Cześć! Dzisiaj przygotowałam dla Was recenzję pomadki, której początkowo dość długo się opierałam. Pomimo, że markę Essence lubię, zwłaszcza ze względu na ciekawe limitki, niską cenę kosmetyków i w większości adekwatną do nich jakość, tak w przypadku pomadek wolę stawiać na coś trwalszego.
Ok przyznaję - szminkę tą kupiłam dzięki temu, że zobaczyłam ją na ustach naszej youtuberskiej koleżanki Maxineczki i strasznie spodobał mi się efekt jaki daję, chociaż obawiałam się słabej jakości tego kosmetyku, ale jak się na szczęście okazało - kompletnie niesłusznie.
Pomadka zamknięta jest w bardzo ładnym, czarnym, matowym opakowaniu, o dziwo wyglądającym elegancko w kosmetyczce. Bardzo spodobał mi się pomysł z obrączką w kształcie koloru pomadki, dzięki czemu od razu wiemy, po jaki odcień sięgamy :).
Kolorek na jaki postawiłam to średnio jasny, przybrudzony róż, bez fioletowych podtonów, czyli jedna z barw, w której najlepiej się czuję. Poniekąd przypomina mi moją ukochaną Airy Fairy, z tym, że Natural Beauty jest nieco cieplejsza i mniej kryjąca (Airy Fairy chyba nic nie pobije, najcudowniejszy kolor jaki posiadam w swoich zasobach i wątpię, bym kiedykolwiek znalazła piękniejszą pomadkę). Tłoczenie loga marki na sztyfcie jest bardzo precyzyjnie wykonane, przyciąga oko i ładnie się prezentuje.
Konsystencja w przypadku tego koloru jest niezwykle przyjemna, balsamowa i cudownie rozprowadza się na ustach. Nie jest konieczne używanie lusterka, gdyż jak wspomniałam, szminka ta nie jest w pełni kryjąca, więc i nie wymaga dokładnego nałożenia. Po jej użyciu mam identyczne odczucia, jak w przypadku używania masełek do ust Nivea (założę się, że 90% z Was miała z nimi do czynienia, więc tutaj wrażenie jest niemal takie samo). Usta sprawiają wrażenie nawilżonych, wygładzonych i miękkich. Niestety mankamentem jest fakt, że Natural Beauty lubi podkreślać suche skórki, stąd nie polecam jej nakładać na uprzednio niewypielęgnowane usta.
Pomadkę tą nosi się bardzo przyjemnie, nawet po "zjedzeniu" właściwego koloru. Nie zbiera się nieestetycznie w zagłębieniach ust, nie warzy i nie przesusza. Bardzo równomiernie schodzi z ust, na długo zostawiając lekki połysk. Jest idealna na codzień, czy do pracy. Zapach jest jak na mój nos niezbyt przyjemny. Pierwsze skojarzenie - świeżo otwarta paczka papierosów. Na szczęście wyczuwam go jedynie podczas nakładania. Niestety największym minusem tej pomadki jest - jak się spodziewałam - jej trwałość. Bez jedzenia i picia utrzymuje się w miarę przyzwoicie, jak na produkt za 10 zł, bo ok 2.5h. Niestety jedzenia nie przetrzyma, picie owszem, ale jedno, może dwa i na tym jej żywot się kończy. Mimo to jest tak fajna, że gdy się zetrze, czekam tylko aby ją nałożyć ponownie :D.
A tak się prezentuje na moich ustach:
Mimo, iż nie jest to produkt będący szczytem moich marzeń, to jednak muszę przyznać, że bardzo się polubiłyśmy i z pewnością będę jej używała dość często, głównie z uwagi na wysoki komfort noszenia i jeden z moich ulubionych kolorów. Kiedy tylko na dniach wydenkuję 2 pomdeczki z mojego kuferka, z pewnością zaopatrzę się w kolejne kolory, czego już wyczekuję z niecierpliwością Taką jestem szminkoholiczką i chyba najwyższy czas zacząć to leczyć, bo obserwuję, iż mój nałóg się powiększa :P.
Koniecznie dajcie mi znać, czy znacie nowe wersje pomadek Essence, a jeśli tak to co o nich myślicie i jakie kolory posiadacie. Mnie kuszą jeszcze co najmniej trzy, ale na razie muszę się wstrzymać, zanim nie wykończę co najmniej kilku z moich zbiorów.
Życzę Wam przyjemnego wieczoru, a ja uciekam spać, bo coś jestem dzisiaj padnięta. Dobrej nocki :*