Cześć! W tym poście nie będzie żadnych zdjęć, czy obrazków, a będą przemyślenia. Nie uwierzycie! Poszłam dzisiaj z samiutkiego rana do Rossmanna w celu złowieszczym, czyli obkupienia się na promocji -40% na kolorówkę, ponieważ kto, jak kto, ale blogerka urodowa nie przepuszcza tego typu okazji:).
Przeszłam między półkami raz i nic. Mówię "no dobra, robimy rundkę raz jeszcze", przeszłam drugi, trzeci, piąty, pięćdziesiąty i nadal nic nie przykuło mojej uwagi. Wrzuciłam do koszyka tylko eyeliner z Wibo, bo mój stary już się wysuszył niemal na wiór i ze spuszczoną głową oraz silnym odczuciem porażki wyszłam ze sklepu. Jednak tuż po wyjściu naszła mnie refleksja.
Po co kupować na siłę, skoro wszystko w zasadzie mam. Na co mi 30 szminka (chociaż była taaaka piękna) której i tak nie zużyję, tylko wyrzucę przed końcem ważności, albo nowa mascara, skoro i tak mam już 4 otwarte? Po co mi cienie do powiek, skoro mam już niemal wszystkie kolory (dosłownie), po co róże, skoro łącznie z tymi co zakupiłam niegdyś i tymi co otrzymałam w ramach współpracy, mam już ok 15 sztuk. Nie potrzebne mi są również podkłady, bronzery, rozświetlacze, lakiery - to wszystko mam, więc po co? A no chyba tylko i wyłącznie po to, by po prostu kupić i mieć satysfakcję z samego faktu, że skorzystało się z promocji, jednak wiecie co? Nie tym razem! Wiem, że zaraz pojawi się milion postów zakupowych i pewnie sama bym takowy dodała, ponieważ wiecie jak lubię czytać o wszelkich haulach, jednak muszę przyznać, że jestem na prawdę z siebie dumna, że ograniczyłam się do niezbędnego minimum, bo być może niewiele, ale zawsze parę groszy więcej zostało mi w kieszeni. Dzięki temu spokojnie bez wyrzutów sumienia będę mogła zamówić sobie na allegro maskę do włosów, na którą od dawna choruję i która faktycznie jest mi potrzebna, a nie jest tylko chwilową zachcianką która w ciągu kilku dni na pewno ugrzęzłaby w gąszczu reszty mojej pokaźnej kolorówki :). Może zabrzmi to śmiesznie, ale dobrze mi z tym, ze nie uległam, ponieważ w zeszłym roku niestety nie mogłam się opanować. Kupiłam sobie za to stylowe nauszniki, bo wiecznie odmarzają mi uszy, a na czapkę jeszcze moim zdaniem za ciepło. Tym razem 0:1 dla mnie!
gratuluję rozsądnego podejścia powiem Ci, że mimo że wiele mnie kusi sama często sobie myslę, poco??? :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :* Ostatnio mądrze staram się wydawać pieniądze, chociaż jak piszesz, wiele rzeczy kusi :)
Usuńmam to samo zdanie, jeśli się ma to nie ma co na siłę kupować. Ja nie byłam i nie mam zamiaru, choć płyn micelarny Loreal znowu mi się kończy i pasowałoby mi kupić:P
OdpowiedzUsuńMnie też się kończy, ale mam jeszcze micela z Biedronki, póki ich nie zdenkuję, nie kupuję kolejnych :P
UsuńJa ostatnio poczyniłam spore zapasy kolorówki, więc raczej nie wybieram się na zakupy do R. :) Być może skuszę się tylko na jakiś lakier, ale to jeszcze przemyślę
OdpowiedzUsuńJeśli masz zapas to nie widzę sensu, chociaż a nuż widelec jakaś perełka się trafi ;)
UsuńJa mam niby kilka potrzeb i sądziłam, że rzucę się pierwsza na to wszystko, a jakoś jeszcze nie byłam ;)
OdpowiedzUsuńWszystko przed Tobą Kochana :D
UsuńJa też nie byłam i nie zamierzam trafić do rossa:) i czapkę tez muszę kupić, chyba po nią jutro powędruję:)
OdpowiedzUsuńZatem życzę udanych zakupów, również ostatnio wolę nowy ciuch, czy buty, niż kolejne lakiery, szminki itp, chyba się starzeję hehe :P
UsuńJa kupiłam w rossmanie tylko puder z rimmela i tusz z wibo, także ładnie ! kilkanaście razy oglądałam wszystko a wybrałam tylko to :D
OdpowiedzUsuńGratulacje! I przynajmniej zostaną pieniążki na inne potrzeby, ważniejsze niż kosmetyki :)
UsuńJa na razie też się twardo trzymam i wycieczki do Rossa nie planuję :)
OdpowiedzUsuńWytrwałości życzę! :D
Usuńja też nie widzę sensu kupować kosmetyków kolorowych na zapas. Dlatego nie pójdę do R. bo wszystko mam ;)
OdpowiedzUsuńNo i pewnie, tak samo uważam, przecież całej drogerii i tak nie da się wykupić, choćby człowiek nie wiem jak chciał :)
Usuńja tam zawsze się na coś napalę, ale ostatecznie i tak nie kupię ;) chyba, że na prawdę czegoś potrzebuję, bo się skończyło, ale to u mnie rzadkość, bo też w zasadzie mam już wszystko
OdpowiedzUsuńTaki żywot blogerek urodowych :D Niby mamy, chcemywięcej, ale później sumienie gryzie :P
UsuńByłam. Kupiłam 4 tusze. Tak jestem zakupoholiczką. Ale obecnie mam tylko jeden otwarty, a te 2 są fabrycznie zafoliowane. Czy jestem usprawiedliwiona?
OdpowiedzUsuńJesteś, jesteś :P Rozgrzeszam Cię w imię dobra blogosfery :D
UsuńGratuluje samozaparcia :) Ja też się powstrzymalam dziś - do koszyczka wpadły mi tylko bibułki z Wibo i tusz Lovely za łączną, zawrotną kwotę ok. 9 zł (są to rzeczy, które naprawdę nie będą długo czekać na użycie). Myślałam o jakiejś szmince, ale stwierdziłam, że sobie odpuszczę, bo lepiej raz a porządnie (czyt. idealnie dobrana szminka z MAC), niż 15 dość przypadkowych kolorów z Ross, których w życiu nie wymarzę...
OdpowiedzUsuńMasz świętą rację (coś tu dzisiaj u mnie religijnie, patrz komentarz wyżej :D). Faktyczni lepiej kupić jedno, a porządne by mieć, nosić i używać, niż tysiąc leżących odłogiem :P
UsuńZgadzam się z Tobą, ja jako, że miałam tusze na wykończeniu to złapałam je, ale taka prawda, po co nam któreś tam z kolei opakowanie czegoś skoro mamy w domu powiedzmy 5 pootwieranych. Gratulacje samopazaprcia!!!
OdpowiedzUsuńDokładnie tak! Dziękuję ślicznie :*
UsuńJa akurat bardzo ucieszyłam się z tych wszystkich promocji, bo kilka produktów do makijażu mam na wykończeniu i to była idealna okazja do kolorowych zakupów. Gdyby nie ten fakt, to pewnie kupiłabym jakąś jedną czy dwie rzeczy albo wcale. Rozumiem Twoje podejście i fajnie, że sobie zaoszczędziłaś:) Nie rozumiem natomiast kupowania czegoś tylko po to, żeby coś kupić i móc o tym napisać w ciągu następnego tygodnia :P
OdpowiedzUsuńPewnie, jeśli akurat coś się kończy, żal nie skorzystać. Gorzej kupować, tak jak napisałaś, tylko po to, by mieć co recenzować, mimo iż jest to nam wcale nieprzydatne :)
UsuńJa jutro się wybieram do Rossmana :D
OdpowiedzUsuńPowodzenia życzę w dobrym doborze kosmetyków :)
UsuńJa kupiłam tylko dwa tusze Pump Up, na zapas, bo to było mi potrzebne i jeszcze dorwałam bazę L'Oreala Lumi Magicue, czekałam aż będzie w promocji, bo standardowo jej cena nieco mnie zabijała. Ale tak mam nadzieję trzymać się dzielnie, bo prawda jest taka, że podobnie jak Ty już niczego nie potrzebuję, więc nie ma co kupować na siłę :)
OdpowiedzUsuńJa przyznam, że zastanawiałam się krótką chwilkę nad rozświetlaczem Lumi Magicue, ale po mega negatywnych recenzjach i przemyśleniach na temat tego, że w zasadzie nie jest mi potrzebny odłożyłam grzecznie na półkę :)
UsuńMam takie samo podejscie, nie potrzebuje nie kupije dlatego nie bylo mnie dzis nawet w rosmanie ;p
OdpowiedzUsuńJa się przeszłam z czystej chęci złowienia czegoś, ale jak pisałam w notce, po co skoro nic mi póki co nie brakuje :P
UsuńBardzo dobre podejście, czasem u mnie też takie wygrywa (ale tylko czasem). Wczoraj skusiłam się na dwa lakiery do paznokci, jeden na prezent. Dodatkowo korektory Wibo - ostatnio naczytałam się o nich pozytywów, a korektora nie miałam... i cienie Bourjois Smoky Eyes - akurat są drogie normalnie - ok. 60 zł, więc wczoraj zapłaciłam za nie 32 zł i uważam to za dobry deal. Natomiast nie ma co kupować na siłę :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, kupowanie na siłę jest tylko bezsensownym pozbywaniem się pieniędzy :P
Usuńjeśli wszystko masz, to jasne, nie ma co brać na siłę :)
OdpowiedzUsuńja nic nie kupiłam przypadkiem (no dobra, prócz lakieru, ale 3 zł.. :D), lecz swoją listę kompletowałam długo i skrupulatnie :) kupiłam parę rzeczy, które mi się skończyły, wypróbowałam u koleżanki lub od dawna chciałam kupić :> także i ja jestem z siebie dumna :D
To również gratuluję Ci samozaparcia :D Ważne by kupować to czego rzeczywiście się potrzebuje, a nie na chybił trafił :)
UsuńJa też nic nie kupiłam ! Nic mnie nie zainteresowało - nie ma co brać na siłę
OdpowiedzUsuńJasne, że tak :)
Usuńja nawet nie byłam w rossmannie i pewnie nie będę w najbliższym czasie, bo też mi nic nie potrzeba :)
OdpowiedzUsuńA nie, to ja zajrzeć musiałam :P Na szczęście tylko zajrzeć :D
UsuńKupowanie dla kupowania bo promocja jest bezsesnu. Co innego jeśli ma się coś upatrzonego i można to kupić sporo taniej, albo skończyło nam się coś co używamy dzień w dzień, wiadomo;)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że tak, cieszę się, że wiele z nas podchodzi rozsądnie do tematu, a nie pędzi owczym pędem (czy jakoś tak :P)
UsuńGratulacje :) Ja z kolei mam inny sposób - po prostu nie wchodzę do rossmana :D Oglądam swój kuferek - patrzę mam wszystko, niczego mi nie brakuje. A dobrze wiem, że będzie jak ostatnio. Obkupię się, a potem nic z tego praktycznie nie użyje.
OdpowiedzUsuńTeż mądre podejście. Mnie to zawsze ciągnie, jak licho do złego :P
UsuńJakbym czytała o sobie. Dokładnie takie mam podejscie do tego szalu promocyjnego i kupowania zapasów, bo taniej.
OdpowiedzUsuńNie ma co na siłę, albo tym gorzej - tylko by móc mieć co recenzować :P
Usuńmnie nie dopadla
OdpowiedzUsuńobserwuje i licze na to samo
www.sotheemily.blogspot.com
Dziękuję za obserwację :)
UsuńPowiem Ci, że podzielam Twoje zdanie. Również tym razem tam nie weszłam bo niczego nie potrzebowałam. Po prostu wszystko mam a faktycznie postów w blogosferze mnóstwo na ten temat :)
OdpowiedzUsuńA myślałam ,że będę w nielicznej grupce blogerek, którym uda się opanować przecenowy szał :P
UsuńZgadzam się z tobą w 100%! Bardzo mądre podejście do sprawy.
OdpowiedzUsuńU mnie niedawno była promocja w Marionnaud, -20% na wszystko. Dawniej wpadłabym pewno w szał zakupowy. Ale tym razem kupiłam tylko jedną rzecz, na którą chorowałam od dawna ;-)
Pozdrawiam!
I bardzo dobrze, kupić jedno to nie to samo co 10 - brawo :)
UsuńI takie podejście jest godne pochwały, też miałam tak, że kiedy jeszcze nie było swoich pieniędzy ciągnęło się od rodziców i ciężko było wtedy usłyszeć "nie". Dopiero, kiedy człowiek wie, jak ciężko na cokolwiek zapracować, docenia każdy grosz :)
OdpowiedzUsuńMasz rację. Nie ma sensu kupować na siłę. Ja skorzystałam z promocji i kupiłam tylko tusz bo mój obecny już się kończy i błyszczyk do ust.
OdpowiedzUsuńTo także niewiele, pogratulować :)
Usuń