Witajcie! Mamy już luty! Uznałam, że czas najwyższy w końcu podzielić się z Wami moją opinią na temat słynnego w blogosferze Happy Plannera by Madama, który jakiś czas temu pojawił się na mojej świątecznej wishliście i który następnie otrzymałam w prezencie na Mikołajki :). Cały styczeń poświęciłam na jego porządne przetestowanie, aby w pełni móc zapoznać się zarówno z jego zaletami, jak i wadami, a później jak najrzetelniej opowiedzieć Wam, czy wart jest wydanych pieniędzy, czy może jednak niekoniecznie.
Happy Planner wybieramy z 2 dostępnych wersji - dziennej w formacie B5 i tygodniowej w formacie A5 (wielkości szkolnego zeszytu) oraz kilku okładek. Wersja dzienna nie ma co ukrywać, jest dość pokaźną księgą, gdyż zawiera ponad 400 stron, ale jako, że z kalendarza korzystam jedynie w domu, nie nosząc go nigdzie ze sobą, uznałam że właśnie ta będzie dla mnie najodpowiedniejsza i skutecznie pozwoli mi zaplanować każdy dzień. Już nie pamiętam dokładnie jaka była jego cena, ale z przesyłką wynosiła bodajże 139 zł, czyli moim zdaniem całkiem sporo jak na kalendarz.
Okładka jest twarda, wykonana z antypoślizgowego (lekko gumowego?) materiału, pewnie leżącego w dłoniach. Okucia na rogach są w kolorze złota i trzeba przyznać, że całość na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie porządnie wykonanej i mega dopracowanej. Fotki możecie powiększyć, klikając na nie.
Zajrzyjmy zatem do środka. Pierwszych kilka stron opartych jest na podsumowaniu poprzedniego roku i skłonieniu nas do zastanowienia jak chcemy, by wyglądał rok obecny, jakie cele planujemy osiągnąć i jakie metody zastosować, by jak najlepiej uskuteczniły one nasze działania. Niestety jako, że wypełniłam niemal wszystkie rubryczki, nie chciałabym wyciągać na światło dzienne moich wypocin, ale generalnie, w moim odczuciu autorki plannera trochę zbyt mocno rozmieniły go pod tym kątem na drobne. Mamy bowiem miejsce na wypełnienie wartości jakimi kierujemy się w życiu, następnie co nam daje szczęście, jak sobie wyobrażamy nasze wymarzone życie, jaki jest nasz idealny plan na jego realizację, jak wyobrażamy sobie idealny dzień w 2016 itp. ... Jak dla mnie jest tego zdecydowanie za dużo, bo nie przepadam za tak drobnicowym rozpracowywaniem swoich działań. Jeśli wiem, co chcę osiągnąć, to wolę to wpisać w jednym konkretnym miejscu i później do niego wracać, a nie co kawałek powtarzać i "rozkminiać" na wszystkie możliwe sposoby - jest to męczące, więc tym samym zbędne.
Kolejnym moim zarzutem jest przebijający druk, co będzie dało się zauważyć na zdjęciach poniżej. Uważam, że rodzaj papieru powinien być zdecydowanie lepszy/grubszy, ponieważ nie tylko sam druk przebija, ale również tekst który piszemy, co wygląda mało estetycznie i jest denerwujące, gdyż po prostu nie powinno mieć miejsca.
W środku jednak jest też sporo fajnych rzeczy. Na początku każdego miesiąca mamy rozpiskę wydatków, dzięki której możemy sobie zaplanować nasz budżet na dany miesiąc lub podliczyć ten z poprzedniego.
Przed każdym miesiącem mamy również 30 dniowe wyzwanie, w którym możemy określić cel, jaki chcemy osiągnąć podczas nadchodzącego miesiąca i zadania, które nas do niego przybliżą.
W plannerze dziennym mamy ponadto bardzo dużo miejsca do pisania, ponieważ każdy dzień (nie licząc weekendów) znajduje się na osobnej kartce, gdzie mamy możliwość m.in. rozpisania swoich zajęć na godziny, rozpisania listy spraw do wykonania w danym dniu, wraz z możliwością ich późniejszego odhaczenia itp. Układ jest super, wszystko jest przejrzyste i bardzo funkcjonalne!
Bardzo ciekawe są też pojedyncze karty, które skłaniają nas do konkretnych działań. Np. zaplanowania wymarzonej podróży, stworzenia listy książek (w którą ja postanowiłam wpisywać nie tyle książki, które chcę przeczytać, ale te, które już przeczytałam), listy wdzięczności, abyśmy mogli zastanowić się za co możemy być wdzięczni sobie lub komuś, czy listy 100 rzeczy, jakie chcemy wykonać w 2016 roku (dobrnęłam do punktu 25 i dalej nie mam pomysłów ;)).
Pomocne bywają też inspirujące cytaty oraz porady jak być lepiej zorganizowanym i skuteczniej planować. Potrafią dać przysłowiowego "kopa" do działania.
Mając na uwadze wszystkie zalety plannera, pewnie spytacie czy kupiłabym go ponownie? Przyznam szczerze, że nie wiem. Z jednej strony jest to bardzo pomocny kalendarz - planner w jednym, gdyż wszystko w nim jest czytelne, łatwo można ułożyć sobie plan dnia, co jest niezwykle pomocne, zwłaszcza dla osoby mocno zagonionej, posiada piękne ilustracje, ciekawe cytaty, a także aż 3 zakładki oznaczone na różne kolory, jednak z drugiej strony nie jest to produkt bez wad, o czym wspomniałam wyżej. Ponadto brakuje mi w nim miejsca na zapiski, choć z tym też wiąże się nieco nieprzyjemna sytuacja.
Mianowicie po otrzymaniu plannera, zapisałam się do grupy dla jego posiadaczek na Facebooku, gdzie w niedługim czasie okazało się, że autorki sugerując się propozycjami posiadaczek, postanowiły ulepszyć swój produkt, dodając do niego tych kilka brakujących stron na notatki. Niby wszystko fajnie, ale jednak uważam, że jest to nieco nie w porządku względem klientek, które zakupiły planner wcześniej, bowiem jeśli miał być dodruk tych dodatkowych stron, w moim odczuciu powinien on mieć miejsce dopiero w następnej edycji plannera, czyli na 2017 rok, ponieważ teraz wychodzi na to, że ta część klienteli, która zakupiła go wcześniej za tą samą cenę, która nie uległa zmianie - aktualnie ma lekko wybrakowany produkt :/.
Ktoś pisał, że skoro tak bardzo to przeszkadza co poniektórym, to zawsze można sobie wydrukować te dodatkowe strony (są bezpłatnie do pobrania) i wkleić w planner, ale ja jednak uważam, że nie po to płacono tyle pieniędzy, by jeszcze cokolwiek trzeba było dodrukowywać i doklejać na własną rękę. No halo! Niby to nic takiego, ale przyznam, że mały niesmak pozostał, dlatego póki co będę bacznie obserwować, jakie zmiany zachodzą w plannerze, co zostało w nim ulepszone oraz jak będzie wyglądała końcowa wersja, zanim ostatecznie zdecyduję się na zakup.
Czy polecam? I tak i nie, wnioski zostawiam do Waszych przemyśleń. Buziaki :*