Hej! Lubię pisać o perfumach. Możliwość opisywania doświadczeń węchowych, które dla każdego nosa są indywidualne, sprawia mi niemałą przyjemność :). Każdy zapach przywołuje inne wyobrażenia, kojarzy się z inną sytuacją, pasuje do innego stroju. Może dlatego nie jestem przywiązana na stałe do jednych, konkretnych perfum, a lubię je zmieniać, by co jakiś czas móc poczuć się inaczej. Tym razem przywabiły mnie do siebie Perły, choć nie byle jakie. Perły sygnowane przez markę Lalique do której mam ogromną słabość, już po pierwszym doświadczeniu, jakie przyniosły mi perfumy L'amour o których wspominałam TU.
"Czarodziejski eliksir miłosny… przygotowany wg sekretnej receptury z
bułgarskiej róży, burbońskiego pieprzu i paczuli. Skórę kobiety pieści…
jak jedwabna pościel, jak najbardziej czuły kochanek, jak wyrafinowana
biżuteria… jak najpiękniejsze perły. Tak zmysłowy, że przywołuje na myśl
jedwabne czarne pończochy i bordową, uwodzicielską kredkę do ust.
Zapowiedź wielkiego szampańskiego wieczoru..."
Kartonowe opakowanie Perles de Lalique, jak i sam flakon są bardzo proste, minimalistyczne, wręcz surowe. Podoba mi się takie zamierzenie, ponieważ dominującą rolę ma tu odgrywać sam zapach. Perły, niczym bryła lodu, już samym wyglądem sugerują, czego można się po nich spodziewać.
Zapach ten z całą pewnością jest trudny w odbiorze. Spryskując nimi nadgarstki widzę elegancką kobietę, opatuloną w futro, idącą w szpilkach po marmurowej posadzce w ogromnej posiadłości, przypominającej mały zamek. Stukot szpilek odbija się echem od ścian pokrytych arcydziełami najdroższych przedstawicieli różnych nurtów malarstwa oraz misternej sztukaterii wypełniającej każde pomieszczenie...
Tak właśnie jawią mi się Perles de Lalique. Zimne, stonowane, a przy tym szalenie wytworne. Niepokojące i wielowymiarowe. Na pewno nie dla nastolatki i osób z tzw. lekkim podejściem do życia. To perfumy, które widziałabym na kobiecie władczej, wiedzącej czego chce. Pewnej siebie i swojej kobiecości, nie znoszącej sprzeciwu, nie ulegającej wpływom. Myślę, że świetnie mogłaby się w nich czuć np. Margaret Thatcher.
Jako, że zapach jest z kategorii szyprowej jestem pewna, że nie każdemu przypadnie do gustu. W moim otoczeniu ma on tyle samo zwolenników, jak i przeciwników. Dla przykładu, moją koleżankę z pracy ich intensywny aromat męczy na tyle, że dziewczyna ma dość, kiedy tylko się nimi spryskuję, jednak nie ma ze mną łatwego życia, bo w moim mniemaniu są one po prostu piękne i używam ich z ogromną przyjemnością :). Mężczyźni z kolei w większości za nimi przepadają. Osobiście uważam, że perfumy te doskonale nadadzą się jako uzupełnienie stroju przy okazji ważnej uroczystości, ale też i randki, kiedy chcemy czuć się jak kobiety z klasą. Mimo, że w moim odczuciu nie są najlepszą propozycją na codzień, właśnie w taki sposób lubię ich używać, ponieważ uwielbiam opatulać się nimi, zwłaszcza przed wyjściem z domu. Mogę w danym dniu wyglądać i czuć się średnio, ale po kilku naciśnięciach Perles de Lalique, samoistnie unoszę głowę do góry, wypinam pierś do przodu i jestem tym samym gotowa na podbój świata!
Nuty:
głowy - róża
serca - pieprz, irys, nuty pudrowe
bazowa - paczula, korzeń irysa, mech dębowy, wetyweria, drzewo kaszmirowe.
Zapomniałam dodać to, o czym powinnam była wspomnieć na początku. Twórczynią tego zapachu, który powstał w 2006 roku jest Nathalie Lorson, czyli ten sam "nos", który stworzył moje ukochane L'amour. Flakon perfum jest inspirowany pudernicą z motywem kaktusa, która została stworzona przez Rene Lalique'a w 1928 roku. Tutaj żaden szczegół nie jest przypadkowy, więc pewnie dlatego między innymi tak bardzo lubię ekskluzywne zapachy, ponieważ każdy z nich niesie inną, indywidualną opowieść.
Na koniec, w ogólnym podsumowaniu jeszcze wspomnę, że perfumy te są bardzo trwałe i niekoniecznie bliskoskórne. Piszę niekoniecznie, ponieważ na początku mają spory rozstrzał i są wyczuwalne praktycznie w całym pomieszczeniu do którego wejdziemy, by kolejno uspokoić się i wyciszyć podczas dalszej projekcji. Po kilku godzinach (ok 8-10) zapach jest wyczuwalny głównie przy skórze lub w niedalekiej od niej odległości. Cóż mogę jeszcze rzec - z mojej strony w 100% są godne uwagi, chociaż nie radziłabym kupować ich w ciemno lub na prezent, oj nie. Najpierw zapoznajcie się z nimi, zobaczcie, jak się będziecie w nich czuły, ponieważ po czasie potrafią stać się męczące, więc czasem zdarza się, że ja również biorę od nich wolne, by później na nowo się w nich rozkochać :) Ich cena jest dość wysoka, ale cóż... za luksus się niestety płaci. 100 ml przyjemności kosztuje 399 zł, natomiast 50 ml - 299 zł. Do dostania jedynie w Douglasach.
Znacie Perles de Lalique? Lubcie szyprowe perfumy, czy wolicie mniej skomplikowane zapachy? Jakie są Wasze ulubione i do których chętnie powracacie? Jak zawsze zapraszam do dyskusji :*
przy następnym spotkaniu proszę się nimi spryskać...ocenię ;)
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy :D Będę pamiętać ;)
Usuńznam i kocham całym sercem : )
OdpowiedzUsuńTo jest nas już dwie :D
UsuńUwielbiam je! Są na mojej wishliście na następny rok, bo niestety narazie nie mam na nie funduszy ;) Poznałam je jakiś rok temu przez moją współlokatorkę, która miała ich miniaturę. Od tamtej pory nie jestem w stanie o nich zapomnieć, a to wszystko dlatego, że to taki zdecydowany zapach, wyrazisty, który odbiega od standardowych damskich (najczęściej zbyt słodkich) perfum. Do tego utrzymują się długo na skórze, a o ubraniach nawet nie wspomnę. Polecam, chociaż to nie jest zapach dla każdego ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będziesz mogła w końcu je zdobyć. Są na prawdę wyjątkowe, zgadzam się ze wszystkim co napisałaś :) Powodzenia, pozdrawiam :)
UsuńCiekawe nuty zapachowe :)
OdpowiedzUsuńNawet bardzo, a jakie tworzą połączenie... o jeeeeej :D
UsuńChętnie przy okazji powącham, zaciekawił mnie i zapach i opis ;)
OdpowiedzUsuńWarto się nim zainteresować, to zapach z grupy nietuzinkowych ;)
UsuńPrzecudowny flakon, wygląda elegancko i pięknie zdobiłby moją toaletkę :)
OdpowiedzUsuńFakt, jest bardzo elegancki, podobnie jak zapach, chociaż co do flakonu to ja jednak bardziej wolę te z przepychem :)
UsuńKoniecznie muszę zaznajomić mój nos z tymi perfumami - ależ mnie zainteresowałaś tym zapachem :)
OdpowiedzUsuńHehe to chyba dobrze? ;) Daj znać jak Ci się podobały :P
UsuńJaki piękny flakonik :D Przy najbliższej okazji i z czystej ciekawości aż wejdę do Dauglasa powąchać to cudo. Ja na zimę używam tylko i wyłącznie CK Truth, natomiast w pozostałe miesiące So Elixir z YR.
OdpowiedzUsuńJa muszę znowu kupić Balenciagę L'Essence :P CK Truth lubię, So Elixir nie znam, ale przy najbliższej okazji obczaję ;) Jak będziesz w Douglasie powąchaj też L'amour, jedne z moich ukochanych :)
UsuńL'amour wąchałam,ładne, jednakże coś mi w nich brakuje. So Elixir występują w dwóch wersjach żółtej-nieco łagodnej i fioletowej-mocniejszej. Powąchaj i daj znać ;)
UsuńOk, jak będę nieopodal YR to je sobie niuchnę ;) L'amour nie każdemu pasują, ale takie właśnie są wszystkie Lalique'i - kontrowersyjne ;)
UsuńWyniuchałam dzisiaj Lalique'i i w moment rozbolała mnie od nich głowa. Zapach ten w ogóle do mnie nie przemawia. Nie wiem może jestem jeszcze na nie za młoda :P
UsuńJak mówiłam, są specyficzne i nie wszystkim podejdą ;)
UsuńKurczaki, wiesz że nie znam jakoś szczególnie tej firmy. Coś tam mi gdzieś dzwoni, ale nie wiem co ani gdzie :D
OdpowiedzUsuńMuszę je obadać jak będę w PL, bo ostatnio znów mi się faza perfumeryjna załączyła :D Zapachy szybprowe baaardzo lubię! Może więc to moja bajka się okaże :)
Patrząc na to, jakie zapachy wybierasz myślę, że mogłyby Ci się spodobać :) Tom Ford też jest trudny w odbiorze i nie każdemu pasuje, a tutaj jest dokładnie tak samo :) Jak już je powąchasz, daj znać, jak Ci się podobały :)
UsuńNiesamowicie ciężko jest opisywać zapachy, Tobie się to udaje :) Firmy nie znam, ale ja jestem raczej nudziarą, mam swoje ulubione i rzadko zmieniam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :))) A jakie są te ulubione? :)
Usuńwow jak Ty to pieknie opisałas :)
OdpowiedzUsuńDzięki Gosiu :**
UsuńZnamy, znamy i kochamy. Większość zapachów Lalique jest piękna. Szkoda, ze marka jakoś u nas nieznana za bardzo :/
OdpowiedzUsuńA no właśnie, słaba promocja :(. Ja też bym o niej nie słyszała, gdybym przez przypadek nie powąchała L'amour w Douglasie, które to zachwyciły mnie do tego stopnia, że na 2 dzień od razu je kupiłam :P
UsuńPrezentuję się luksusowo ;D
OdpowiedzUsuńI pachnie też :D
Usuńciekawe opakowanie ;)
OdpowiedzUsuńBardzo skromne, ale ma to coś :)
UsuńBardzo ciekawią mnie takie perfumy, szkoda, że cenowo nie są dla mnie :)
OdpowiedzUsuńNieco podobne ma Oriflame i nazywają się Amethyst. To troszkę inna bajka, jednak zawsze jakieś zastępstwo - są też ładne :)
UsuńCiekawe, a flakonik piękny
OdpowiedzUsuńJest śliczny, na żywo też robi wrażenie :)
UsuńBardzo ciekawią mnie te perfumy, widzę w nich ulubione nuty zapachowe. :)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że ja nie potrafię rozróżnić poszczególnych składników, poza pieprzem... Cała kompozycja jest jak jedna wielka zagadka :P
Usuńwygląd jak najbardziej na plus, co do zapachu ogromnie mnie zaciekawiłas i muszę koniecznie go sprawdzić
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie i obserwacji
http://blogmanekineko.blogspot.com/
Ciekawa jestem, czy Ci się spodoba, pozdrawiam ;)
UsuńPiękny flakonik, prosty, ale ma w sobie to coś. Zapachu nie znam, ale bardzo mnie zaciekawił:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że udało mi się rozbudzić Twoją ciekawość :) Zastanawiam się, czy by Ci się spodobał, jak będziesz miała okazję go powąchać, daj znać :)
UsuńJak ktoś lubi dopłacac do utrzymania sklepu, to 399zł ;) na Internecie [zaufane perfumerie] za tę cenę mamy 4 flaszki...
OdpowiedzUsuńZ pewnością masz rację, jednak ja wolę widzieć co kupuję, choć nie neguję, że i oryginały zdarzają się nieraz w necie za bardzo okazyjną cenę ;)
Usuń