jego działania na mojej mieszanej cerze. Czy sprostał zadaniu? Zapraszam Was niżej do lektury.
Tygodniowa kuracja znajduje się w kartonowym opakowaniu, zawierającym siedem, ponumerowanych ampułek, z których każda przeznaczona jest do stosowania na inny dzień. Naszym zadaniem jest wcierać je sumiennie wieczorem, w skórę twarzy, szyi i dekoltu, a następnie nakładać krem dołączony do opakowania.
Fotki poniżej są słabszej jakości, gdyż robiłam je w nocy, bez użycia lampy, której w tamtym czasie jeszcze nie posiadałam. Do kilku postów zdjęcia mam zrobione "na zapas", dlatego ich jakość w poszczególnych notkach będzie jeszcze przez jakiś czas zróżnicowana.
Po wykorzystaniu całej zawartości stwierdzam, że dzięki temu produktowi moja skóra została bardzo porządnie wygładzona oraz nawilżona, choć sama aplikacja nie należała do przyjemności. Ampułki wchłaniały się raczej kiepsko, przez co każdorazowo zostawał po nich lepki film, na który następnie nakładałam wspomniany krem o bardzo gęstej, bogatej konsystencji, po którym niemiłosiernie się świeciłam. Aż nieprzyjemnie było się kłaść spać wiedząc, że część kremu zostanie na poduszce mimo, że nakładałam go w bardzo niewielkiej ilości. Kto kiedykolwiek miał okazję stosować niebieski krem Nivea, z pewnością może się domyślić co mam na myśli ;).
Pomimo paskudnego wchłaniania i tłustej warstwy obecnej na skórze, ampułki, jak i krem nie zapchały mnie, nie spowodowały szybszego przetłuszczania cery, czy innych nieprzyjemnych dolegliwości. Buzia była miła i gładka w dotyku, przyjemnie nawilżona, co odczułam głównie przy nakładaniu podkładów, ponieważ kiedy mam cerę dobrze nawodnioną, zdecydowanie lepiej mi się z nimi współpracuje, a całość makijażu wygląda dłużej świeżo, niż w przypadkach, kiedy pielęgnacje zaniedbam.
Ampułki przyjemnie pachną, każda inaczej. Już po użyciu pierwszej i pójściu spać, na drugi dzień cera była tak przyjemna, aż chciało się ją bez przerwy dotykać. Później było podobnie, ale ponad to nic wielkiego się nie działo. Dopiero ostatnia ampułka witaminowa, bardzo gęsta i treściwa, dała dodatkowego "kopa", będąc zwieńczeniem całej kuracji. Na razie efekt nawodnienia cery utrzymuje się bez zarzutu, a jestem już 3 tygodnie po aplikacji ostatniej ampułki. Nie sądzę, że do wiosny wystarczy bez żadnych dodatkowych wspomagaczy, ale patrząc na fakt, iż codziennie używam Effaclaru Duo, a mimo to nie zaobserwowałam nawet najmniejszych suchych skórek, znaczy, że kuracja rzeczywiście działa i jest efektywna.
Z minusów oprócz wchłaniania, a właściwie jego braku zauważyłam, że ampułki są zbyt duże przez co nie byłam w stanie zużyć całości, nawet nanosząc na szyję, dekolt i wierzchy dłoni, przez co dużo produktu, bo ok 1/2 lądowało w koszu. Przy zakupie warto pomyśleć o używaniu ich na spółkę z drugą osobą, aby kosmetyk zwyczajnie się nie marnował.
Osobiście jestem zadowolona z jego użycia, choć nie wiem, czy kupię go po raz drugi. Z jednej strony kusi mnie skoncentrowane działanie i świadomość, że robię coś dobrego dla mojej skóry, ale z drugiej, tyle nowych produktów co chwilkę wchodzi na rynek, że znając moją miłość do zmian i testowania nowości, zapewne skuszę się na coś innego.
Kurację dostaniecie w cenie ok 89-140 zł na stronach internetowych.
Jeszcze nie używałam tego zestawu. Jestem ciekawa czy go polubię... i ten efekt na buzi po wysmarowaniu się. Ehm, niezbyt zachęcający :D
OdpowiedzUsuńNiestety ampułki i krem, jak pisałam w poście, słabo się wchłaniają, a stosowanie ich nie należy do przyjemności, ale efekt końcowy jest tego wart :)
UsuńJa na Twoim miejscu odkupiłabym ten produkt ;) Skoro tak dobrze działa na Twoją skórę. Ja po wielu wojażach coraz częściej wracam do sprawdzonych rzeczy i to mi sprawia radość.
OdpowiedzUsuńA ja właśnie lubię wchodzić na głębinę i rzucać się w nieznane, do sprawdzonych produktów wracam zazwyczaj w sytuacjach podbramkowych :)
UsuńProdukt wydaje się bardzo ciekawy :) Ja niestety od Effaclaru mam bardzo przesuszoną cerę.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z Limanowej.
A mnie po tej kuracji nie rusza wcale, chociaż i wcześniej nie przesuszał mnie jakoś szczególne, jedynie w okolicy nosa, to owszem :P
UsuńPozdrowienia z mroźnych Katowic ;)
Moja mama bardzo je polubiła :)
OdpowiedzUsuńA Ty? :P
UsuńJa zimą stosuje krem z olejem z wiesiołka, idealny na mrozy :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
A ja na mrozy nie stosuję zazwyczaj nic, poza mocnym podkładem, co by ziąb nie dochodził wprost do skóry :)
Usuń