Hej! Zapewne zauważyłyście wchodząc na mój blog, że postanowiłam troszkę odświeżyć jego wygląd. Tak, tak, w końcu mnie naszło :D. Nie są to duże zmiany, bardziej nazwałabym je kosmetycznymi, gdyż przyzwyczaiłam się zarówno do samego rozmieszczenia poszczególnych części bloga, jak i rodzaju czcionek, ale za to postanowiłam wymienić banner na nowy i nieco zmienić kolorystykę, co mam nadzieję, trafia w Wasz gust, podobnie jak mój. Za całą zabawę zabrałam się już wczoraj wieczorem, zapominając przy okazji zablokować tymczasowo dostęp do strony, więc być może część z Was miała okazję widzieć tu totalny bałagan, podobnie jak kompletnie inną kolorystykę (początkowo chciałam iść w odcienie mięty), niż ta, która jest obecnie za co Was przepraszam, ale wiadomo jak to przy "remoncie" bywa ;).
Jednak do rzeczy. Jakiś czas temu oglądając kanał Maxineczki, moją uwagę przykuł puder do konturowania od Marca Jacobsa, który bardzo zaciekawił mnie nie tylko samym efektem, jaki daje na twarzy, ale również niesamowitą pigmentacją oraz jedwabistością (nabierał się na palec po ledwie muśnięciu), a jako że nie znoszę kosmetyków o twardej konsystencji, trudnej do okiełznania, postanowiłam przyjrzeć mu się z bliska i sprawdzić, czy a nuż przypadnie mi do gustu. Tak jak poszłam do Sephory tylko po to, żeby go obejrzeć, tak już wróciłam z nim do domu :).
Zanim przejdę do zdjęć, wybaczcie odbicie lampy wyzierające z pierwszej fotki, ale ten kartonik próbowałam fotografować pod chyba każdym kątem i w każdym oświetleniu tak, aby nie było widać odbić i niestety bez skutku, więc zostawiłam jak jest (chyba czas najwyższy kupić blendę).
Opakowanie, jak na markę przystało, jest bardzo minimalistyczne i eleganckie, zamykane na klik, choć plastik z którego jest wykonane nie tylko mocno trzyma ślady paluchów na sobie (wrrr), ale też nie sprawia wrażenia specjalnie wytrzymałego, zatem można mieć obawy, że podczas upadku zawartość bez oporów mogłaby rozsypać się w proch.
W środku mamy 2 pudry w 2 odcieniach, o pojemności 9g każdy. Wariantów kolorystycznych do wyboru są 3, ja postawiłam na Mirage Filter, czyli środkowy, idealny dla mojego średniojasnego kolorytu cery, o żółtych podtonach. Zasada działania jest prosta - jasny puder w odcieniu bananowym ma za zadanie podkreślić wybrane partie twarzy, natomiast ciemniejszy, to już typowy brązer przeznaczony do konturowania (tak, brązer to poprawna nazwa ;)).
Oba pudry są niesamowicie drobno zmielone, przez co wystarczy delikatnie tyknąć je pędzlem, by nabrać aż za nadto. W swoim filmiku Maxi pokazywała, że oba pudry bardzo pylą, ale u mnie na szczęście nie ma takiego problemu, tylko nie można po prostu za nadto machać po nich pędzlami, bo wtedy faktycznie dużo produktu się marnuje. Pigmentacja jest fantastyczna! Wystarczą dosłownie dwa ruchy, by pięknie wymodelować sobie buzię, a jeśli uznamy, że to za mało, w każdej chwili możemy dołożyć więcej kosmetyku, tym samym budując stopień brązowienia. Produkt rozprowadza się na cerze wprost bajecznie! Brązer daje bardzo naturalny efekt, a przy tym nie plami, nie ściera podkładu, nie pozostawia smug, a umiejętnie roztarty nie odcina się i dzielnie trzyma się twarzy od rana do wieczora (najdłużej testowałam go od 7.00 rano do okolic 2 w nocy, gdzie wciąż niezmiennie trwał na posterunku). Jasny puder natomiast doskonale stapia się z moją cerą, optycznie ujednolicając ją i sprawiając wrażenie aksamitnie gładkiej. Uwielbiam stosować go pod zarówno pod linię wytyczoną przez brązer, jak i na same policzki, ponieważ mam wrażenie, że nakładając później jakikolwiek róż, zdecydowanie przyjemniej się go rozciera. #Instamarc używam już ponad miesiąc i przez ten czas nawet w minimalnym stopniu nie spowodował pogorszenia stanu mojej cery. To chyba jedyny kosmetyk tej kategorii, któremu nie mam absolutnie nic do zarzucenia, choć niestety i cena jak na luksusowy produkt jest odpowiednia, gdyż puder kosztuje aż 189 zł., co jest kwotą niemałą, ale zapewniam, że w moim odczuciu wart jest każdej wydanej złotówki!
Dla porównania postanowiłam zestawić Wam kolory #Instamarc Mirage Filter, wraz z popularnym brązerem Kobo w odcieniu Nubian Desert. Jak można zauważyć, #Instamarc jest delikatnie cieplejszy, ale przez to też, o wiele lepiej będzie pasował do ciepłych typów urody, bo pomimo na prawdę zbliżonych odcieni, Kobo u mnie wypada jednak trochę zbyt zimno. Pod względem pracy i efektu jaki oba tworzą na skórze, jak dla mnie tu również wygrywa Instamarc, ponieważ brązer Kobo jest o wiele bardziej zbity i twardy, przez co o wiele trudniej nabrać go na pędzel i następnie rozprowadzić na twarzy, a do tego już kilkunastokrotnie zdarzyło się, że zamiast ładnego, rozblendowanego "załamania cienia", utworzył mi plamę i narobił przez to dodatkowej roboty, choć z drugiej strony patrząc na jego cenę, jest ona bezdyskusyjna, gdyż za brązer Kobo płacimy 20 zł, co w porównaniu z #Instamarc jest kwotą niemal 10-krotnie niższą.
Dajcie mi proszę znać czy miałyście okazję używać #Instamarc i jeśli tak, to czy tak samo mocno zaskarbił sobie Waszą uwagę jak moją. Na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie lepszego, bardziej doskonałego pudru w tej kategorii, choć czasem mimo wszystko staram się używać również brązera Kobo. Jednak kiedy chcę wyglądać na prawdę ładnie, zawsze stawiam na #Instamarc, który od momentu zakupu jest dla mnie bezkonkurencyjny! Jak zawsze czekam na Wasze komentarze, nie zapomnijcie napisać też jak Wam się podoba nowy wygląd bloga ;). Buziaki :*.
Piękny jest, ale wolałabym ABH :P
OdpowiedzUsuńMówisz o tej co ma 6 kolorów? Ja chyba bym jej nie zużyła nigdy :P
UsuńPiękny jest ten Mareczek! Uwielbiam go! <3
OdpowiedzUsuńMasz go? Nie widziałam go chyba jeszcze u Ciebie, albo już mnie skleroza łapie :P
Usuńfajny, to dobry zakup - Kochana czuj się usprawiedliwiona:)
OdpowiedzUsuńJest BARDZO fajny, serio! Tak, usprawiedliwiam się jakoś, nie mam wyjścia hehe :P
Usuńnie miałam go okazji używać, ale jak widziałam go u Maxineczki totalnie się zakochałam :) z pewnością wkrótce go kupię :)
OdpowiedzUsuńJest cudowny, mam nadzieję, że polubisz go tak mocno jak ja :)
UsuńAh cudowny kosmetyk! Jednak ja zostanę przy mojej ukochanej palecie z ABH <3
OdpowiedzUsuńTak zachwalacie, że aż sama zechciałam ją obejrzeć na żywo :P
UsuńU mnie idealnie spisuje się puder do konturowania HD 505 z Inglota, który kosztował coś w okolicy 30 zł :D Polecam :D
OdpowiedzUsuńJa mam pecha do Inglota, bardzo nie lubię tej marki, bo co kupię, to okazuje się być bublem :(
Usuńnoooo pięknie się prezentuje :) jednak nie mialam okazji go testować
OdpowiedzUsuńPolecam z czystym sumieniem! :)
UsuńPiękne opakowanie ma ten puder. Lubie takie eleganckie puderniczki.
OdpowiedzUsuńJa również, chociaż na wytrzymałe nie wygląda :P
Usuńwygląda fajnie, ale jednak pozostanę wierna Kobo, dla mnie to ideał:)
OdpowiedzUsuńA u mnie właśnie nie do końca się sprawdził, strasznie twardy jest :/
UsuńElegancik z niego :D
OdpowiedzUsuńNagłówek bardzo ładny .
Pozdrawiam.
Fakt, Maruś jest niezwykle elegancki ;) Dzięki za miłe słowa, pozdrawiam również.
UsuńPodoba mi się :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :)
UsuńOj zakup bardzo udany. też uwielbiam wchodzić do sklepów "tylko coś zobaczyć" a wychodzę z danym kosmetykiem w ręku :D Takież to nieplanowane a jakże zadowalające :)
OdpowiedzUsuńOj taaak :D I jakie uzależniające :D Tylko później czasem portfel na koniec miesiąca pusty się robi nie wiadomo jakim cudem :( ;)
UsuńU mnie bardzo ciężko z dostępnością tych produktów ale jak już kiedyś się pojawią na pewno skuszę się na to duo i na podkład;)
OdpowiedzUsuńPodkład słyszałam, że rewelacja, ale ja już nie potrzebuję aż tak mocnego krycia, więc nie skorzystam zwłaszcza, że w zapasie mam jeszcze Double Wear od Estee Lauder :P
UsuńRównież widziałam u Maxineczki ! :)
OdpowiedzUsuńcałkiem fajny produkt :)
Pozdrawiam.
Tylko jak pylił! U mnie na szczęście tak się nie dzieje, jedynie minimalnie kiedy za mocno szuram pędzlem :P
Usuń